Till We Are Vol. 3 Ch.14

Z szerokim uśmiechem przyklejonym do ust, Ethan przyglądał się stojącemu przed sztalugą mężczyźnie. Ten wyglądał na bardzo strapionego i szybko potarł czoło wierzchem dłoni, w której trzymał długi pędzel.
Od kiedy się pogodzili, chłopak wprost szalał ze szczęścia i pomimo tamtych przykrych słów i przykrej przeszłości, która między nimi była, udawało im się być ze sobą. Nie wracać do tamtego, tylko skupić się na teraz.
Większość wolnego czasu spędzał u Keitha, który ostatnio zamiast rzeźbić, malował w warsztacie pachnącym farbami olejnymi i terpentyną. Chłopak od początku wiedział o talencie mężczyzny, jednak był naprawdę zaskoczony gdy obejrzał jego prace z czasów studiów. Domyślał się, że mężczyzna miał już duże doświadczenie, ale i tak, widząc go przy sztaludze niemożliwie się podniecał. Może i to było szczeniackie, ale strasznie kręciło go to, że jego facet miał taką artystyczną duszę, że był tak manualnie uzdolniony, i to nie tylko jeżeli chodziło o rzeźbienie czy malowanie.
Zerkając na jego odsłonięte ramiona i szeroki tors odetchnął ciszej i napiął uda. Od tamtej parapetówki nie kochali się jeszcze, ani nie próbowali niczego więcej poza pocałunkami. To było cholernie do niego niepodobne, ale nie mógł nie przyznać, że czuł taką chorą satysfakcję, gdy całując się z nim, wyczuwał jego wzwód. Miał też wrażenie, że sam Keith wystawia go na próbę, a on tym razem miał zamiar mu udowodnić, jak wiele jest dla niego w stanie zrobić. Nawet jeżeli ‚to’ miałoby być tylko powstrzymywaniem się od seksu. I ponownie zauważał, że to bardzo go podnieca.
Nigdy z nikim nie przechodził przez takie zwykłe związkowe etapy i chociaż dokładnie znał ciało mężczyzny, i fantazjował o nim wieczorami, to musiał przyznać, że takie wolne tempo miało swój urok. Ekscytował się każdym zbliżeniem, każdym spotkaniem i może w końcu miał czas by zachowywać się, jak zwykły chłopak, nie jak jakiś głupi panicz z napiętym harmonogramem.
Blondyn po raz kolejny westchnął głośno i wbił wzrok w drewnianą płytę, o którą oparł średniej wielkości podobrazie. Po kilku chwilach intensywnego myślenia, skrzywił się mocno i zacisnął palce drugiej dłoni na brzegu płyty.
– Cholera… – mruknął i zerknął na siedzącego na blacie pod ścianą chłopaka.
Ethan szybko spuścił wzrok na opartą o uda książkę i prześledził kilka wersów, z których i tak nic nie zapamiętał. Wciskając się bardziej plecami w ścianę za sobą, zaszurał trampkami o blat i po chwili stłumił ziewnięcie.
Dopiero po kilku minutach uniósł spojrzenie i uśmiechnął się krzywo napotykając intensywne spojrzenie Keitha. Odetchnął tylko i uniósł pytająco brew.
– Nie zrobię tego… – rzucił Keith i pokręcił głową.
Obiecał Ginie określoną ilość płócien, ale jak na złość, gdy zostały mu dwa do końca zupełnie stracił wenę na malowanie. O ile jeszcze wcześniej, od razu po złożonej przez dziewczynę propozycji, przepełniony był pomysłami i miał wrażenie, że ręka luźno i płynnie przelewa je na płótno, tak teraz już od kilku dni jego zabieranie się za to polegało tylko i wyłącznie na długim wpatrywaniu się w białe podobrazie. Przygryzając wargę, wpatrzył się w błękitne oczy chłopaka i widząc w nich ten zadziorny błysk, mimowolnie uśmiechnął się krzywo.
Ethan widząc ten grymas oblizał się tylko i przygryzając od środka policzek, wrócił spojrzeniem do czytanego tekstu.
Do wystawy zostały już tylko trzy dni, a Keith według niego i tak spisał się na medal.
Blondyn odetchnął głębiej i w końcu wrzucił pędzel do puszki, po czym podszedł do blatu, i oparł się o niego ramionami.
– Na pewno na coś wpadniesz… – rzucił chłopak tylko na sekundę odrywając wzrok od liter.
– Oby nie w piątek rano. – zauważył Keith – Zresztą i tak nic nie zdąży już dobrze wyschnąć, nawet jak teraz by mi się udało coś spłodzić… – rzucił nieco zirytowany. Szybko jednak oblizał usta i zerknął na Ethana.
Przesunął spojrzeniem po jego twarzy, przesłoniętej długą grzywką i pokręcił głową.
– Psujesz sobie oczy. – skarcił go i sięgnął ręką do jego włosów, by odgarnąć je do tyłu.
Chłopak uniósł na niego spojrzenie spod wachlarza gęstych rzęs i pokręcił głową.
