Till We Are Vol. 1 Ch.17

Ethan zwalił się z łóżka z okropnym bólem głowy. Klęcząc na ziemi sięgnął ręką do komórki leżącej na stoliku przy łóżku i z niedowierzaniem zerknął na wyświetlacz.
– Idę… – burknął pod nosem, słysząc  pukanie do drzwi.
Gdy otworzył drzwi aż zamrugał parokrotnie na widok białowłosego mężczyzny. Wczoraj naprawdę przesadził z alkoholem, a film urwał mu się gdzieś pomiędzy kolanami Keitha, a pustymi miejscami pozostawionymi przez Anthonego i tego jego… chłopaka. Jak się głębiej zastanowił, nie pamiętał nawet, jak znalazł się w domu, we własnym łóżku. I w dodatku sam.
Keith spojrzał na podkrążone oczy szatyna i uśmiechnął się kącikiem ust.
– Chyba nie obudziłem? – zapytał, podpierając się ramieniem o futrynę drzwi.
Ethan odsunął się, wpuszczając mężczyznę do środka.
– Nie. – powiedział sucho i nie do końca przytomny obserwował, jak mężczyzna rozbiera się przy drzwiach.
– Wpadłem, bo musimy poważnie porozmawiać. –  powiedział Keith, przechodząc do jasno umeblowanej kuchni – Wczoraj raczej nie nadawałeś się do takich rozmów. – wytłumaczył, otwierając lodówkę chłopaka i kręcąc głową na widok jej znikomej zawartości, wyjął z niej kilka warzyw.
Ethan nie miał  nawet siły, ani chęci protestować przeciw takiemu swobodnemu zachowaniu blondyna w jego mieszkaniu.
– No,  więc pomyślałem, że wpadnę…- kontynuował Keith, zaglądając do wszystkich szafek w kuchni.
– Ale chyba nie zrobiłem nic głupiego…? – zapytał chłopak, patrząc jak blondyn  włącza robota, by zmiksować warzywa i po chwili przelewa brudno zieloną papkę do szklanki, podstawiając ją chłopakowi.
– Robiłeś różnie rzeczy… – westchnął mężczyzna – Ale widzę, że niewiele z nich pamiętasz…
Ethan zmarszczył się, bo w głowie wciąż wiercił mu mikser i spojrzał podejrzliwie na mężczyznę.
– Co to jest? – burknął, wąchając podejrzliwie zawartość szklanki.
– Wypij. Świetne na kaca. – wyjaśnił i przeszukał  pozostałe szafki w poszukiwaniu tabletek od bólu głowy.
Kiedy w końcu je znalazł spojrzał wyczekująco na chłopaka, który zatykając nos, przełknął zawartość szklanki. Keith podał mu tabletki i szklankę z wodą.
– I jak, lepiej? – zapytał, przesuwając wzrokiem po szczupłej i gładkiej klatce piersiowej chłopaka.
Ethan złapał jego przenikliwe spojrzenie i przytrzymał je przez chwilę.
– To było ohydne. – powiedział w końcu odwracając wzrok i zerkając na resztki specyfiku w szklance.
– Nie ma być smaczne, ma pomóc. – zaśmiał się Keith, opierając o szafkę tyłkiem.
– A może chciałeś mnie otruć… – szepnął Ethan z błyskiem rozbawiania w oku i podszedł bliżej mężczyzny.
– A co bym z tego miał? – zapytał Keith, wpatrując się w jego twarz.
Nie wiedział już sam, czym się tak ekscytuje. Zanim poznał Ethana, do głowy by mu nie przyszło, by patrzeć w taki sposób na jakiegokolwiek faceta. Teraz uważnie studiował gesty chłopaka, a widok jego półnagiego ciała bardzo mu się podobał.
– Najpierw byś mnie przytruł, a później uprowadził i zażądał okupu pod moich rodziców. – usłyszał niski głos Ethana i uśmiechnął się lekko, gdy twarz chłopaka znalazła się bardzo blisko jego twarzy.
– Tak, tamta stłuczka też nie była przypadkiem. – roześmiał się Keith – Naprawdę, Ethan… Nie uważasz, że to chory pomysł?
Ethan prychnął pod nosem jak rozkapryszony kocur.
– To ile byś zażądał? – zapytał mrużąc oczy.
– Ile czego? – dopytał blondyn.
– Kasy. Za mnie. – sprecyzował chłopak, odsuwając się nieco i zakładając ramiona na piersi.
Keith otarł ręce w ścierkę i przyjrzał się krytycznie chłopakowi.
Arogancka mina Ethana nadawała mu uroku i mężczyzna nie mógł się oprzeć, by tego dalej nie pociągnąć.
Uśmiechnął się przebiegłe i wyciągnął dłoń, by odgarnąć grzywkę chłopaka, która przysłaniała pół jego twarzy.
– Zapłaciliby siedemset pięćdziesiąt  osiem tysięcy i czternaście centów? – zapytał.
– Zapłaciliby i milion. – zamruczał Ethan, chociaż od razu pomyślał, że daliby i dwa o ile sprawa nie wyciekłaby dalej. W końcu chodziło o wizerunek rodziny, który i tak psuł swoją orientacją.
– Bardzo dobrze, jednak wystarczy mi tyle ile wymieniłem wcześniej. – powiedział blondyn – To teraz chyba pora na telefon do szanownych rodziców, hm? – zapytał rozbawiony. – Przestań już Ethan, to naprawdę ważne. Skup się.
