Till We Are Vol. 3 Ch.10

– Tak, tak… – skinął głową Theo, wjeżdżając w wąską uliczkę na przedmieściach Petersburga i uważnie śledząc mijane jasne budynki.
– No i nie zapominaj, że Ginger i Owen również mogą być nieco zestresowani… – dodał Anthony, a Theo pokręcił głową i zerknął na telefon umocowany na desce rozdzielczej.
– Chciałem tylko zauważyć, że miałeś robić projekt, a ty przez całą drogę mnie zagadujesz. – westchnął.
Był bardzo zdenerwowany przed spotkaniem z Kyle’m i pewnie w gruncie rzeczy gdyby kochanek nie zajmował go rozmową, już dawno zwariowałby z nerwów. Ale przecież nie po to kazał mu zostać w hotelu, by teraz mu przeszkadzać.
– Och, Theo… – westchnął do słuchawki – Zaraz i tak się rozłączysz i wtedy zajmę się pracą.
– No wiem… Żałuję, że cię tu nie ma… – szepnął brunet.
– Ja też, ale musimy uszanować ich decyzję… – powiedział cierpliwie architekt – Myślę, że jeden obcy im wystarczy, jak na jeden dzień. – dodał, chociaż wolałby być teraz z Theo. Mógł nawet czekać na niego w samochodzie, ale chłopak się uparł, że byłoby to marnowanie czasu, który on niestety musiał poświęcić pracy.
Terminy goniły całą jego firmę i tylko w ten sposób mógł sobie pozwolić na towarzyszenie Theo w tej podróży.
– No wiem… ale mimo wszystko… – westchnął chłopak i po chwili aż jęknął cicho, odnajdując dom z odpowiednim numerem. – Chyba dojechałem… – dodał i zatrzymał samochód przed niewielkim, jednorodzinnym domkiem, którego elewacje wyłożone były jasnymi panelami.
– Doskonale. – zaśmiał się Anthony nieco nerwowo – Pamiętaj, że masz być dzielny. No, i że masz zrobić kilka fotek dla Sue i dla mnie. – dodał luźnym tonem, chociaż denerwował się niemal tak samo jak Theo.
– Jasne. – westchnął chłopak i zgasił samochód.
Głaszcząc rękoma po kierownicy, przesunął wzrokiem po równo przyciętym trawniku, na którym walały się nieliczne zabawki.
– Chyba będę się rozłączał. – dodał, chociaż wolałby już chyba zostać z tą słuchawką w uchu i wciąż być w kontakcie z kochankiem.
– Mhm. Kyle na pewno cię polubi. – zapewnił go jeszcze raz Anthony – Theo… – westchnął do słuchawki tak ciepłym głosem, że chłopak aż wyobraził sobie jego cierpliwy uśmiech – Masz podejście do dzieciaków…
– Co opierasz tylko na mojej relacji z Dorothy?
– Tak. Nie ma możliwości, by mały cię nie polubił. – dodał szybko architekt – Poza tym proszę cię, każdy chce mieć starszego brata. Przecież to jest takie super. Można nim się chwalić, straszyć wrednych kolegów ze szkoły…
Theo zaśmiał się nieco rozluźniony i oparł się bardziej o fotel.
– Faktycznie, chyba masz rację. Chociaż tyle dobrego. – powiedział przez śmiech i odetchnął lekko – Och… obyś miał rację.
– Mam, w końcu mam dwóch starszych braci. A teraz weź tego strasznego dinozaura… mmm… jak on się nazywał?
– Udanoceratops…
– Właśnie… – zaśmiał się architekt – Udanoceratopsa i ruszaj. Czekam na telefon, jak tylko od nich wyjdziesz, dobrze?
Theo pokiwał szybko głową.
– Dobrze. Na pewno zadzwonię. – zapewnił sięgając do telefonu – Trzymaj kciuki.
– Trzymam. Kocham cię. – zapewnił blondyn – Powodzenia.
– Mhm. Dziękuję. – westchnął chłopak i rozłączył się. Zaraz też wyjął z ucha słuchawkę i odłożył ją do schowka. Sięgając jeszcze po zabawkę dla Kyle, odetchnął głęboko i powoli wysiadł z samochodu.
Na miękkich nogach przeszedł do wyłożonej kamiennymi płytkami dróżki i ruszył w kierunku brązowych drzwi. Jeszcze nim do nich doszedł te uchyliły się i stanął w nich siwiejący mężczyzna w średnim wieku.
– Theodore… – rzucił, poprawiając na nosie okulary.
Chłopak odetchnął głęboko i postarał się o uśmiech.
– Tak, dzień dobry. – rzucił na wydechu i stanął przed mężczyzną o pulchnych kształtach, wbitego w luźną kraciastą koszulę.
Uścisnął wyciągniętą do niego dłoń i odetchnął zdenerwowany.