– W dodatku wybrałeś najciemniejszy kąt na czytanie. – usłyszał jeszcze i szybko nadął policzki, po czym teatralnie przewrócił oczyma.
Keith widząc jego reakcje skrzywił się w uśmiechu, a w duchu sapnął podekscytowany.
To chyba było chore, ale on uwielbiał, gdy chłopak tak się zachowywał. Tak, jak nieraz przed zniknięciem, gdy w ten typowy, nieco wyniosły sposób przyjmował jego uwagi. Jak prawdziwy, wysoko urodzony, rozpuszczony panicz. Uwielbiał go karcić i zwracać mu uwagę, i widząc po oczach chłopaka, doskonale wiedział że nie tylko on to lubił.
Widząc jego opaloną twarz, na której zagościło przez chwilę zniecierpliwienie, sapnął cicho i zaraz wyciągnął dłoń do walających się po blacie starych, zaschniętych pędzli. Zbierając je w garść, sięgnął do stojącej nieopodal glinianej doniczki i zaczął je w niej układać. Jego myśli, jak zwykle popłynęły w kierunku chłopaka.
Nie miał pojęcia, jak mógł wahać się czy mogą ponownie być razem. Znał Ethana na wylot, a teraz, gdy chłopak był przy nim niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę był dużo spokojniejszy. Wiedział też, że ten zawsze był słaby i dawał się ponosić chwilom, przez co oczywiście rozumiał sypianie z przypadkowymi facetami, jednak teraz nawet nie miałby kiedy tego zrobić. Poza tym, pomimo tego że często zachowywał się tak, jak dawniej, bywały i chwile, w których był zupełnie inny. Taki, jak zaraz po powrocie – taki ciepły, czuły i nawet troskliwy. Keith widział jego starania, to jak szatyn często wypytywał go chociażby o jego przeszłość, chcąc wiedzieć o nim jak najwięcej. Widział też jego baczne spojrzenie, które stale badało rzeczy, które lubi, za którymi nie przepada, które go cieszą czy irytują.
I jak właściwie mógłby mu nie ulec? Nie dać drugiej, czy kolejnej szansy?
Ethan miał rację. Nie potrafił tak po prostu o nim zapomnieć, tak po prostu przestać go kochać.
Słysząc westchnienie, uniósł szybko spojrzenie na jego twarz.
Ethan znowu przyglądał mu się z czułością i lekką niepewnością, więc tym razem chyba zapowiadało się na jakąś poważniejszą rozmowę. Keith starał się przywyknąć do takiego chłopaka i z zadowoleniem zauważał, że dobrze mu to idzie.
– Co się stało, mmm? – dopytał łagodniejszym niż przed chwilą głosem i przerwał na chwilę upychanie pędzli w naczyniu.
Szatyn przygryzł wargę i odetchnął pod nosem.
Denerwował się nieco nadchodzącą wystawą. Wiedział, że galeria, w której pracowała Gina, była sponsorowana przez jego matkę i był niemal pewien, że spotkają się podczas wystawy.
Kiedy zaraz po powrocie był u matki, chyba po spotkaniu z Keithem był tak bardzo zdeterminowany, by powiedzieć to, co wtedy powiedział. Teraz jednak, chociaż wiedział, że nie zmieni swojego stanowiska, i że nie ulegnie rodzicom, po prostu obawiał się tego spotkania. Znał siebie dobrze, czuł że mimo wszystko brakuje mu rodziców i poprawnej więzi z nimi.
Widząc czujne spojrzenie Keitha pokręcił szybko głową.
– Zastanawiam się czy matka będzie na wystawie… – powiedział powoli i zatrzasnął trzymaną w rękach książkę, po czym odłożył ją obok.
Rzeźbiarz prychnął pod nosem i wzruszył ramionami.
– Wiesz… – zaczął oblizując usta – Nie występuję jako anonimowy artysta, a nie sądzę by uważali, że wystawa moich prac jest godna ich uwagi. – dokończył i zerknął na Ethana. Przecież doskonale pamiętał to, jak go wcześniej traktowali.
Widząc jego minę ugryzł się w język i przysunął do niego. Pogłaskał go po kolanie i ponownie odgarnął jego włosy do tyłu.
– A jeżeli będą? Co wtedy miałoby się stać? – zapytał ciszej, gładząc go uspokajająco po nodze.
Ethan wzruszył ramionami i szybko przykrył jego dłoń własną.
– Nie wiem, ale nie sądzę, że cokolwiek dobrego… – westchnął i zerknął na niego krótko.
Keith zgodził się skinieniem głowy i zaczął wyobrażać sobie różne scenariusze. W końcu jednak zaśmiał się cicho i pocałował chłopaka w policzek.
– Cóż… Całkiem prawdopodobne jest to, że twoja matka wyrazi jakąś niepochlebną opinię o moich obrazach. – rzucił lekkim tonem, już mając przed oczyma wyniosłą postać Catherine Linwood. – Ale raczej nie przejmę się tym za bardzo, więc… No i będą rodzice Giny, więc wolałbym by wszystko poszło bez zbędnych kompikacji. – dodał z uśmiechem.