Ethan zmarszczył się nieprzyjemnie i założył ręce na ramiona, posyłając rzeźbiarzowi wyczekujące spojrzenie.
– Rozmawiałem ostatnio z twoją matką i ona… ona chce cię wysłać na terapię reparatywną..  – powiedział szybko Keith, opanowanym głosem.
Oczy chłopaka powiększyły się najpierw, a zaraz potem zwęziły ciskając w blondyna piorunami.
– Co ty pieprzysz…? – zapytał zduszonym głosem.
Keith podrapał się po policzku.
– Mówię ci tylko… Ja wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, ale…
– No, kurwa, nie! – warknął chłopak – Przychodzisz tutaj nieproszony i śmiesz jeszcze oczerniać moją matkę? Wynoś się!
To przecież było niemożliwe. Matka nie zrobiłaby czegoś takiego… A nawet jeżeli tak, to na pewno nie mówiłaby o tym obcym ludziom.
Keith podszedł do szatyna kładąc mu dłoń na ramieniu.
– Pomyślałem, że lepiej żebyś wiedział… – zaczął, z żalem patrząc jak chłopak odsuwa się od niego, a jego usta wykrzywiają się nieprzyjemnie.
– Wynoś się do jasnej cholery! – wrzasnął chłopak – Nie wiem po co zjawiłeś się w moim życiu, ale masz się z niego natychmiast wynieść!
– Może zamiast krzyczeć na mnie, mógłbyś porozmawiać z matką. Nic ci nie zrobią bez twojej zgody…
Ethan zadrżał z emocji.
Nie wierzył, ale jeszcze wczoraj miał ochotę na tego faceta jako zastępstwo Anthonego. I nie przeszkadzało mu to, że są tak bardzo różni, bo rzeźbiarz miał w sobie pewność siebie, która go bardzo podniecała.
– Ja chcę tylko twojego dobra. – powiedział Keith przechodząc przez salon i sięgając po płaszcz. Chyba powinien dać chłopakowi czas na zastanowienie się. Poinformował go zgodnie ze swoim sumieniem i teraz reszta należała do niego.
– Najpierw zgrywałeś wielkodusznego kolesia, by zdobyć moje zaufanie, a teraz? – warknął szatyn idąc za mężczyzną. – Po co to wszystko?
Keith zatrzymał się na chwilę i odwrócił do chłopaka.
– Niczego nie udaję. – powiedział spokojnie – Jeżeli nie chcesz mojej pomocy albo uważasz, że ci się narzucam to przepraszam. Najlepiej sam porozmawiaj ze swoją matką. Ja nie kłamię, Ethan.
Ethan spojrzał w  szczere, brązowe oczy mężczyzny i zmiękł. Nawet jeżeli był zdenerwowany, powinien nadal być uprzejmy, tak go w końcu wychowano.
– Nie mogę w to uwierzyć… – powiedział, łapiąc rękę blondyna w drodze po płaszcz – Faktycznie, matka ma dziwne jazdy, ale po co miałaby… – dodał spuszczając głowę. – Porozmawiam z nią. Na pewno zaszło jakieś nieporozumienie.
Keith przyciągnął go do siebie i przytulił, uśmiechając się, gdy poczuł pod palcami ciepłą skórę chłopaka. Może powinien to inaczej rozegrać? Ale czy zabawa w podchody zmieniałby sytuację i fakt, że Catherine Linwood naprawdę wpadła na taki pomysł? Nie, i im szybciej Ethan się dowie, tym będzie miał więcej czasu, by się jakoś do tego ustosunkować.
Szatyn poczuł jak jego serce przyspiesza, więc wtulił się bardziej w tors mężczyzny.
– Widocznie nie może się z tym pogodzić. – powiedział głaszcząc go po głowie. – Ludzie różnie reagują.
O tym, że wyszła z chorym pomysłem uwiedzenia przez niego Ethana wolał już nie wspominać.
Chłopak prychnął, myśląc intensywnie.
Nie wierzył mu. Ani jedno słowo, które przed chwilą padło, nie mogło być prawdą, a on powinien wywalić rzeźbiarza na zbity pysk i przestać się z nim kontaktować. Ale jego ciało samo lgnęło do rąk blondyna, do bijącego od niego gorąca. Poza tym musiał zachowywać się właściwie, jak człowiek na pewnym poziomie, pomyślał, starając się sobie wmówić, że to prawda, i że wcale nie ma ochoty przespać się z Keithem.
– Ty byś uwierzył w coś takiego…? – zapytał, ucinając swoje myśli.
– Pewnie nie… ale jakie ja mam powody, by kłamać?
Szatyn wzruszył ramionami. Dobrze wiedział,  że ludzie robią naprawdę różne, różne rzeczy.
– I jeszcze wczorajsze spotkanie z Anthonym… naprawdę chciałbym o nim zapomnieć. – westchnął, czując obejmujące go ramiona. – Ja go naprawdę… kocham… – szepnął – Powiedz mi Keith, w czym jestem gorszy od tamtego chłopaka…? Widziałeś go…
Blondyn westchnął ciężko.
– W niczym… – odparł, głaszcząc go po plecach – Nie zawsze wszystko układa się tak, jakbyśmy chcieli.
Ethan zaśmiał się cicho.