Znał już go ze zdjęcia, podobnie jak samą Ginger i musiał przyznać, że dzięki temu nie czuł się aż tak zestresowany. Oczywiście i on z Anthonym wysłali im swoje fotografie, by Kyle mógł się łatwiej przyzwyczaić do jego osoby. Mimo wszystko musiał przyznać, że nieco zaskoczył go fakt, że nowi rodzice na początek chcieli się spotkać tylko z nim, jednak może tak było faktycznie rozsądniej? To i tak na pewno było wielkim i stresującym wydarzeniem w życiu chłopca i wielkim sukcesem będzie, jeżeli uda im się dogadać między sobą.
– Nie możemy już się z Ginger doczekać. – powiedział Owen, niskim głosem i zaprosił go do środka – Mam nadzieję, że nie miałeś problemu z dojazdem?
Theo szybko pokręcił głową i wszedł za mężczyzną do niewielkiego przedpokoju, oklejonego jasną tapetą w kwiatki.
– Nie, nie miałem. – odparł i ruszył za nim do salonu, mijając schody prowadzące na górę. – Po prostu bardzo się denerwowałem tym spotkaniem i.. uch pewnie dlatego tak się z tym ociągałem. Przepraszam. – westchnął, gdy wchodzili do salonu.
Od razu też przygryzł wargę, nie mając nawet chwili by się rozejrzeć po pomieszczeniu, bo jego spojrzenie padło stojącą na środku mulatkę, poprawiającą wysoki kok. Nie była już najmłodsza, jednak wyglądała naprawdę ładnie w długiej za kolana brązowej sukience. Na widok Theo od razu wygięła pełne usta w szerokim uśmiechu i podeszła do niego.
– Theo. – rzuciła pogodnie i pochyliła się do jego policzka. Pocałowała go lekko i zaraz, spoglądając w jego oczy, pomasowała po ramieniu. – Siadaj. – wskazała mu miejsce na jasnej sofie.
Chłopak przygryzł wargę i przycisnął bardziej do siebie plastikowego dinozaura.
– Widzę, że chcesz się wkupić w łaski Kyle’a? – zaśmiała się ciepło Ginger popychając go nieco w stronę miejsca.
– Wolę mieć tę możliwość, niż nie mieć nic. – westchnął, a kobieta widząc jego zdenerwowanie roześmiała się pogodniej.
– Przecież Kyle już ciebie zna. – powiedziała, chcąc go uspokoić – Co prawda nie na żywo, ale jednak. I bardzo ucieszył się, że w końcu zobaczy ciebie naprawdę.
Theo uśmiechnął się blado i skinął głową, w końcu zajmując miejsce. Rozejrzał się po niewielkim salonie i odetchnął głęboko. W pomieszczeniu było naprawdę przytulnie. Jasne ściany i wysłużone meble sprawiały, że czuł się bardzo swojsko i w końcu oparł się lekko o oparcie miękkiej sofy.
– Zrobię nam coś do picia. – zaproponowała Ginger – Co chcesz?
– Poproszę kawę. – westchnął Theo i odprowadził kobietę wzrokiem do skrytego za załomem ściany aneksu kuchennego.
Kiedy zaczęła przygotowywać napoje, przeniósł spojrzenie na siedzącego naprzeciwko niego mężczyznę i uśmiechnął się lekko.
– Tak i wybacz, że nie zaprosiliśmy też Anthonego, ale psycholog kazał nam dawkować wrażenia. – dodał Owen, a jego żona z kuchni potwierdziła te słowa.
Brunet żywiołowo pokręcił głową.
– Ale nic się nie stało. – powiedział – Ja naprawdę to rozumiem. I tak moje pojawienie się wzbudziło wiele emocji i… Ja naprawdę nie chcę Kyle’owi zaszkodzić. – powiedział szybko – Chciałbym go tylko poznać jeżeli daliście mi taką możliwość. – przyznał i posłał Owenowi szczere spojrzenie.
Mężczyzna pokiwał głową i zaraz uniósł się z fotela.
– To może już go zawołam? – zaproponował, a Theo natychmiast poderwał się z miejsca.
– Już?
– Mmm… a na co mamy czekać? – zaśmiała się Ginger wchodząc do salonu i stawiając na stoliku plastikową tacę z filiżankami – Zresztą sam Kyle już mnie kilka razy pytał kiedy będziesz.
Theo zaśmiał się nerwowo i skinął głową zaplatając bardziej ręce na trzymanej zabawce. Byłoby śmiesznie gdyby okazało się, że denerwuje się bardziej od siedmioletniego chłopca.
Wiodąc wzrokiem za Owenem starał się uspokoić nerwy.
– Kyle, masz gościa! – zawołał mężczyzna w górę schodów i już po chwili do uszu Theo dobiegł stukot nóg chłopca. Z bijącym sercem wsłuchiwał się w każdy z nich i już po chwili przy drzwiach wejściowych zauważył szczupłego blondynka.
Kyle w kilku krokach przemierzył odległość do Owena i zatrzymał się przy nim, opierając rękę o jego udo i wbijając wzrok w stojącego na środku bruneta.
Theo odetchnął głębiej i oblizał usta, a zwykłe cześć, jak na złość nie chciało mu przejść przez gardło.