Ethan szybko przygryzł wargę i skinął głowę. Zaraz jednak poderwał się i złapał mężczyznę bardziej za dłoń.
– A twoi rodzice? Będą? – dopytał, podekscytowany tym, że znowu ma okazję podpytać ukochanego o coś nowego – Fajnie byłoby ich poznać… – rzucił, błądząc spojrzeniem po jego dojrzałej twarzy.
Kieth odetchnął świszcząco i pokręcił głową. Tym razem jednak zamiast irytować się na chłopaka, objął go ramionami i wpatrzył się w jego oczy.
– Och, Ethan… – westchnął – Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym już kawał czasu temu. – powiedział i pogładził go po boku.
Z gardła chłopaka wydobył się tylko krótki jęk. W duchu, Ethan, aż uderzył się mocno w potylicę. Nie miał pojęcia o tym i ponownie zrobiło mu się cholernie głupio. O ile na co dzień chyba obaj przyzwyczaili się do tego, że chłopak nadgania w poznawaniu blondyna, to teraz poczuł się zupełnie tak samo, jak wtedy z tą głupią kawą.
Widząc minę szatyna, rzeźbiarz poczochrał go po włosach i skradł mu krótki pocałunek.
– Mmm… to było zaraz po tym, jak poszedłem do liceum. – wyjaśnił wpatrując się w jego oczy – Wracali z kolacji u znajomych, padał deszcz i… tak wyszło. – westchnął i posłał chłopakowi lekki uśmiech.
Ethan skinął głową i opuścił ręce po sobie.
– Cholera… Keith… – rzucił po kilku chwilach milczenia – Przykro mi… – wydusił jedyne co przyszło mu na myśl.
Mężczyzna ponownie poczochrał go po głowie.
– Mnie też, ale to już tyle lat, że naprawdę… – rzucił luźnym tonem – Co się stało, to się nie odstanie. – dodał.
– Wiem, – podłapał szatyn i spojrzał na niego marszcząc brwi – ale to tak beznadziejnie niesprawiedliwe.. – dodał ciszej, czując, jak coś staje mu w gardle – Najpierw oni, później Jane… – powiedział i złożył głowę na podciągniętych pod klatkę piersiową kolanach – A… mieszkałeś później z dziadkami…?
– Nie. Przez kilka lat w sierocińcu, a później poszedłem do pracy i na studia.
– Musiało być ci cholernie ciężko. – westchnął chłopak, konfrontując ze słowami blondyna swoją przeszłość.
Keith wzruszył ramionami.
– Rodzice odkładali na moje studia, więc nie było źle. – zaśmiał się cicho i powoli wsunął rękę na jego policzek – Ale mówię prawdę, Ethan… Nie musisz tym się tak przejmować. – dodał widząc w jego oczach wiele skrajnych emocji – Naprawdę. Ważne jest to, co teraz, prawda? – uśmiechnął się, unosząc palcem jego podbródek ku sobie.
Szatyn pokiwał żywo głową.
Szybko jednak poczuł dziwne uczucie, które złośliwie szeptało mu, że on ma rodziców, luksus, którego nie posiada Keith, i jak ich traktuje? Jak oni w ogóle traktują siebie nawzajem? Mężczyzna pewnie niejednokrotnie marzył o tym, by mieć jakąkolwiek rodzinę, a oni mając ją, nie potrafili ani jej uszanować, ani docenić.
Kiedy pomyślał też o tym, że gdy w końcu Keith znalazł Jane, ona umarła, zrobiło mu się jeszcze gorzej. Później on i jego fanaberie i te problemy, których mu przysporzył. Jak w ogóle możliwym było to, że zawsze miał wrażenie, że Keith jest taki… szczęśliwy, pewny siebie i pogodny? Po tym wszystkim?
A może po prostu był tak bardzo zapatrzony w siebie, że tego nie widział?
– To, co teraz, Ethan… – powtórzył blondyn, wyrywając go z zamyślenia.
– Kocham cię… – szepnął Ethan i spojrzał mu głęboko w oczy – I do cholery, teraz już będziesz zawsze szczęśliwy. – dodał i zamrugał zaskoczony, gdy rzeźbiarz roześmiał się w głos.
Keith zanosząc się śmiechem, przysunął się do twarzy chłopaka i skubnął jego wargę.
– Też cię kocham. – rzucił i przekręcił go w swoją stronę.
Ethan wpatrując mu się szczerze w oczy, sam zaśmiał się lekko i zaraz objął go udami w pasie. Wsuwając ręce na jego szyję, trącił nosem jego policzek.
Mężczyzna ponownie sięgnął dłonią do jego twarzy i unieruchomił ją, łapiąc za podbródek.
– Pachniesz terpentyną… – rzucił chłopak ocierając się o jego rękę i skrzywił się lekko.
Niby przyzwyczaił się już do jej nieprzyjemnego zapachu, jednak palce Keitha zdawały się być nią niemal przesiąknięte. W mig jednak doszedł do wniosku, że ten zapach, który kojarzył mu się jedynie z ostatnimi dniami spędzonymi w tym warsztacie, tak naprawdę bardzo mu się podoba i w pewnym sensie pobudza.