– Mówi to facet, na którego piękna żonka czeka w domu z obiadem…
Chłopak przerwał czując jak palce Keitha zaciskają się niemal boleśnie na jego ramieniu.
– Jane nie żyje, głuptasie. – zaśmiał się  nagle blondyn i rozmasował wcześniej uciskane miejsce.
Chłopak nawet nie miał pojęcia, jak bardzo Keith pragnął takiego scenariusza dla siebie. Ciepłego domu, pachnącego domowym obiadem z ukochaną Jane w oknie.
Ethan zesztywniał.
– Nie żyje…? – zapytał.
– Zmarła dwa lata temu na raka. – wytłumaczył Keith, wdychając zapach włosów chłopaka, który znowu, paradoksalnie kojarzył mu się ze zmarła żoną.
Ethan przytulił mocniej mężczyznę. Nawet nie wyobrażał sobie jak to jest stracić tak na zawsze kogoś, kogo się kocha. Nie móc go już nigdy zobaczyć. Co on by zrobił, gdyby coś stało się Anthonemu? Gdyby nie mógł go już więcej spotkać?
– Musi być ci ciężko. – powiedział jedyne, co mu przyszło na myśl.
Mężczyzna drgnął lekko.
– Chyba było. – powiedział – Nawet jeżeli oboje wiedzieliśmy, że umrze, ciężko było przyzwyczaić się do tego, że jej nie ma.  – odparł nie wiedząc co może jeszcze dodać.
Chociaż teraz żył normalnie, nic nie opisze stanu w jakim był zaraz po jej śmierci. Nic nie jest takie proste, jak mogłoby się z boku wydawać. Trzeba żyć dalej, ona by tego chciała, mówili wszyscy dokoła. I Keith doskonale pamiętał jej słowa, i słowa innych ludzi, ale dopiero po roku zdołał jakoś przejść nad tym do porządku dziennego.
– Bardzo mi ją przypominasz. – westchnął, ujmując twarz chłopaka w dłonie i patrząc mu w oczy.
Ethan zamrugał zaskoczony.
– Ja?
– Masz oczy bardzo podobne do jej oczu. I to mieszkanie… Oszalałaby, gdyby je zobaczyła. – uśmiechnął się blondyn.
Z każdą sekundą zauważał coraz więcej podobieństw do Jane i miał coraz większą ochotę pocałować i dotknąć bardziej chłopaka. Tak, jak wczoraj w tym klubie.
Keith pogładził go po włosach i po chwili namysłu odchylił jego głowę i pocałował delikatnie w usta. Były suche i bardziej mięsiste niż wargi jego żony, ale chyba wcale nie były gorsze. Po chwili spojrzał ponownie w szeroko rozwarte oczy Ethana.
– Aż tak bardzo, że nawet będąc hetero możesz mnie całować? – zapytał Ethan, nie sprzeciwiając się dłoniom blondyna, które objęły jego szyję.
Keith oblizał wargi i wpatrzył się w jego oczy.
– Przecież całowałem cię już wczoraj…
– No tak, ale…  – zająkał się chłopak. – Dzisiaj, to co innego…
– Sam już nie wiem, czemu myślę o tobie w ten sposób. – westchnął Keith, błądząc zafascynowanym spojrzeniem po ciele i twarzy szatyna.
– Mi to nie przeszkadza. – odparł chłopak przesuwając dłońmi po torsie mężczyzny.
Bardzo podobało mu się spojrzenie jakim przesuwał po nim Keith. Było tak głębokie i znaczące, jakby był tylko on.
Zupełnie jak spojrzenie Anthonego, gdy patrzył na Theo.
Ethan wspiął się na palce i pocałował delikatnie usta mężczyzny, masując powoli jego pierś. Cały czas wpatrywał się w brązowe oczy Keitha, patrzące na niego z uwielbieniem. Czuł, jak drżące palce starszego mężczyzny przesuwają się po jego barkach i zjeżdżając niżej, masują pieszczotliwie jego sutki.
Jęknął cicho i odsunął się od dominujących ust blondyna, by ponownie spojrzeć w jego pociemniałe z podniecenia oczy. Zadrżał czując mrowienie na całym ciele.
Czy tak właśnie czuł się tamten chłopak, gdy Anthony patrzył na niego takim głębokim, pełnym obietnicy i oddania spojrzeniem? Domyślał się też kim był teraz w oczach Keitha, ale nie chciał tego przerywać. Jeszce nie teraz. Później będzie miał czas na myślenie.
Keith tonął w błękicie oczu chłopaka. Momentami czuł się, jakby wpatrywał się w oczy Jane. Do tego ten zapach, który czuł od chłopaka, sprawiał, że zalewały go miliony wspomnień o żonie. Kiedy ją dotykał, całował, wzdychała tak samo, jak stojący przed nim chłopak. Pochylił się i pocałował mocno jego usta, a ich smak był tak bardzo podobny do smaku ust Jane, że aż zadrżał, nim odsunął się i spojrzał po raz kolejny w błękitne oczy. A może wszystko już mu się pomieszało? Czy mógł po dwóch latach dokładnie pamiętać tamten smak i zapach? Ale przecież kochał ją tak bardzo, więc powinien pamiętać je na zawsze.
Ethan, nie zrywając kontaktu wzrokowego, rozpiął kraciastą koszulę mężczyzny, pod którą ujrzał idealnie wyrzeźbiony tors blondyna, pokryty delikatnymi jasnymi włoskami. Mężczyzna był wyższy niż Anthony, ale Ethan był już niemal pewien, że zbudowani byli podobnie.