– No Kyle, tak nie mogłeś się doczekać. – zaśmiał się Owen i opierając rękę na pleckach chłopca podszedł z nim do wejścia do salonu.
Theo uśmiechnął się lekko, czując na sobie studiujące go spojrzenie dużych, błękitnych oczu. Chłopiec złożył ręce na brzuchu opiętym zieloną koszulką i powoli wszedł głębiej do pomieszczenia.
– Cześć… Jestem Theo. – rzucił brunet i wyciągnął do niego rękę.
Kyle po chwili wahania skinął głową i podał mu rękę, po czym jakby z ociąganiem przeszedł do siedzącej w fotelu Ginger. Opierając się o jej kolano, przytrącił palce do buzi i zerknął na trzymaną w rękach Theo zabawkę.
– Mmmm, Kyle, Theo mówił, że chce poznać wszystkie rodzaje dinozaurów jakie masz. – powiedziała po chwili kobieta, chcąc pomóc im jakoś nawiązać pierwszy kontakt i pogłaskała go po głowie.
Chłopiec uniósł spojrzenie na twarz bruneta i przygryzł policzek.
– Tak? – rzucił nieco nieśmiało, a gdy Theo pokiwał szybko głową, posłał mu szczerbaty uśmiech.
– Pewnie i nawet mam jednego dla ciebie. – powiedział szybko chłopak i usiadł na kanapie – Nie wiem czy masz takiego, ale mam nadzieję, że ci się spodoba. – dodał i oparł go na kolanach.
Kyle powoli obszedł stolik i przysiadł na brzegu kanapy niedaleko niego.
– Też lubisz dinozaury? – zapytał.
– Od niedawna. – skinął głową Theo zgodnie z prawdą, w końcu odkąd Ginger mu o tym napisała właśnie to wziął za dobrą szansę do nawiązania z bratem kontaktu.
Z ulgą dostrzegł jak chłopiec wsuwa się głębiej na kanapę.
– A jaki jest twój ulubiony? – dopytał Kyle i spojrzał na niego z zaciekawieniem.
Brunet zmarszczył brwi w zastanowieniu i przyjrzał się jego oczom. Były naprawdę bardzo podobne do oczu Sue i po raz kolejny odetchnął z ulgą, myśląc o tym, że gdyby chłopiec był podobny do Thomasa o wiele trudniej byłoby mu  na niego patrzeć. Teraz jednak widząc jego pełną buzię, sam uśmiechnął się szerzej, czując jak zdenerwowanie nieco z niego uchodzi.
– Mmm… chyba diplodok. – powiedział jedyne co mu przyszło na myśl i w napięciu czekał na reakcję chłopca.
– Nooo… bo ma bardzo długą szyję? – zapytał Kyle, a on szybko pokiwał głową.
– Tak i długi ogon. – potwierdził – A twój?
– Mój triceratops. – powiedział szybko blondynek kiwając żywo główką – Ma takie trzy rogi. – powiedział przykładając piąstki do czoła – I jeszcze tu, na nosie. – dodał – A ten jak się nazywa? – zapytał, wbijając spojrzenie w nadal trzymanego przez Theo kolorowego dinozaura.
– Myślałem, że ty mi powiesz. Mama mówiła, że dobrze się na nich znasz. – powiedział brunet i przyjrzał się zabawce.
Kyle zmarszczył brwi i zastanowił się przez chwilę.
– Mam taką książkę i w niej są wszystkie dinozaury. – rzucił nagle – Może tam go znajdziemy? – dodał i zerknął pytająco na Theo. Gdy brunet skinął zachęcająco głową, blondynek szybko popędził na górę.
– Uch, jednak dobrze, że go kupiłem. – przyznał, gdy malec wybiegł z salonu.
– Idzie ci bardzo dobrze. – zaśmiał się Owen i spojrzał na niego przyjaźnie.
Theo pokiwał głową i spojrzał na niego nieprzekonany.
– No i mam co zrobić z rękoma… – westchnął i upił z filiżanki kawę.
Widząc rozbawione spojrzenia rodziców chłopca, sam uśmiechnął się lekko i nim zdążył otworzyć ponownie usta, usłyszał zbiegającego po schodach Kyle’a. W kilka sekund chłopiec znalazł się obok niego i rozłożył na kolanach książkę.
– Takie grube są tu w środku. – powiedział, otwierając książkę na środkowych stronach i zaczął je przewracać.
Theo pochylił się w stronę opasłej, wielkiej książki, która leżąc na szczupłych nogach malca wydawała się być jeszcze większa i zaczął przyglądać się kolorowym ilustracjom. Zafrasowany Kyle szybko przewracał strony i co raz zerkał na trzymaną przez Theo zabawkę.
– To teeeen? – rzucił nagle, zatrzymując się na jednej z kartek. Nim jednak brunet zdążył cokolwiek powiedzieć, chłopiec pokręcił głową – Nieee, widzisz, ten ma inny ogon.
Theodore potaknął mu tylko i przyglądając się jego niewielkim dłoniom, odetchnął cicho.