– Mmmm… – zamruczał nisko Keith i drugą dłonią ścisnął udo szatyna – Zawsze lubiłem ten zapach…
Ethan, który poczuł dreszcz przebiegający jego plecy na dźwięk tego głosu, skinął głową.
– Ja chyba też zaczynam go lubić… – szepnął i oblizał usta – A… z jakim zapachem ja ci się kojarzę…? – zapytał nagle i spojrzał na niego żywiej.
Kieth zmrużył oczy w zastanowieniu i zaraz zaśmiał się pod nosem.
– Z zapachem seksu. – powiedział szybko, a Ethan stłumił jęk zawodu i chęć dopytania go tak na poważnie. Przygryzając wargę, przysunął się bliżej jego ciała i docisnął do jego krocza.
– Podoba mi się… – rzucił i zsunął dłonie na jego twardy tors.
Masując jego klatkę piersiową, zacisnął mocniej uda. Już po kilku chwilach dostrzegł, jak sutki mężczyzny twardnieją i zaczynają się odznaczać pod cienkim materiałem bokserki.
Keith odetchnął głębiej i przyglądał się jego długim rzęsom. Przesuwając ręką w górę i dół jego uda, wypchnął kilka razy biodra do przodu i uśmiechnął się krzywo. Z zafascynowaniem śledził jak chłopak powoli pochyla się do jego ciała i jeszcze nim objął ustami twardą brodawkę, zerka na niego prowokująco. Nie czekając na nic, złapał go za włosy i wcisnął jego twarz w swój tors.
– Ugryź… – szepnął chrapliwie lecz odpowiedział mu tylko zduszony jęk Ethana. Zaraz też poczuł, jak ten posłusznie spełnia jego polecenie i zaciska mocno zęby. Zasyczał głośno przez zęby i ciągnąc za włosy oderwał od siebie kochanka.
Napotykając jego powłóczyste spojrzenie poczuł przeszywający jego ciało prąd. Trudno było mu się powstrzymywać przy nim. I w tej chwili żałował, że robił to tak długo.
Szarpnął go mocniej do tyłu, by wyrwać z jego usta materiał koszulki, po czym pochylił się nad nim i wpił zdecydowanie w jego wargi. Penetrując je głęboko, wsłuchiwał się w powietrze, które Ethan wypuszczał ze świstem przez nos. Walcząc z jego językiem i drażniąc się z nim, szybko zaczął falować biodrami i oddychać głębiej.
– Keith… – sapnął szatyn w usta mężczyzny i zaczął podwijać bokserkę ku górze.
Jego dłonie szybko zostały odepchnięte i to Keith pierwszy zdarł z niego koszulkę. Kiedy to zrobił, odsunął się lekko i przesunął wygłodniałym spojrzeniem po jego opalonym torsie. Masując kciukami jego ładnie wyrzeźbione ciało odetchnął głębiej.
– Słucham… – rzucił mężczyzna i oblizał lubieżnie usta. Nie czekając jednak na odpowiedź, ponownie zacisnął palce na jego włosach i zaczął niecierpliwie obcałowywać jego szyję.
Szatyn wyginając się pod jego ustami, podparł się z tyłu rękoma i nadstawiał do jego ust. Poruszając zmysłowo biodrami, odchylił głowę na kark, wciskając się w jego krocze. Szybko tracił panowanie nad sobą i swoim ciałem, które nie zamierzało przepuścić tej okazji. Spragnione, natychmiast reagowało na stanowcze usta Keitha i jego szorstkie dłonie.
Po kilku minutach takich pieszczot, Keith pochłonięty przez ciało kochanka, sięgnął w końcu do jego krocza i pomasował go po nim. Od razu poczuł nabrzmiałego penisa, który idealnie wypełnił jego dużą dłoń. Rozpiął więc pasek i spodnie szatyna, by jak najszybciej go zobaczyć i dotknąć, a kiedy to się stało, ponownie oblizał się wbijając wzrok w różową główkę sztywnego penisa.
– I… i jak…? – jęknął Ethan czując opuszki palców rzeźbiarza, naciskające na jego członek, który tak dumnie wystawał ze spodni.
– Bardzo ładnie. – pochwalił go mężczyzna zaczynając stymulować go dłonią. Pieszcząc go, ponownie wychylił się do jego ust. Ethan bardzo szybko reagował na jego poczynania i już po kilku chwilach zaczął się niecierpliwić. Keith czuł to doskonale. Jego podrygujące biodra, pięści, które zaciśnięte wbijały się w blat i pomruki, które coraz częściej z siebie wydawał. Gdy chłopak ponownie odrzucił głowę do tyłu, blondyn zaśmiał się pod nosem i unosząc go lekko zsunął z jego bioder ubranie. Zdzierając je do kolan niecierpliwymi szarpnięciami, w końcu odsunął się od niego. Kiedy odrzucił na bok wszystkie ubrania objął wzrokiem jego ciało.
Ethan, gdy tylko jego nogi zostały uwolnione z krępujących je nogawek, podciągnął je do siebie i oparł się stopami o brzeg blatu. Rozłożony przed kochankiem, oddychał głęboko. Nie czując jednak żadnego dotyku wyprostował szyję i zerknął na stojącego przed nim blondyna.