Keith przymknął oczy, czując na sobie dotyk delikatnych dłoni szatyna. Ethan rękoma nieustannie masował jego ciało, które szybko reagowało na pieszczoty. Czuł jak jego sztywniejący penis zaczyna napierać na zamek spodni.
– Patrz na mnie. – szepnął od razu chłopak i z ulgą dostrzegł ciepłe, podniecone spojrzenie brązowych oczu.
Zsunął dłonie na pasek mężczyzny i natychmiast go rozpiął. Nie spuszczając spojrzenia, rozpiął spodnie blondyna, które zaraz zsunęły mu się do połowy ud, a on dotknął gorącą dłonią dużego wybrzuszenia w obcisłych bokserkach. Kiedy powoli zsunął bieliznę z pośladków mężczyzny, poczuł jak uwolniony członek wypręża się ciężko w jego kierunku. Oblizał spierzchnięte wargi i przesunął ręką po buchającym gorącem penisie.
Keith odetchnął chrapliwie i wypchnął do przodu biodra spragniony więcej dotyku. Przyciągnął do siebie chłopaka, by bardziej pouczyć jego zapach i przesunął dużymi dłońmi po jego szczupłych plecach. Zaraz też zanurkował rękoma w szorty, w które ubrany był szatyn i zacisnął gorące dłonie na jego pośladkach. Nagrodzony westchnieniem, pomasował je jeszcze raz i zsunął dłonie na wnętrze ud chłopaka, drażniąc tym samym jego jądra.
Ethan zadrżał czując ukłucie podniecenia i również wypiął ciało do rąk mężczyzny, które od razu ściągnęły z niego bieliznę.
Keith zsunął krótko  wzrok na twardego, sztywnego penisa chłopaka, okolonego ciemnymi, zadbanymi włoskami i zadrżał widząc jak szatyn przesuwa drażniąco kciukiem po główce jego penisa. Sam przesunął powoli ręce na kutasa chłopaka i dotknął go pewnie, na co Ethan syknął przez zęby i zacisnął własną dłoń stymulującą penisa blondyna. Czuł jak kochanek dotyka go w ten dominujący sposób i już po chwili zbliżył się bardziej do niego, by otrzeć się  członkiem o penisa Keitha. Podniósł spojrzeniem spojrzenie mężczyzny i wpatrywał się w jego oczy z rozchylonymi wargami, które ściągnęły się od wydychanego przez niego  gorącego powietrza.
Keith zdusił głośne westchnienie, czując jak jego penis ociera się o kutasa chłopaka, w jego sprawnych dłoniach. Tonąc w błekitnym spojrzeniu, już po chwili odwrócił ich miejscami i przycisnął chłopaka do drzwi. Ujął go pod pośladki i zarzucił jego uda na swoje biodra, by być jeszcze bliżej ciała chłopaka.
Ethan jęknął zaskoczony i złapał rękoma za ramiona blondyna lecz już po chwili, pewny jego silnego uścisku, wrócił rękoma do pieszczenia ich penisów.
– Cholera… – syknął i wierzgnął biodrami, czując palce mężczyzny sięgające jego rowka. Zmarszczył brwi i jęknął, wypatrując się w oczy blondyna, który odwzajemniając rozpalone spojrzenie wbijał się  płynnie w jego ciało.
Ethan drugą dłonią sięgnął do jąder mężczyzny i już po chwili poczuł, jak jego palce są miażdżone między ich jądrami silnym pchnięciem blondyna.
Keith jęknął gardłowo i o ile to możliwe przyspieszył ruchy bioder, łomocząc chłopakiem o metalowe drzwi. Był już bardzo blisko końca, podobnie jak pojękujący Ethan, który drżąc w jego ramionach, chaotycznie dotykał ich obu. Wpatrując się wzajemnie w swoje oczy, czuli na twarzach gorące, urywane oddechy.
Keith przesunął palec na dziurkę chłopaka i nacisnął ją parokrotnie. Ethan zacisnął mocno dłoń na obu członkach i wygiął się, otwierając szerzej oczy.
– Ann… Ach….tak! – jęknął spazmatycznie i doszedł oddychając ciężko.
Keith czując wilgoć na penisie zadrżał i ujął mocniej chłopaka, który rozsmarowując spermę na członku mężczyzny, zaczął go szybko masturbować, nie dając sobie nawet okazji na złapanie głębszego oddechu.
Podrzucając biodrami, rozpłaszczył szatyna na drzwiach, dochodząc z głośnym pomrukiem. Przez chwilę wpatrywali się w siebie nieświadomymi spojrzeniami, czując jak ich drgające jeszcze mięśnie, uspokajają się.
Kiedy Keith opuścił chłopaka na ziemię, nie wiedział co powiedzieć. Oblizał nerwowo wargi, czekając niecierpliwie na jego ruch.