Chyba też nie do końca dochodziło do niego to, że ma młodszego brata – małego, beztroskiego człowieczka, który całe życie miał jeszcze przed sobą. Na którego widok od razu coś ciepłego rozlewało się w jego wnętrzu.
Bo przecież Kyle miał normalny dom, mógł zostać kim tylko by chciał. I z drugiej strony ciekawe kim będzie gdy dorośnie? Paleontologiem czy może kimś zupełnie innym? Strażakiem, a może sławnym aktorem? Jak będzie wyglądał za kilak lat, gdzie będzie studiował?
Wszystkie te myśli napełniały Theo tak pozytywnymi emocjami, że z trudem opanował chęć przytulenia malca. Ale było nim tak absolutnie zachwycony, że z zafascynowaniem przyglądał się jego pełnej buzi i żywym oczom, które śledziły ilustracje z książki.
– Patrz! – zawołał nagle Kyle uderzając w jedną ze stron palcem wskazującym – To on, na pewno, prawda? – rzucił i zaraz spojrzał mu szczerze w oczy.
Theo z trudem odrywając od niego spojrzenie, w końcu zerknął na obrazek i pokiwał głową.
– Mhm, to ten. – zgodził się szybko – Jak się nazywa?
– Uda… udanoooo… – zaczął Kyle, a on zaśmiał się cicho. Widząc jego kolejne proszące spojrzenie, pogładził go lekko po włosach i pochylił nad książką.
– Udanoceratops. – powiedział i wręczył zabawkę chłopcu – Skoro już wiemy jak się nazywa jest twój.
– Tak?
– Oczywiście. – zgodził się brunet i poczuł jak robi mu się cieplej na widok jego rozradowanej twarzy.
Kyle zaśmiał się i zaczął z uwagą przyglądać się dinozaurowi.
– Jest super! – rzucił, przesuwając po nim palcami.
– Może pokażesz Theo pozostałe dinozaury? – rzuciła Ginger, a malec od razu zsunął się z sofy.
– Nooo… chodź, zobaczysz ile już ich mam. – zawołał i łapiąc go za rękę, pociągnął ku wyjściu z salonu. – A mama zrobi obiad. Mówiła, że na deser będą lody, lubisz?
– Lubię… – rzucił na wydechu Theo i obejrzał się jeszcze na siedzące w salonie małżeństwo, po czym zaciskając dłoń na rączce chłopca ruszył za nim z bijącym sercem.
Kiedy weszli na piętro w dosyć wąski korytarz, Kyle pociągnął go w pierwsze drzwi i zaraz zamknął je za nimi.
Brunet rozejrzał się po niewielkim jasnym pokoiku i wyszczerzył się bardziej na widok ścian obklejonych naklejkami z dinozaurami. Większość zabawek rozstawionych na półkach stanowiły oczywiście figurki dinozaurów i nawet pościel chłopca zadrukowana była ich wizerunkami.
Kyle przeszedł do biurka i wyciągnął spod niego żółte plastikowe pudełko. Przesunął je na środek pokoju i zaraz obok postawił nową zabawkę, jakby cały czas chciał mieć ją na oku.
– Pokaże ci najlepszego… – rzucił, zdejmując z pudełka zieloną przykrywkę i przegarniając na bok zabawki wyjął z niego kolejnego dinozaura. Zaraz rozstawił go na środku po czym wyciągnął pilota z długą, nieco zakrzywioną anteną. – Widzisz, on chodzi. – powiedział i naciskając mocno przyciski, zaprezentował to Theo.
– Mhm, jest świetny…
– Mama mi kupiła na urodziny. – powiedział cicho Kyle i zaraz wręczył mu pilota – A jak tu naciśniesz to zaczyna ryczeć. – dodał i przysuwając się do Theo nacisnął na czerwony, niewielki przycisk na zielonym pilocie. Kiedy w pokoju rozległ mechaniczny ryk dinozaura brunet zaśmiał się cicho.
– No, pochodź sobie. – zachęcał do Kyle i Theo zgodnie z jego wskazówkami zaczął poruszać zabawką.
Po kilkunastu minutach zabawy, podczas której oczywiście zaczęli budować miasto, które następnie miał zniszczyć wielki dinozaur, okrzyknięty mianem Godzilli, Kyle nagle spojrzał na niego poważniej i zacisnął nieco wargi.
– A wiesz… Mama mówi, że mam drugą mamę. – powiedział nagle i spojrzał na Theo baczniej – Ale mamę ma się tylko jedną… – dodał cicho.
Theo odchrząknął i oblizał usta zastanawiając się co powinien powiedzieć chłopcu.
– Nie podoba ci się to? – zapytał po chwili, a chłopiec tylko wzruszył ramionami, ustawiając kolejny budynek z plastikowych klocków – Ja mam dwóch ojców i to nie jest takie złe. – powiedział lekkim tonem Theo, zupełnie nie mając pojęcia jak ugryźć ten temat.
– Naprawdę? – zapytał żywiej Kyle – I masz dwa razy więcej prezentów? Colby mówił że wtedy tak jest…
Theo zaśmiał się cicho i pokręcił przecząco głową.