Rzeźbiarz studiował uważnie jego ciało i zadrżał aż widząc teraz już zupełnie idealnie, sztywnego penisa, stojącego między udami szatyna. Jego gładka skóra przyciągała do siebie jego wzrok i dłonie. Ethan był piękny, tak bardzo seksowny. A to jego spojrzenie. Nieco wyczekujące, niecierpliwe i rozpalone. Skupione tylko na nim, a jednocześnie jakby odległe i zamglone, jakby już przed jego oczyma stał nagi i wciskał się w jego szparkę.
W momencie, gdy Keith zbliżył się do niego i zacisnął palce na jego udzie, drgnął mocniej.
Porażony nowym pomysłem zaśmiał się i zafascynowanym wzrokiem chłonął różowe, stręczące sutki, zgrabną szyję i odstające lekko obojczyki.
– Ethan… – rzucił na wydechu i zaśmiał się ponownie – Jesteś cudowny… ! – dodał i szybko złapał go za głowę przyciągając do mocnego pocałunku.
Przymknął na chwilę oczy sprawdzając, czy pod powiekami dokładnie pamięta najdrobniejszy szczegół i ponowie się zaśmiał.
Szybko odsunął się od kochanka i w kilku krokach znalazł się przy sztaludze. Widział już to przed oczyma. Cudowny projekt na więcej niż dwa płótna. Zdecydowanie.
Drżącymi z podekscytowania palcami wycisnął nieco farby na brudną deseczkę, która służyła mu do mieszania kolorów i zerknął jeszcze na chłopaka.
– Keith…? – rzucił niepewnie szatyn i złączył uda.
Po chwili wahania zszedł z blatu i sięgnął po ubrania.
– Nie! – rzucił szybko rzeźbiarz i przesunął po nim rozbudzonym spojrzeniem. – Cholera Ethan, muszę to namalować… – rzucił niecierpliwie – Najwyżej nie wystawię, ale… jesteś idealny… – dodał, obrzucając spojrzeniem jego rozpalone ciało – Sam zobaczysz.
Ethan uśmiechnął się krzywo i w końcu skinął głową. Po kilku sekundach wahania podszedł do mężczyzny i otarł się sztywnym penisem o jego udo.
– I nie może to poczekać? – zapytał przygryzając płatek jego ucha.
Keith westchnął, dobierając sobie paletę kolorów i w końcu uniósł na niego spojrzenie.
– Jak skończę to… – szepnął i oblizał usta – Przywiążę cię do łóżka, zaknebluję, cholera, mogę cię nawet wychłostać, tylko, jak skończę… – rzucił, a widząc jego intensywne spojrzenie Ethan nie był w stanie zrobić nic innego jak skinąć ulegle głową.
Nie odsuwając się od niego, po chwili przesunął dłonią po jego plecach i przytulił się do niego mocno. Wsunał dłonie na jego brzuch, a następnie zsunął na krocze. Odetchnął drżąco w kark rzeźbiarza, czując, że ten również jest już twardy.
– Na pewno nie wolałbyś najpierw… – zaczął, masując go sugestywnie lecz Keith od razu pokręcił głową.
– Och, kochanie… – zaśmiał się blondyn, czując przy swoich pośladkach wzwód chłopaka – Teraz to pędzel jest moim penisem… – rzucił przez ramię i przesunął wzrokiem po wybranych kolorach. Zaśmiał się nadal podniecony i odetchnął głęboko. Chyba nigdy nie czuł tego aż tak bardzo, chociaż miewał dawniej takie ataki weny. Ale ten obraz przed jego oczyma był taki piękny. I zdecydowanie musiał go mieć.
Ethan jęknął zaskoczony i pocałował go lekko w kark.
– Co? – dopytał marszcząc brwi. Po chwili dopiero pokręcił głową rozbawiony – Jak Dali? – zachichotał.
Keith skinął głową i ujął w rękę pędzel.
– Wiesz… wolałbym cię widzieć przed sobą, jeżeli już… – westchnął wahając się przez chwilę.
– Czemu…?
– Bo lubię widok twojego stręczącego kutasa, więc póki stoi możesz mnie jeszcze trochę natchnąć. – rzucił przez ramię blondyn.
Ethan jęknął ponownie i poczerwieniał na policzkach. Szybko sięgnął do jego warg i pocałował go mocno, po czym ocierając się o niego zmysłowo, w końcu wrócił na swoje miejsce przy blacie.
Opierając się o niego z tyłu rękoma, spuścił wzrok na swojego penisa i po chwili przesunął po nim ręką.
– Wolę twoją prawdziwą spermę, niż farby… – rzucił jeszcze nawiązując do poprzedniego komentarza i unosząc wzrok na Keitha.
Blondyn sapnął tylko i sięgając dłonią do krocza, poprawił je lekko.
– Zerżnę cię… – obiecał jeszcze i oblizał usta – I nie waż się kończyć. – zagroził widząc jak chłopak się dotyka.
Posłał mu jeszcze jedno głębokie spojrzenie nim zupełnie skupił się na płótnie.