Ethan czując drżenie nóg, oparł się ponownie o nagrzane jego ciałem drzwi. Co się z nim działo? Podczas tego co się przed chwilą wydarzyło myślał niemal ciągle o Anthonym, jak zawsze, ale to było takie dobre i inne. Chciał więcej, chciał się z nim przespać, oddać mu się i to teraz ,natychmiast. Przesunął wzrok na grubego, błyszczącego od nasienia penisa mężczyzny. Naprawdę chciał go w sobie poczuć. Szeroki, lśniący od potu tors blondyna sprawiał, że Ethan wyobrażał sobie jak mógłby zostać przez niego zmiażdżony w łóżku. Ciekawe o ile lepiej czułby się przy Anthonym, pomyślał, spuszczając ponownie wzrok. Ciekawe o ile lepiej wygląda nago, o ile inaczej zachowuje się w łóżku? Jak wygląda jego twarz, gdy dochodzi…?
– Myślisz o nim… – rzucił niemal oskarżycielsko Keith i zaraz poczuł się jak idiota.
Przecież sam widział w chłopaku odzwierciedlenie Jane. Jej oczy, zapach… Więc jakim prawem ma mu za złe to, że myśli o tamtym facecie? Facecie, którego kocha?
Mimo wszystko, poczuł się źle. Chciał, by chłopak o nim myślał po akcie jaki  się między nimi wydarzył. Jego męskie ego aż wołało, by zdominował chłopaka, uwiódł, wybił z jego głowy tego drugiego.
Pochylił się i ze złością podciągnął spodnie, zaraz też zabierając się za zapinanie przepoconej koszuli.
– A ty o kim myślałeś wbijając kutasa w moją rękę?! – warknął chłopak i wyprostował się nago przy drzwiach.
Był aż tak przewidywalny?
– Myślałem o tobie. – skłamał Keith, zapinając pasek.
Po chwili sięgnął do tyłu, by poprawić włosy, które wysunęły mu się spod spinki.
Ethan tylko prychnął, nawet nie zerkając na blondyna.
– Pieprzenie… – syknął pod nosem i od razu poczuł jak silne dłonie mężczyzny unieruchamiają jego głowę, a ciało ponownie przyciska go do drzwi. Gorące usta zmiażdżyły jego wargi w agresywnym pocałunku. Chłopak odetchnął ciężko przez nos, łapiąc Keitha za poły koszuli  i przyciskając się do blondyna. Jego serce zaczęło tłuc jak szalone i jęknął poddańczo, czując jak miękną mu kolana. Chciał się z nim nadal kłócić. Dziwnie oczywistym wydało mu się, że ma prawo być zazdrosnym o byłą żonę mężczyzny, chociaż jedynym co ich łączyło była ta stłuczka sprzed kilku dni i przelana przed chwilą sperma.
Sam Keith nigdy wcześniej nie pomyślałby nawet, by pocałować faceta, a co dopiero dotykać go w jakimś seksualnym kontekście. Ale przecież był podniecony ciałem Ethana, jego zachowaniem. Podobało mu się to jak go dotykał i to do tego stopnia, że chciał się w niego wbić aż po same jądra i przyciskając go do tych pieprzonych, czerwonych drzwi tak mocno, by odcisnąć na nich ślad jego ciała. I patrzeć w te jego przeklęte, błękitne oczy Jane.
Keith, zły na siebie, że znowu o niej pomyślał, zerwał z wieszaka płaszcz i sięgnął do klamki.
Ethan ani drgnął.
Blondyn spojrzał na niego wyczekująco.
– Przestań zachowywać się jak gówniarz i daj mi wyjść. – powiedział w końcu, omiatając wzrokiem ciało chłopaka.
Ethan zmarszczył brwi. Musi coś wymyślić, by mężczyzna został jeszcze na chwilę, by chciał wrócić, gdy wyjdzie. Musiał, ten dzisiejszy orgazm był tego wart.
– Uciekasz… – zaśmiał się, przechodząc do stolika i sięgając po papierosy.
Naprawdę liczył, że wsiądzie tym na ego blondyna.
Keith zacisnął palce na klamce.
– Biedny heteroś. – zakpił Ethan – Pewnie jesteś w szoku, że dałeś sobie strzepać gejowi. – dodał, rozsiadając się na fotelu.
Keith odwrócił się do chłopaka. Jego wyeksponowane ciało aż krzyczało, by je ukarać. Ethan zachowywał się jak rozpuszczony bachor i Keith z chęcią dałby mu porządnego klapsa, w ten jego zarozumiały, jędrny tyłek.
– Nie wiedziałem, że możesz być tak cyniczny. – powiedział chłodno – Ale ja też potrafię. – uśmiechnął się krzywo, a Ethanowi aż dreszcz przebiegł po plecach. Zaciągnął się mocno papierosem i przeszedł do barku po butelkę wina.
– Nie wątpię. – rzucił, wyciągając alkohol i dwa kieliszki  – Wina? – zaproponował, wracając do stolika.
Keith uważnie obserwował ciało chłopaka. Tak, zdecydowanie było seksowne i warte grzechu, pomyślał.
– Jestem samochodem. – odmówił – Poza tym, właśnie wychodziłem. – powiedział twardym głosem, odrywając wzrok od penisa chłopaka.
Ethan otworzył butelkę i nalał sobie wina do kieliszka. Przechylił go jednym haustem i nalał kolejny. Uśmiechnął się czując cierpki trunek spływający mu po gardle. Podszedł do mężczyzny i zaciągnął się ponownie trzymanym w drugiej dłoni papierosem.
– Nikt nie każe ci wychodzić. – rzucił, zbliżając usta do ust blondyna,
– Ty wcześniej mi kazałeś. – odparł Keith kładąc władczo rękę na jego nagim biodrze.