– Nie, nie mam. – powiedział cicho – Ale może to dlatego, że jestem już dorosły, a dorośli nie dostają tak często prezentów, jak mali chłopcy. – wyjaśnił, a malec pokiwał głową.
– A mama jeszcze mówiła, że ta druga mama jest też twoją mamą… – dodał Kyle i spojrzał na niego wyczekująco. Dopiero gdy brunet pokiwał głową otworzył ponownie usta – A to znaczy, że jesteś moim starszym baratem.
– Tak, na to wychodzi. – dodał uśmiechając się do niego.
– To gdzie do tej pory byłeś? – zapytał chłopiec nieco smutnym głosikiem i spojrzał na niego dużymi oczyma – Mogliśmy się bawić razem i w ogóle…
Theo odetchnął głębiej i poczochrał go po głowie.
– Trochę się zgubiłem chyba. – powiedział cicho – No i mieszkam teraz zupełnie daleko. – wyjaśnił łagodnym głosem.
Kyle poderwał się od razu i podszedł do półki z książkami.
– Pokażesz mi gdzie? – zapytał wracając na miejsce obok Theo i rozkładając na podłodze atlas z mapą stanu.
– Pewnie. – uśmiechnął się chłopak i przełożył kilka stron w poszukiwaniu mapy kraju. Gdy ją znalazł odszukał najpierw Petersburg i wskazał chłopcu – Tu jesteśmy teraz. – powiedział, a Kyle natychmiast przyłożył w to miejsce palec i pokiwał głową. – A ja mieszkam tutaj. – dodał uśmiechając się i przykładając palec do kropki przy której widniał napis: DENVER.
– Och, to bardzo daleko… – pokiwał głową Kyle, a Theo zgodził się z nim szybko. – I mieszkasz sam tak daleko?
– Nie, nie mieszkam sam. Mieszkam z Anthonym. – powiedział, a chłopiec znowu pokiwał głową jakby wszystko wiedział.
– No tak, mama pokazywała mi go na zdjęciu. – powiedział – On też jest moim bratem? – zapytał.
– Nie, ale może być twoim przyjacielem. – odparł szybko.
– Szkoooda… – westchnął Kyle – Jak powiedziałem Colby’emu, że mam starszego brata, był zazdrosny. On ma siostrę i jest strasznie wredna. – wyjaśnił – A jakbym mu powiedział, że mam dwóch to już w ogóle… – zaśmiał się lekko – A czemu Anthony nie przyjechał?
– Bo ma dużo pracy. – wyjaśnił Theo z uśmiechem i odetchnął głęboko.
Nie przypuszczał, że wszystko pójdzie tak gładko. Chociaż z drugiej strony przecież w końcu w jego życiu zaczęła się ta dobra passa i chyba nie zamierzała się szybko skończyć.
Teraz tę zaczynał wierzyć że i jutrzejsze spotkanie rodziców Anthonego z Sue pójdzie dobrze. Bo w końcu co miałoby się nie udać?
– Ale zabierzesz go kiedyś ze sobą? – zapytał Kyle.
– Oczywiście. Jeżeli tylko twoi rodzice się zgodzą.
– Na pewno się zgodzą. – zapewnił chłopiec i z głośnym hukiem zamknął atlas – Powiedzieli też, że zabiorą mnie kiedyś do drugiej mamy. – powiedział i spojrzał na niego pewnie – Ty ją widziałeś? – zapytał, a Theo tylko skinął głową. – Jest bardzo ładna, prawda?
– Mhm. Bardzo. – zgodził się Theo i po chwili aż odetchnął, gdy chłopiec wsunął się na jego kolana i objął za szyję.
– A jest miła? – zapytał, patrząc mu szczerze w oczy.
– Bardzo. Ma miły głos i ładny uśmiech. – potwierdził brunet, głaszcząc chłopca po plecach.
– Fajnie. – pokiwał głową chłopiec – Moja mama też jest śliczna, ale zupełnie inna niż mama Sue. Ale masz długie włosy… – zaśmiał się i złapał go za warkocz.
Theo zaśmiał się lekko, zauważając jak płynnie chłopiec przechodzi z tematu na temat i pozwolił mu rozplątać włosy.
– Tata kiedyś pokazywał mi płyty takich zespołów i tam jeden pan miał takie włosy. – powiedział – Ty grasz w zespole? – zapytał, a gdy chłopak pokręcił głową zrobił smutną minkę.
– Ale umiem grać na gitarze. – rzucił szybko Theo chcąc jakoś zapunktować u chłopca, skoro już nie jest żadnym sławnym muzykiem.
– Serio? – Kyle zeskoczył z jego kolan i pociągnął go za rękę w kierunku drzwi – Tata ma gitarę, może pozwoli ci zagrać. – powiedział i obejrzał się za niego – On sam nie umie, ale czasami siada sobie i udaje, że tak… – powiedział ściszonym głosem, gdy schodzili w dół schodów. – Ale nie mów mu, że ci powiedziałem.
Theo zaśmiał się tylko zaciskając rękę na dłoni chłopca i pokiwał żywo głową. Skoro mieli już wspólny sekret wszystko chyba szło dobrze, stwierdził idąc za Kyle’m.