Przechadzając się między filarami, Ethan nie mógł zetrzeć z ust krzywego uśmiechu. W końcu po raz kolejny tego wieczoru, zatrzymał się przed jednym z płócien i obrzucił je uważnym spojrzeniem. Było wprost nieziemskie i wcale nie chodziło o to, że widział na nim po prostu siebie. Nie wiedział też czy dla innych było to oczywiste, jednak nawet Gina, gdy tylko razem z kochankiem je przywieźli, od razu po zerknięciu na nie, spojrzała i na niego.
Ciemne, chłodne kolory tła i kontrastująca z nimi postać klęcząca przodem z rozłożonymi szeroko kolanami – wszystko było tak zupełnie nierealne. On jednak bez trudu dostrzegał to, jak wiernie Keith oddał go na pracy – jego ramiona, dłonie prowokująco oparte o rozchylone uda i usta tak lekko wykrzywione w nieco kpiącym, nieco smutnych uśmiechu. Czerń materiału lejącego się przez jego podbrzusze, zgrabnie zachylała się w jednym miejscu ni to odsłaniając, ni zakrywając wzwód i sam już nie wiedział czy bardziej wyglądała na jedwab, czy może na obsceniczny lateks. Chłopak odruchowo już przekręcił głowę by spróbować zajrzeć po tę krawędź materiału i był niemal święcie przekonany, że w cieniu dostrzegł zarysy pulsującego podnieceniem penisa. Kiedy ponownie powiódł spojrzeniem wyżej, przez gładki tors i różowe, sterczące sutki, dotarł do luźno opuszczonych ramion i dumnie wyprostowanej szyi. Gdy spojrzał na usta, poczuł się niemal tak, jakby wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze jeszcze te kilka miesięcy temu. Ładnie zarysowana szczęka i nos, w końcu burza poplątanych włosów, przekrywająca połowę twarzy, która dla niego miejscami jawiła się jako jakiś diadem czy korona. Wokół jego nóg podłoga usłana była gnijącymi jabłkami, a on niemal już czuł ich winny zapach, i tylko jedno jedyne, leżące najbliżej prawej dłoni, której palcami do niego sięgał, było soczyście czerwone i lśniące, przygryzione lekko lecz białą częścią obrócone w bok. Ponowie Ethan spróbował zajrzeć z boku i chociaż absolutnie mu się to nie udało miał dziwne przeczucie, że i ono już gniło.
Widząc obraz po raz któryś aż odetchnął zaskoczony. Praca był dosyć ponura, a i gdyby doszukiwał się głębszego sensu pewnie nie byłby nim zachwycony. Tylko że czuł bijącą od niego taką pasję, że włoski na plecach niemal stawały mu dęba, jakby czuł wbite w niego spojrzenie Keitha, jakby miał zaraz podejść do niego na obrazie i przewrócić go na plecy, i zacząć go mocno posuwać, rozcierając zgniłe owoce na miazgę. I cholera, to wyobrażenie wcale go nie odpychało.
W końcu, z trudem odrywając wzrok od płótna, Ethan zerknął w kierunku podestu, przed którym stało kilka osób. Między nimi oczywiście ON, z narzuconą na cienką koszulkę marynarką i opięty w ciemne dżinsy, prezentował się naprawdę zjawiskowo. Nie tak, jak w tym zupełnie niedopasowanym garniturze, w którym spotykał się ze swoimi klientami, ale tak inaczej, jakby wiedział już od początku, że chłopak będzie pożerał wzrokiem jego uda, pośladki i szeroki tors. Jakby ubrał się tak zupełnie specjalnie.
Sala nie była zatłoczona, ale i tak, jak wcześniej mówił rzeźbiarz, było w niej o wiele więcej osób niż przypuszczał. Ethan jednak i tak musiał rozstać się na jakiś czas z kochankiem, który stale był przez kogoś zagadywany, lub przedstawiany przez Ginę kolejnym osobom. Chłopak starając się nie być zazdrosnym, obserwował go ukradkiem i wzdychał do swoich fantazji.
– Jesteś taki oczywisty. – usłyszał nagle przy sobie i wyprostował się jak struna.
Kiedy się odwrócił od razu założył ręce na piersiach i uśmiechnął się szerzej na widok matki. Widziała? Poznała go? Już po tym jak wystawa została oficjalnie otwarta, gdy Keith musiał wygłosić kilka słów do gości, zauważył jak kobieta razem z mężem wkracza do wnętrza. Oczywiście pokręcił aż głową, wiedząc, że w ten sposób matka chciała wyrazić raczej lekceważenie niż zrobić sobie dobre, efektowne wejście.
– Witaj matko. – rzucił i jeszcze skinął głowa ojcu. Oboje zupełnie się nie zmienili, nadal tacy zdystansowani i zimni, wzbudzali wokół siebie niemiłą, sztuczną atmosferę.
– Wypada, byś się z nami pierwszy przywitał. – zauważyła chłodno Catherine.
Ethan odetchnął tylko i zlustrował dyskretnie jej nienaganny ubiór i postawę, po czym aż pokręcił głową.
– Nie wypada się spóźniać. – odbił piłeczkę i spojrzał jej pewnie w oczy.
Wcześniej dostrzegając postać matki w tłumie obawiał się nieuniknionej konfrontacji. Teraz jednak sam już nie wiedział czemu, był zupełnie spokojny, czy to przez ten obraz?
Catherine pokręciła dumnie głową.
– Nie wiem, co ty sobie wyobrażasz…. – syknęła w końcu – Znowu to robisz…
– Co takiego? – dopytał Ethan.
– Matka mówi o tym kompromitującym płótnie. – powiedział zduszonym głosem Leonard – Znowu nas ośmieszasz…
Chłopak zaśmiał się i wzruszył ramionami.
– Jest odrażające, jak w ogóle mogłeś pozwolić temu mężczyźnie się tak przedstawić…! – wycedziła kobieta i pokręcił głową.
Od razu rozpoznała na obrazie swojego syna. Zupełnie nie rozumiała jak ten mógł pozować mężczyźnie w ten sposób. Nie oczekiwała po tej wystawie niczego godnego uwagi, jednak widząc tę konkretną pracę, miała wrażenie, że nogi się pod nią uginają. Nie dość, że Ethan tak bardzo im szkodził swoim zachowaniem, orientacją, tak teraz zdawał się mieć zamiar zupełnie ich skompromitować.
– Mnie bardzo się podoba. – powiedział chłopak, starając się by duma w jego głosie była wyraźnie słyszalna.
Catherine zmarszczyła idealne brwi i zrobiła jedną ze swoich min, zupełnie zirytowana podejściem Ethana.
– Daliśmy ci tyle szans. A ty? Jak się nam odwdzięczasz? – wycedziła – Obaj tego pożałujecie! – dodała i odwróciła się zamaszyście.
Ethan widząc jej, jak mu się wydawało, teatralne ruchy odetchnął tylko i rozejrzał się na boki. Oczywiście zwrócili swoją uwagę, jednak skwitował to kolejnym wzruszeniem ramion, po czym ponownie odwrócił się do tego odrażającego dzieła i uśmiechnął się szeroko.
Było cudowne.