Ethan zadrżał pod dotykiem szorstkiej dłoni rzeźbiarza.
– A ty jesteś taki posłuszny… – zamruczał chłopak ironicznie, przesuwając zimnym szkłem po policzku Keitha.
– Jestem… – potwierdził blondyn i przyciągnął do siebie chłopaka, by pocałować go mocno w usta.
Ethan jęknął i odchylił się, by uciec od warg blondyna. Te jednak od razu go złapały, a silne ramiona zamknęły go w stalowym uścisku.
Po kilku chwilach mężczyźni oderwali się od siebie, a Keith oblizał usta patrząc na ponownie pobudzonego penisa chłopaka. Nagle uświadomił sobie, że nie ma w nim już żadnej bariery, która powstrzymałaby go przed zaangażowaniem się w znajomość z chłopakiem.
Widział coraz więcej rzeczy, które go do niego przyciągały. Więcej cech fizycznych, kojarzących mu się z Jane. I ta jego butna postawa, też zupełnie jak ona czasami. Miał ochotę utrzeć mu nosa. Naprawdę.
– Ty też nie wydajesz się być takim jak cię oceniłem na początku. – powiedział w końcu, patrząc w oczy chłopaka. – Oprócz kilku cech fizycznych i zarozumialstwa nie masz z nią nic wspólnego… – dodał wbrew swoim myślom –  Jesteś…
– Jestem…? – prychnął chłopak
– Wredny, cyniczny i wykazujesz patologiczne skłonności do alkoholizmu. – odparł Keith.
Ethan roześmiał się tylko i napił się wina.
– Gówno wiesz. – powiedział, wracając na fotel i ponownie wbijając spojrzenie w rzeźbiarza. – Znaczy… Gówno pan o mnie wie, panie Hayward. – dodał, poważnym tonem i spojrzał na niego zmrużonym spojrzeniem.
Po chwili zagasił papierosa i łapiąc spojrzenie blondyna na swoim ciele, przesunął powoli dłonią to swoim torsie.
Keith odetchnął płytko i obserwował jak szczupłe palce chłopaka, przesuwają się po jego gładkiej skórze na brzuchu, aż w końcu zatrzymały się na  sekundę na udzie chłopaka.
– Tak wulgarne słowa z ust młodego panicza… – zakpił – Co powiedziałaby szanowna rodzicielka, gdyby to… widziała… –  oblizał spierzchnięte wargi, widząc jak szczupłe palce zsuwają się powoli na penisa chłopaka i zaciskają się wokół niego.
Sam Ethan zadrżał z podniecenia i wypiął minimalnie biodra, zaciskając aż pośladki. Przyjemne mrowienie rozlało się po jego ciele, gdy czując rękę na twardniejącym członku, widział wpatrujące  się w niego oczy mężczyzny.
– Całe szczęście, że nie widzi… – rzucił na wydechu.
W jasnym salonie Keith miał doskonały widok na to, co działo się  z ciałem szatyna. Widząc go nagiego, rozłożonego na fotelu, w jednej chwili miał ochotę podejść i zadrzeć do sufitu te jego szczupłe, umięśnione łydki, wbić się w jego ciało i ukarać go, za bezwstydne masturbowanie się przed jego oczyma. Powinien to zrobić, naprawdę. Zresztą narzędzie do wykonania kary już szykowało się w jego spodniach, więc wszystko przemawiało za tym, że powinien to zrobić.
– Annh.. Na- nadal jestem podobny do twojej żoneczki…? – westchnął ironicznie Ethan, wlewając zawartość kieliszka do gardła i próbując odstawić go po omacku na stolik. Masturbując się coraz szybciej nawet nie zauważył, że naczynie spadło z krawędzi stolika na dywan. Zaśmiał się tylko i poprawił na fotelu. Wzrok i obecność rzeźbiarza bardzo go podniecała i zaśmiał się aż z siebie w duchu. Był naprawdę niemożliwy. Kropelki potu wystąpiły mu na skronie, a on nadal wpatrywał się stężałą twarz blondyna i jego rozognione oczy, które w końcu odwzajemniły jego spojrzenie.
– Cholernie. – wydusił z siebie Keith i przełknął ślinę.
Lubił wyuzdany seks. On, Keith, lubił wyuzdany seks. I Jane lubiła. I Ethan też lubił. Nieskładne myśli wirowały w jego głowie. Wspomnienia nocy z Jane i te zupełnie sprzed chwili, spod znajdujących się za nim drzwi mieszały się z obrazem chłopaka, który oddychał coraz szybciej. Widział jak napletek na penisie szatyna marszczy się i naciąga z każdym ruchem ręki.
– Ja mam… mam kutasa. – rzucił chłopak drżącym, urywanym głosem.
– Ona miała dodatkową dziurkę. – usłyszał niemal natychmiast i poczuł kolejny, ostry impuls podniecenia.
Czuł, że jeszcze chwila i skończy, i to będzie kolejny silny orgazm. Jeszcze tylko chwila, tylko kilka słów Keitha. Ton głosu mężczyzny robił mu bardzo dobrze.
– Rżnąłeś każdą… z nich? – zapytał chłopak na wydechu.
Keith odetchnął ciężko i podszedł do fotela, w którym siedział szatyn. Opierając ręce na podłokietnikach pochylił się ku twarzy Ethana.