*

– Oczywiście Ginger zaproponowała Owenowi, by zapisał się na lekcje, ale on chyba poczuł się nieco urażony… – westchnął Theo siedząc w dużym fotelu naprzeciwko kochanka. Zaśmiał się głośniej wspominając ton mężczyzny jakim upierał się, że potrafi jednak grać.
Siedząc w niewielkim hotelowym pokoju, który wynajęli tylko na jedną noc opowiadał mężczyźnie szczegóły całego dnia, chcąc chociaż trochę przybliżyć mu ten cudowny dzień, który spędził u Kyle’a.
Anthony siedząc na bordowej kanapie, popijał kawę i przyglądał się jego rozpromienionej twarz. W końcu po kilku godzinach pracy mógł ją w końcu skończyć i nacieszyć się widokiem kochanka. Uwielbiał go takiego i aż robiło mu się cieplej na sercu, gdy widział ten jego szeroki uśmiech.
Po chwili poklepał ręką miejsce obok siebie na kanapie i odstawił filiżankę na stolik.
– A zdjęcia? – zapytał, a gdy chłopak opadł na miejsce przy nim objął go ramieniem.
– Oczywiście mam. – westchnął Theo i całując go przelotnie oparł się plecami o jego bok i wyciągnął telefon z kieszeni.
Szybko wszedł w galerię i włączył pierwsze zdjęcie. Opowiadając o każdym kilka słów, co chwilę zerkał za siebie i z niemałą przyjemnością rejestrował rozbawione spojrzenia czy uśmiechy blondyna.
Anthony dopytywał go o różne rzeczy i głaskał lekko po głowie, przyglądając się obrazom, na których w większości był Theo i Kyle. Co zabawne obaj mieli bardzo podobne uśmiechy. O ile Kyle z takim dużym wyszczerzem wyglądał po prostu jak każdy mały dzieciak przed aparatem, o tyle Theo prezentował się uroczo i zabawnie.
Śmiejąc się cicho, przesunął nosem po jego włosach i otarł o nie policzkiem wpatrując w ekran telefonu.
– Ustaliliśmy, że teraz spotkamy się na święta. – westchnął w międzyczasie Theo – Jak myślisz? Uda się to zorganizować?
Anthony skinął głową i zaśmiał się widząc kolejne zdjęcie.
– Najwyżej nie zostaniemy na ognisku. – powiedział spokojnie, a Theo od razu uniósł na niego spojrzenie.
– Naprawdę? – dopytał. Zawsze był przekonany, że w rodzinie Anthonego jest już taka tradycja i raczej ciężko byłoby mu przekonać kochanka, by coś opuścili.
– Naprawdę. W końcu święta spędza się z rodziną, a mały nią jest prawda? Poza tym nie mogę doczekać się gdy go poznam… – uśmiechnął się i zaraz zmarszczył nieco brwi widząc kolejne zdjęcie – Co to jest? – zapytał tłumiąc szeroki uśmiech mimowolnie wpływający mu na usta.
Theo zamrugał i odwracając spojrzenie na telefon jęknął cicho wciskając szybko przycisk menu.
– Nic takiego. – rzucił i uniósł się do siadu, chowając za siebie telefon.
Anthony zagryzł mocno wargę i przysunął się do niego.
– Jak to, nic? – zapytał i zaraz sięgnął za niego, by wyjąć mu komórkę z ręki.
Chłopak zamruczał coś pod nosem i wyciągnął do tyłu rękę.
– Naprawdę nic, Anthony… – westchnął i rzucił mu proszące spojrzenie.
Architekt nie dając się zbyć tak łatwo szybko przycisnął jego ciało do kanapy i sięgnął po telefon, który jednak został silnie zamknięty w dłoni chłopaka.
– No i tak już widziałem… – zaśmiał się i wychylił do jego ust.
– Skoro tak, to po co chcesz jeszcze raz…? – wydusił zawstydzony brunet i jęknął cicho, gdy usta mężczyzny zaczęły bawić się jego wargami.
– Bo to takie rozkoszne. – zachichotał Anthony i odsunął od jego warg tylko po to, by przesunąć wzorkiem po jego zaczerwienionej twarzy.
– Nie widzę w tym nic rozkosznego. – powiedział powoli chłopak i spuścił wzrok zażenowany.
– Oj, nie każdy trzyma w swoim telefonie zdjęcie swojego śpiącego kochanka. – zaśmiał się blondyn tubalnie i zagryzł rozbawiony wargi – No już, nie wstydź się, pokaż. Chcę zobaczyć czy dobrze wyszedłem… – szepnął z uwielbieniem przyglądając się jego zawstydzeniu.
Theo zacisnął wargi i oblizał usta.
– Dobrze. Zawsze dobrze wychodzisz. – powiedział lecz widząc jego stanowcze spojrzenie powoli oddał mu komórkę.
Mężczyzna z błyskiem w oku, nadal polegując na kochanku wszedł szybko w galerię i przewijając zdjęcia w końcu natrafił na swoje. Uśmiechając się krzywo zerknął na Theo i pogładził do po torsie bez słowa.
– Podoba ci się? – zapytał brunet czując, że ta wymowna cisza wypala jeszcze większe rumieńce na jego buzi.
– Czy podoba… – westchnął architekt – Bardziej chyba podnieca mnie fakt, że je zrobiłeś. – powiedział szczerze i wyłączył telefon. Odrzucając go na bok wsunął się miedzy uda chłopaka i położył na jego torsie.