12 uwag do wpisu “Till We Are Vol. 3 Ch.14

  1. Witam,
    a tak Keith namalował Ethana, było urocze, choć słowa matki boję się co wymyśli…
    Dużo weny życzę Tobie…
    Pozdrawiam serdecznie

  2. Ethan <333 Nareszcie. Stęskniłam się. Za nim i za Keithem. Kocham ich normalnie. Są moją ulubioną parką w tym opowiadaniu. Fajnie, że zaczęło się między nimi wreszcie układać. Ale to tylko przypomina, że opowiadanie nieubłaganie zmierza ku końcowi. Będę za nimi okropnie tęsknić po jego zakończeniu.
    Matka Ethana to suka i na dodatek nie zna się na sztuce. Toż to obraz przedstawiający Ethana to cudeńko. Aż bym chciała zobaczyć w realu, choć opis sam w sobie pobudza wyobraźnię. Zastanawiają mnie te jabłka i ich symbolika. Bo chyba coś oznaczają, prawda? Może byłych kochanków chłopaka, albo jego stare grzeszki (choć w pewnym sensie na jedno wychodzi XD). Sama nie wiem… Raczej nie są przypadkowym dodatkiem jak kwiatuszki na kiczowatych obrazkach. Ok, nie wnikam. Obraz naprawdę świetnie opisany. Ale rozwaliło mnie to, jak zostawił chłopaka w takiej sytuacji i pobiegł do swoich farbek. A biedny Ethan nie wie, co się dzieje XD Ale cóż poradzić, jak Keith miał tak nagły przypływ wena, Wen to okrutne stworzenie, które przychodzi, kiedy samo ma na to ochotę, a nie kiedy go potrzebujesz najbardziej. Więc Keith nie mógł tego zignorować, bo wen mógłby go opuścić i nie wiadomo kiedy wrócić XD Ethan oficjalnie został muzą Keitha.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Już się boję, co tej wrednej babie może przyjść do głowy, żeby uprzykrzyć życie swojemu synkowi.

    "Szarpnął go mocniej do tyłu, by wyrwać z jego usta materiał koszulki, po czym pochylił się nad nim i wpił zdecydowanie w jego wargi." – "ust".
    "Chłopak odruchowo już przekręcił głowę by spróbować zajrzeć po tę krawędź materiału i był niemal święcie przekonany, że w cieniu dostrzegł zarysy pulsującego podnieceniem penisa." – "pod" i przecinek przed "by".
    "- Jest odrażające, jak w ogóle mogłeś pozwolić temu mężczyźnie się tak przedstawić…! – wycedziła kobieta i pokręcił głową." – pokręciła". I chyba lepiej by brzmiało, jakby po "odrażające postawić kropkę.

    Pozdrawiam i życzę weny :)

  3. Ten rozdział jest cudowny! Uwielbiam ich. I nie wiem czy nie są czasem moją ulubioną parą w TWA.
    Chłopak się zmienia, artysta rozwija… czegóż więcej chcieć? ^^
    Jestem ciekawa jak niby mieliby tego pożałować? Bo szczerze mówiąc, jestem się w stanie wszystkiego spodziewać po Catherinie… O ojcu nic nie powiem, bo to zwyczajna cipa jest i już…
    Po tym opisie obrazu, tak realistycznym, aż mam ochotę taki zobaczyć. Całą wystawę chciałabym obejrzeć!
    I cóż ja jeszcze mogę powiedzieć? No uwielbiam ich po prostu (wolę już nie wspominać o tym, że zauważyłam u siebie skłonność do faworyzowania par lubującym się w… ostrzejszych scenkach…-.-” ).
    Także tego. Mam nadzieję, że z nauką już luzy^^
    Pozdrawiam! ;)

  4. KEITH jest moim bogiem! <3 <3 <3 uwielbiam go od pierwszego rozdziału, w którym się pojawił. jest taki męski, stanowczy, a zarazem uczuciowy, uzdolniony artystycznie. i ta jego cierpliwość do panicza Linwooda! ogromnie mnie cieszy fakt, że Ethan docenił Keitha, że ten mu z kolei wybaczył i tworzą wspaniałą parę, która oczywiście jest moją ulubioną! ^.^ i ja również chciałabym zobaczyć to dzieło Keitha na własne oczy. Ethan taki nagusieńki musi wyglądać zjawiskowo! :D już odliczam dni do następnego rozdziału, w którym mam nadzieję zobaczyć właśnie tą dwójkę <3 <3 <3

  5. Ależ ja uwielbiam tę parę! ^.^ Jestem przekonana, że będzie mi ich cholernie brakowało po zakończeniu opowiadania, co niestety zbliża się dużymi krokami :C
    Ale póki co: rozdział wgniata w podłogę! O ile ostatnio pomyślałam, że wolę Ethana jako wrednego, humorzastego i rozpieszczonego panicza, tak teraz stwierdzam, że obie jego wersje mają swój urok :)
    Co do samego obrazu… Opisałaś go tak dokładnie, że bez problemu wyobraziłam sobie, jak mógł wyglądać w Twojej wyobraźni i nie mogę powiedzieć, że nie przypadł mi do gustu ;> Jednakże bardzo bym chciała zobaczyć go w rzeczywistości, więc gdybyś kiedyś o tym pomyślała~… :3 Tak tylko luźno sugeruję; zrozumiem, jeśli powiesz, że kategorycznie nie podejmiesz się takiego zadania, bo ja bym się nie podjęła ;p
    Ach, no i zapomniałabym o najważniejszym: zrobiło mi się bardzo ciepło na serduszku, czytając o tym, jak im się dobrze układa ^^