– Każdą. – potwierdził niskim, schrypniętym głosem – A ona piszczała i zwijala się, czując w nich mojego kutasa. – dodał z krzywym uśmiechem.
Ethan jęknął głośniej pod wpływem twardego spojrzenia blondyna i wypiął penisa w stronę jego bioder, spuszczając na nie na chwilę spojrzenie.
– A nie chcesz…? – zapytał nieskładnie i wrócił spojrzeniem do jego twarzy.
Keith zaśmiał się i złapał ręką za włosy chłopaka, odchylając jego głowę do tyłu.
– Zanurzyć  się w twojej? – zapytał głosem, od którego chłopak niemal od razu doszedł.
Ethan tylko pokiwał sztywno głową, marszcząc brwi i patrząc na mężczyznę mglistym spojrzeniem.
– T- tak.. – jęknął piskliwie i oddychając urywanie przyspieszył ruchy ręki.
Keith wzmocnił ucisk i pochylił się bardziej, wciskając go w fotel mocnym pocałunkiem. Szatyn masturbował się szybko, wypychając w górę biodra. Język starszego mężczyzny zachłannie penetrował wnętrze jego ust w taki sposób, że ledwie mógł złapać oddech. Kiedy poczuł jak silna dłoń Keitha ciągnie go mocno za włosy niemal je wyrywając, jęknął głośno i w ostatniej chwili skierował penisa na swój brzuch, by nie ubrudzić ubrania kochanka.
– Ooooch, tak, tak, tak… – powtarzał  bezmyślnie, napinając uda i wyginając się, by złagodzić ból wyrywanych włosów. Wtedy Keith przysunął usta do jego szyi i zagryzł na niej zęby. Ethan jęknął głośno z ulgą nawet tego nie czując. Zaróżowiony na policzkach rozluźnił w końcu mięśnie.
Keith puścił włosy chłopaka i ponownie nad nim   zawisł wpatrując się w jego rozgrzaną twarz, na której już po chwili pojawił się pewny siebie uśmieszek.
– Tak mi przykro. – zaśmiał się chłopak ironicznie – Będziesz musiał zostać dłużej, żeby mnie zerżnąć. Teraz nie mam już siły.
Keith odpowiedział na uśmiech Ethana, typowym dla siebie grymasem. Przesunął językiem po górnej wardze i zmrużył oczy.
– Teraz muszę już iść. Mam spotkanie z klientką. – odparł, zbierając palcem spermę z brzucha szatyna – Na wizytówce, którą ci ostatnio dałem, jest mój adres. Przyjdź wieczorem. – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Ethan spojrzał na niego żywym spojrzeniem. Ta obietnica, ten rozkaz cholernie mu się podobały. I to spojrzenie, takie władcze i głębokie. Bezwiednie pokiwał głową, lecz zaraz prychnął lekceważąco.
– Zobaczymy… – odparł butnie.
Nie był w końcu jego zabawką. Ani niewolnikiem. I nie będzie na każde  jego zawołanie, pomyślał nagle.
Mężczyzna odjął palce od brzucha szatyna i jednym, szybkim ruchem wepchnął  mu je do ust.
– Przyjdziesz? – zapytał  ni to prosząco, ni rozkazująco i zaciskając kciuk na podbródku chłopaka pokiwał jego głową. – Cieszę się. – dodał z lekkim uśmiechem.
Ethan sapnął przez nos i wcisnął w fotel. Nie wiedział co o tym myśleć. To było nieco brutalne, ale stanowczo mu się podobało.
Blondyn wyjął palce z jego ust i znacząc skórę chłopaka jego śliną, przesunął rękę na kark.
– Przyjdziesz bo jesteś rozpustny, napalony i lubisz seks. – powiedział mężczyzna takim tonem, że Ethan nie wiedział czy to nagana czy też nie.
Oddychając głęboko, patrzył zafascynowany w brązowe oczy przed sobą. Przez chwilę miał wyrażenie, że rzeźbiarz jest na niego zły i aż ciarki przeszły go na nagłą myśl,  że zostanie zaraz uderzony. Jeszcze bardziej zadrżał zauważając, że nie do końca miałby coś przeciwko.
Pokiwał powoli głową i już po chwili poczuł usta Keitha muskające jego wargi, odetchnął z ulgą i oddał powolny pocałunek.
Kiedy mężczyzna się odsunął, na jego ustach kwitł ten krzywy uśmiech.
Ogarnął jeszcze wzrokiem ciało chłopaka i po kilku chwilach podniósł upuszczony wcześniej na ziemię płaszcz. Kiedy go nałożył odwrócił się do niego ponownie.
– I Ethan… Porozmawiaj z matką. Najlepiej jak najszybciej. – powiedział i tym razem  szatyn wyczuł w jego głosie autentyczną troskę.
Skinął tylko głową i już po chwili sylwetka mężczyzny zniknęła za drzwiami. Podparł głowę na dłoni i przymknął oczy, przybierając surowy i poważny wyraz twarzy.
Nienawidził siebie za te wszystkie maski, które przybierał przed ludźmi. Nawet już nie wiedział jaki  jest naprawdę. Uprzejmy, dobrze wychowany i czarujący, jakim widziała go matka, czy może perwersyjny i arogancki, jaki był przed Keithem?
Po chwili pochylił się i poniósł upuszczony wcześniej kieliszek z podłogi.