– Mhm… – skinął głową – Bardzo podnieca. – zaśmiał się cicho przyciskając ucho do jego klatki piersiowej. – Gdybyś jeszcze powiedział, że masturbujesz się do niego… – zaczął, a Theo aż zesztywniał i wytrzeszczył szeroko oczy.
– Anthony! – zagnił go zduszonym szeptem i przymknął oczy, mając złudne wrażenie, że nie jest aż tak czerwony jak mu się wydaje.
Wiedział, że powinien się już przyzwyczaić do takich słów z ust kochanka, jednak ten rzucał je zawsze w najmniej oczekiwanych momentach.
– Och no… Nie powiesz mi, że nie…
– Nie, bo… – zaczął Theo sam nie wierząc, że prowadzi taka rozmowę – Kochamy się tak często, że nie czuję potrzeby by się jeszcze… masturbować… – powiedział cicho i po chwili wahania sięgnął ręką do jego włosów – A ty? – zapytał po chwili ciszy, w której głaskał go lekko po głowie.
Anthony uśmiechnął się lekko i pocałował go przez koszulkę w pierś.
– Ja myślę o tobie bez przerwy i najchętniej nie wychodziłbym z tobą z łóżka. – powiedział po chwili zastanowienia.
– To znaczy, że tak? – zapytał zaskoczony Theo.
– Wiesz… Ostatnio niemal ciągle ciebie nie ma. Wracasz późno i zmęczony. – wyjaśnił spokojnym głosem architekt – I nie kochamy się już tak często jakbym chciał, bo czasami aż nie mam serca jeszcze bardziej ciebie męczyć wiedząc, że następnego dnia z rana idziesz na zajęcia.
Brunet odetchnął cicho i skinął głową. To faktycznie była prawda i chociaż on sam nie zwracał na to aż takiej uwagi nie chciał by Anthony czuł się… zaniedbywany.
– Przepraszam… – westchnął.
– Nie, nie przepraszaj. Rozumiem przecież. – dodał i zaśmiał się pod nosem.
On najchętniej zamknąłby Theo w mieszkaniu, najlepiej w sypialni, tak by móc go rozpieszczać i mieć zawsze tylko dla siebie. Wiedział jednak, że nie na tym polega związek i że chłopak też chce mieć jakieś swoje inne życie. Nie tylko jego.
– Postaram się, żebyśmy częściej… – zaczął brunet, jednak kochanek szybko uciszył go pocałunkiem.
– Żebyśmy częściej uprawiali seks, w skutek czego będziesz chodził jeszcze bardziej nieprzytomny przez pięć dni w tygodniu? – podchwycił Anthony i podpierając się łokciem o kanapę przyjrzał się jego twarzy – Nie, dziękuję, wolę już zmasturbować się do twojego zdjęcia. – puścił do niego oczko i przygryzł wargę, na widok jego rumieńców.
– Nie masturbuję się do niego. – zaprzeczył Theo szybko i pokręcił głową, czując że chyba właśnie dzięki tej rozmowie zacznie lub chociaż spróbuje.
– To co z nim robisz?
– Po prostu… patrzę czasami. – wyjaśnił i zerknął w szare oczy kochanka, a widząc jego pytające spojrzenie uśmiechnął się delikatnie – Na przykład jak… mam przerwę w pracy i jestem zmęczony, albo… albo w szkole…
Anthony spojrzał na niego poważniej i pochylił do jego ust. Pocałował je czule i potarł nosem o jego policzek.
– I co wtedy? – dopytał z uśmiechem.
– I wtedy myślę sobie, że… no, że muszę wziąć się w garść, żeby ciebie nie zawieść. – powiedział zgodnie z prawdą, chociaż wiedział, że mężczyzna wolałby by z czegoś zrezygnował.
Architekt pokręcił tylko głową i uśmiechnął się czule.
– Jesteś zbyt uroczy, Theo. – powiedział w końcu i ponownie złożył głowę na jego piersi.
Chłopak pogłaskał go po głowie zupełnie już nie komentując jego słów.
– Więc mogę je sobie zachować? – zapytał po kilku minutach.
– Możesz. – zapewnił szybko blondyn – Możesz sobie zrobić jeszcze kilka i w ogóle… – zaśmiał się jeszcze i przesunął ręką po jego boku – Ale skoro tak, to może i ja… zrobię sobie parę? – zapytał i uniósł się, podpierając brodę o jego mostek.
Chłopak pokręcił tylko głową rozbawiony i odetchnął cicho.
– A rodzice? Dzwonili? – zapytał chcąc już zmienić temat.
– Mhm, są już w hotelu – skinął szybko głową Anthony – Cali i zdrowi. – dodał – Poza tym, my też powinniśmy się pakować i ruszać w drogę.
Theo skinął głowa, jednak nie unosząc się z miejsca przytulił go siebie mocniej. O ile to jak dobrze poszło z Kyle’m wizja kolejnego stresującego dnia sprawiała, że ponownie zaczynał się denerwować. I chociaż Anthony zapewniał go, że wszystko pójdzie dobrze, nie mógł nic poradzić na drżące ręce i walące mocno serce. W końcu to spotkanie miało być jak zderzenie dwóch światów.
– Za chwilę. – westchnął, głaszcząc go po głowie i oddychając głęboko.
Kiedy byli tak blisko wierzył, że faktycznie wszystko się uda.