    Dzięki za tak uroczy rozdział! Pozdrawiam i życzę weny :)

    1. Heh, a byłam przekonana, że zmiana charakteru Ethana może nie wyjść do końca na dobre. xD
      Och ja bardzo bym chciała mieć talent Keitha i namalować go tak zajebiście jak sobie wyobrażałam. Ale kto wie? Może kiedyś? W każdym razie kategorycznie nie mówię nie.
      Tak, zasłużyli na trochę szczęścia C:

      Dziękuję i do zobaczenia! C:

  6. Napisałam ostatnio u Saki, że uwielbiam pary których relacje zaczynają się od „tylko seksu”, a później zaczynają ewoluować. Kurczę, to jest takie ekscytujące, a Ty tak to opisujesz, że aż czuję jak między nimi iskrzy. Choć Anthony i Theo są słodcy, to tych dwóch po prostu kocham.
    Co zrobią ci okropni rodzice Ethana? Mam nadzieję, że to nie zniszczy związku moich ulubieńców. Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów.
    Pozdrawiam i życzę weny :-)

    1. Ha ha, dziękuję! <3 Musze przyznać, że i ja to lubię. Lubię ich pisać. Są inni niż Tosiek i Theo, no i heh… I to jest fajne. xD
      Bardzo konstruktywna odpowiedź. xD
      Wiesz, ja mam wrażenie, że teraz to już nikt z zewnątrz nie zniszczy ich związku o ile sami będą o niego dbać. c:
      Trzymaj się cieplutko!

  7. ,,Domyślał się, że mężczyzna miał już duże doświadczenie, ale i tak, widząc go przy sztaludze niemożliwe się podniecał.” ~ ,,niemożliwie”
    ,,Miał też wrażenie, że sam Keith wystawia go na próbę, a on tym razem miał zamiar mu udowodnić, jak wiele jest dla niego w stanie w zrobić.” ~ chyba z duzo ,,w”
    ,,Widząc jego opaloną twarz, na której zagościło przez chwilę zniecierpliwienie, sapnął cicho i zaraz wyciągnął dłoń do walających się po bacie starych, zaschniętych pędzli.” ~ „blacie”
    ,,Kiedy zaraz po powrocie był u matki, chyba po spotkaniu z Keithem był tak bardzo zdeterminowany, by po powiedzieć to, co wtedy powiedział.” ~ chyba za duzo ,,po”
    ,,Mężczyzna pewnie niejednokrotnie marzył o tym, by mieś jakąkolwiek rodzinę, a oni mając ją, nie potrafili ani jej uszanować, ani docenić.” ~ ,,mieć”
    ,,Z zafascynowaniem śledził jak chłopak powoli pochyla się do jego ciała i jeszcze nim objął ustami twardą brodawkę, zeka na niego prowokująco.” ~ ,,zerka”
    ,,Po kilku minutach takich pieszczot, Keith pochłonięty prze ciało kochanka, sięgnął w końcu do jego krocza i pomasował go po nim.” ~ ,,przez”
    ,,Porażony nowym pomysłem zaśmiał się i zafascynowanym wzrokiem chłoną różowe, stręczące sutki, zgrabną…” ~ ,,chłonął”
    ,,Nie dosuwając się od niego, po chwili przesunął dłonią po jego plecach i przytulił się do niego mocno. Wsunał dłonie na jego brzuch, a następnie zsunął na krocze. Odetchnął drżąco w kark rzeźbiarza, czując, że ten również jeż już twardy.” ~ ,,nie odsuwając”, ,,wsunął” (troszke dziwnie to brzmi, jakby pod skore wsuwal rece), ,,jest”
    ,,W okół jego nóg podłoga usłana była gnijącymi jabłkami, a on niemal już czuł ich winny zapach, i tylko jedno jedyne, leżące najbliżej prawej d…” ~ ,,wokół”
    ,,Tylko że czuł bijącą od niego taką pasję, że włoski na plecach niemal stawały mu dęba, jakby czuł wbite w niego spojrzenie Keitha, jakby miał zaraz podejść do niego na obrazie i przewrócić go na plecy i zacząć go mocno posuwać, rozcierając zgniłe owoce na miazgę. I cholera, to w wyobrażenie wcale go nie odpychało.” ~ ,,Tylko, że…” , bez ,,w” przed ,,wyobrażenie”.
    No, jestem w duzym szoku, nie spodziewalem sie, ze Ethan sie zgodzi by Keith go namalowal. Ja osobiscie bym sie nie odwazyl :P
    Dobrze, ze sie przynajmniej postawil matce. Ciekawe jak by zareagowal rzezbiaz gdyby Ethan znowu im ulegl.
    Bede za nim tesknil kiedy to opowiadanie sie skonczy. Czasami mnie wkurzal swoim zachowaniem, ale i tak on jest swietny. Chodzi mi o Ethana <3
    Pozdrawiam

    Damiann

    1. Huuu…
      Po pięciokrotnym przeczytaniu i konsultacji stwierdzam, że to zdanie z wsunięciem dłoni NA brzuch, jest okej. Niemniej, dziękuję za pozostałe literówki.
      Cóż, Ethan nie należy raczej do bojaźliwych i myślę, że taki obraz według niego, jest całkiem niezłą prowokacją. Szczególnie kochanej rodzicielki. C:
      Och, nie wiem. Z jednej strony, Keith bardzo go kocha, z drugiej już mu pogroził, że jeszcze jeden wybryk i koniec.

      Pozdrawiam,

Dodaj komentarz