(link do piosenki, gdyby ktoś z Was jeszcze miał ochotę potowarzyszyć Joe’mu –> 3 Doors Down – Runaway)
Na starym moście łączącym zachodnią i wschodnią część miasta powietrze było spokojne i zimne.
Joe zatrząsł się, gdy silny podmuch zimnego wiatru przejął go do szpiku kości. Spokojnym wzrokiem obserwował wieżowce, które roztaczały się wokół niego. Tu, na szczycie, panowała przyjemna półcisza, przerywana odgłosami klaksonów i opon, jadących w oddali samochodów. Spojrzał w dół, gdzie rzeka, jak ulica, niosła na swoim grzbiecie dryfujące w płochym śnie kaczki. Nie było ich zbyt wiele, tylko kilka, które wyglądały jak małe, papierowe samochodziki.
Odgarnął z czoła przydługą, ciemną grzywkę i przesunął dłonią po zielonym albumie trzymanym na kolanach. Z każdą stroną, każdą fotografią w jego oczach stawały łzy. Czytaj dalej