 

9 uwag do wpisu “Till We Are Vol. 3 Ch.10

  1. Witam,
    och Theo to bardzo się stresował poznaniem swojego brata, ale bardzo szybko się porozumieli… a to zdjęcie śpiącego Anthonego ;] słodkie, aż dziwię się, że Anthony nie ma takiego zdjęcia Theo….
    Dużo weny życzę Tobie…
    Pozdrawiam serdecznie

  2. ,,Strażakiem, a może sławnym aktorem? Jak będzie wyglądał za kilak lat, gdzie będzie studiował?” ~ ,,Kilka”.
    To chyba najslodszy rozdzial jaki napisalas. Slodki i uroczy!
    Anthony juz nie ma takich oporow co wczesniej zeby mowic z Theo o takich zbereznych rzeczach, a i sam Theo juz sie tak nie wstydzi.
    Nie moge sie doczekac kiedy napiszesz cos o Aaronie :(
    Pozdrawia

    Damiann

  3. Miło było przeczytać nowy rozdział ^.^ W dodatku taki uroczy :3
    Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale był PRZESŁODKI ^^ Niczego nie wyolbrzymiam :D
    Kyle jest kochany ^^ Raczej nie przywiązuję się do dziecięcych postaci, ale chyba czas to zmienić xD
    No i nie wiem, czy już kiedyś wspominałam, ale uwielbiam te rozmowy między Theo a Anthonym :3

    Mam nadzieję, że już wszystko w porządku i nie zmuszałaś się, by napisać ten rozdział :) A jeśli tak, to wiedz, że mimo wszystko wyszedł cudowny ;)
    Pozdrawiam i życzę weny <3 ^^

    1. Ha ha, wiem że był. To przez Kyle’a. Jest za dużym rozkoszniakiem i az się zastanawiałam, ze nie będzie aż ZA słodko…
      Ojej… Rozmowy między Tośkiem a Theo, ja lubię je pisać, bo zawsze wtedy szczerzę się jak głupek. C:

      Nie, nie zmuszałam się. Chociaż wydaje mi się, że mam jakoś więcej na głowie ostatnio i w ogóle… uch, to wydaje mi się, że chyba no… jakoś przywykłam do tego stanu, rzeczy, że każdego dnia musi być COŚ. Pech mnie prześladuje, ale jak się odczepi to hoho… C:

      Dziękuję i przepraszam za takie opóźnienie w odpisaniu na komentarz.
      Ściskam ciepło. <3

    1. <333
      Mam wrażenie, że jesteś jedyna osobą, która nigdy nie komentowała rozdziału,a odezwała się dopiero jak napisałam, że… Hm… to kochane. Jesteś kochana. <33 I mam nadzieję, że już niedługo napisze CI że wszystko jest super i w ogóle. C:
      Pozdrawiam ciepło. <33

      1. Ja też mam nadzieje że już niedługo słońce zagości u Ciebie rownież w życiu a nie tylko na niebie :)

  4. „Sięgając jeszcze po zabawkę dla Kyle, odetchnął głęboko i powoli wysiadł z samochodu.” – „Kyle’a”.
    „Po prostu bardzo się denerwowałem tym spotkaniem i.. uch pewnie dlatego tak się z tym ociągałem.” – po „i” trzy kropeczki.
    „Od razu też przygryzł wargę, nie mając nawet chwili by się rozejrzeć po pomieszczeniu, bo jego spojrzenie padło stojącą na środku mulatkę, poprawiającą wysoki kok.” – „na stojącą”.
    „Ale było nim tak absolutnie zachwycony, że z zafascynowaniem przyglądał się jego pełnej buzi i żywym oczom, które śledziły ilustracje z książki.” – „był”.
    „- No, pochodź sobie. – zachęcał do Kyle i Theo zgodnie z jego wskazówkami zaczął poruszać zabawką.” – „go”.
    „Teraz tę zaczynał wierzyć że i jutrzejsze spotkanie rodziców Anthonego z Sue pójdzie dobrze.” – a nie „też”?
    „Anthony siedząc na bordowej kanapie, popijał kawę i przyglądał się jego rozpromienionej twarz.” – „twarzy”.
    „Uśmiechając się krzywo zerknął na Theo i pogładził do po torsie bez słowa.” – „go”.
    „- Nie, bo… – zaczął Theo sam nie wierząc, że prowadzi taka rozmowę” – „taką”.
    „Theo skinął głowa, jednak nie unosząc się z miejsca przytulił go siebie mocniej. ” – „głową” i „do” nie „go”.

    Nawet nie wiesz, jak moje oczy się uradowały, kiedy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział.
    Kyle jest taaaki słodziutki <333 Spotkanie poszło nadspodziewanie dobrze.Mam nadzieję, że spotkanie Sue z rodzicami Tośka pójdzie chociaż w połowie tak dobrze jak z małym Kyle'm. Jego rodzice są naprawdę spoko. Nie każdy z taką swobodą i sympatią przyjąłby w swoje progi obcego człowieka, bo bądźmy szczerzy, Theo, mimo że jest bratem Kyle'a, tak naprawdę go nie zna.
    Ta akcja ze zdjęciem była niezła. Uwielbiam, jak się Theo rumieni. Jest wtedy taaaaaaaaaaaki słodziutki. Nie dziwię się, że Anthony uwielbia wyciskać z niego te rumieńce. Biedny Theo się zamęcza. Jak dla mnie, trochę za dużo wziął na swoją głowę. Nie dość, że chodzi do szkoły, to jeszcze pracuje w schronisku,a w wolnym czasie się uczy. I gdzie tu czas dla biednego Tośka? Chyba tylko weekendami, kiedy może odsapnąć od codziennych obowiązków.
    Stęskniłam się za Ethanem. Wiem, że był niedawno, ale co ja poradzę, że go tak uwielbiam?
    Za Danem też się troszkę stęskniłam. Jego to już chyba bardzo dawno nie było. Albo tylko mi się tak wydaje.
    No nic. To chyba tyle.

    Pozdrawiam i życzę dużo weny. No i mimo że tęskniłam za rozdziałami, to jednak życie jest ważniejsze, więc ani trochę nie jestem zła :) Ściskam mocno i mam nadzieję, że teraz już wszystko dobrze będzie Ci się układać :*

Dodaj komentarz