Święto Przodków III XI MMXVI

Święto Przodków cz 1Święto Przodków cz 2

Od kiedy pamiętał, podczas Święta Przodków, starał się sprowokować powtórkę z tamtych wydarzeń. Nie udawało mu się jednak. Pomimo tego, iż nigdy już nie spóźnił się na obrządek, a nawet zawsze był na nim pierwszy i już od zmierzchu wypatrywał Koźlarza, który miał wyłonić się ze ściany Czarnego Lasu. Modlił się wtedy, by móc za nim ponownie podążyć, by dotrzeć do tej mrocznej polany, na której Shea wraz z kochankiem z Podziemi zaspokajali tak rozpaczliwie swoje ciała.
Stało się to jego obsesją. Czytaj dalej

Święto Przodków II V MMXVI

Święto przodków cz 1

Pod odległym o kilka staji lasem co chwilę w niebo błyskał słup wielkiego, niebieskiego ognia. Niesione echem słowa Koźlarza docierały aż do pierwszych domów miasteczka, były tak donośne i potężne, że zapewne nawet dzieci poukładane na swoich siennikach mogły je słyszeć.
Mogiłek, ściskając pod pachą bukiet z gałązek śliwy rosnącej za domem, zacisnął tylko wargi i przeskoczył nad kolejnym płotem stojącym na miedzy. Oberwał już do matki ścierą za to, że i tego dnia musiał włóczyć się po lesie, zamiast tak, jak inni mężczyźni przygotowywać się do obrzędu. On jednak uważał, że ma na to jeszcze czas, lecz kiedy wrócił o zmroku do domu, okazało się, że większość mężczyzn wyruszyła już do ołtarza. Szybko więc obmył brudne nogi i buzię w korycie z deszczówką, stojącym pod podcieniem chałupy, ubrał czyste spodnie by nie śmierdzieć na uroczystości prosiakami i wybiegł na ogród. Tam zerwał kilka kwitnących gałązek śliwy i miał nadzieję, że po drodze zdoła zebrać na polu kilka kwitnących kwiatów, jednak w ciemności żadnego nie mógł dostrzec. Złościł się na siebie, jednak cóż mógł teraz poradzić? Czytaj dalej

Święto Przodków I XI MMXIII

Tego dnia szybko zapadła gęsta noc i już od kilku godzin mieszkańcy zbierali się, by oddać hołd zmarłym przodkom. Kobiety od rana piekły żytni chleb, który później, wraz z jesiennymi plonami kupionymi na targu, zanosiły na miejsce pochówku zmarłych. Następnie wracały do domu i tam również zastawiały stoły jadłem, w oknach stawiały grube świece i zapalały je, by duchy zmarłych mogły odnaleźć drogę przez pogrążone w mroku Miasteczko. Tego dnia nie zapalano lamp ani na ulicach, ani w domach, a cała okolica była cicha i spokojna. Tylko stojące w oknach świece wyznaczały trasę w gęstej mgle spowijającej ulice. Kiedy wieczerza dla zmarłych dusz była gotowa, kobiety z dziećmi zasiadały do stołu i drżąc w obawie przed zawitaniem jednej z nich, spożywały posiłek, po czym układały się do snu.
Wszyscy mężczyźni zbierali się pod lasem za miasteczkiem, gdzie pomiędzy wielkimi menhirami, na płaskim kamiennym płacie, rozpalano wielkie ognisko, które nawet pomimo gęstej mgły było widoczne z oddali.
Zebrani mężczyźni w napięciu obserwowali iskry, które wzlatywały w niebo z każdym okrzykiem Koźlarza, odprawiającego mistyczne gesty nad ogniem. Tylko on posiadał wiedzę, której potrzeba było do zapanowania nad duchami i całym rytuałem. Oni mogli tylko stać w okręgu i przyglądać się obrządkowi, który sprawiał, że ich ciała, odziane w stare łachy, drżały ze strachu i rozpalały od ognia. Nikt z nich nie mógł przyjść ubrany w nowe ubrania, by nie prowokować zjaw. Wszystko musiało być stare i znoszone. Każdy przynosił również dzban miodu i chleb, lub warzywa, które później palono w ogniu, by nakarmić tym duchy. Czytaj dalej