Nie powinien już pić, powinien iść do matki, by porozmawiać o tej całej terapii. Ale naprawdę nie wierzył, że to prawda. Jakakolwiek była Catherine, nie mogłaby mu tego zrobić.
Chłopak uniósł się szybko z fotela i przeszedł do sypialni, gdzie zaczął przygotowywać sobie ubranie. Schludne i modne granatowe spodnie, grzeczna jasna koszula, dokładnie taka, jaka by się jej spodobała.

9 uwag do wpisu “Till We Are Vol. 1 Ch.17

  1. Witam,
    gorąco, choć tą informację mógł przekazać inaczej, ciekawe czy matka się tego wyprze…
    Dużo weny życzę Tobie…
    Pozdrawiam serdecznie

  2. Gorąco, gorąco~! *perv smile* naprawdę się NIE spodziewałam, że ten rozdział może zawierać TAKIE cudo.
    To było takie mrrrau i och… (po maturze utraciłam zdolność sensownego wypowiadania i pisania, ale whatever)

    Trochę mnie zdziwił ten wybuch Ethana przy tej sprawie z matką. Myślałam, ze wie jaka jest i do czego jest zdolna. A tu proszę jednak uczucie do rodzicielki. Myślałam, że między tymi ciastuszkami spraw potoczy się w innym, drastycznym kierunku, że się pokłócą i w ogóle. Ale ta opcja o wiele bardziej zadowala moje serducho i skaczę ze szczęścia ^^

    I OMG Jane lubiła wyuzdany seks, tak rzadko się spotyka by w opowiadaniu żonka lubiła takie cuda. Zawsze stereotyp, nudny seks z żonką w jednej pozycji raz na tydzień, dlatego panowie tak często uciekali.
    Naprawdę jakby żyła, i byś pisała o niej to bym ją pokochała od razu.

    Więcej perwersyjnych sytuacji, pikantnych szczegółów i WENY~!

    1. Ha! Dwa razy Cię zaskoczyłam, idzie mi coraz lepiej. xD
      No Ethan niby wie jaka jest jego matka,a le nie zapominajmy, że rodzice to rodzice, zawsze mają jakieś fory u swoich dzieci. Zwłaszcza, jeżeli są atakowani przez obcych. Chłopakowi zależy na nich. C:

      Och, Jane~~~Już sama nie wiem, czy odpisać, że na szczęście nie żyje, bo Keith może bez przeszkód kręcić z Ethanem, czy też, że szkoda, że zmarła~~~

      No… następny rozdział powinien Cię zadowolić. C:
      Dzięki! C:

  3. Czytam kolejny już rozdział i jestem pod niegasnącym wrażeniem Twojej twórczości i tego opowiadania. Nigdy nie ciągnęło mnie do tematyki obyczajowej, zawsze wolałam jakiś dreszczyk emocji i przygodę, nie sądziłam więc, że pozornie zwykłe losy architekta i jego wybranka wciągną mnie do tego stopnia. Samo opowiadanie jest niesamowicie wciągające, kolejne rozdziały pochłaniałam na jednym wdechu, nie mogąc oderwać wzroku od ekranu. Postacie, które stworzyłaś są bardzo interesujące – dokładnie skonstruowane, mają zdecydowanie ludzkie odruchy, a ich rys psychologiczny jest pełny i prawdopodobny. Theo jest bardzo ciekawą postacią, skrzywdzony przez ludzi i życie, niepewny, odnajdujący się powoli w nowej rzeczywistości, którą stara się dla niego stworzyć Anthony, bardzo przypomina mi dzikie zwierzątko – szczególnie na początku architekt musiał włożyć dużo wysiłku w ‘oswojenie go’ . Podoba mi się realistyczne podejście do tematu, nie mam wprawdzie rozległej wiedzy na temat tego jak należy postępować z molestowanymi osobami, jednak obawy chłopaka i jego problemy emocjonalne wydają mi się co najmniej prawdopodobne. Za to masz u mnie ogromnego plusa, bo raczej nie uwierzyłabym gdyby skrzywdzony chłopak od razu rzucił się w ramiona wybawcy, by razem wieść długie i szczęśliwe życie. Co do pozostałych postaci, to urzekł mnie Keith. Rzeźbiarz jest fantastyczną postacią, taką pełną ciepła i opiekuńczości, ale nie pozbawioną ludzkich odruchów i pociągów, jak udowodnił w klubie i mieszkaniu Ethana. Idealne proporcje czułości i wyuzdania. Pewną zagadką pozostaje dla mnie młody student, który jest chodzącą sprzecznością i niewiadomą, miota się w swoich uczuciach i pragnieniach. Z jednej strony zakochany w Anthonym zdaje się nie widzieć świata poza nim, z drugiej strony szuka zapomnienia w ramionach przypadkowych kochanków.

    Tyle w temacie uwag ogólnych, a co do dzisiejszego rozdziału to był jak zawsze fantastyczny i cudownie nieprzyzwoity :D. Dokonałaś czegoś co dotychczas uważałam za praktycznie niemożliwe – opisałaś nieprzyzwoitą scenkę między bohaterami nie posuwając się jednocześnie do wulgarności, co dało niesamowity efekt. Przyznam szczerze, że coraz bardziej zaczynam lubić tę konkretną parkę. Keith zapomina się przy Ethanie i ujawnia drugą stronę swojej osobowości, ale co ciekawe nie zaprzeczając jednocześnie przeszłości, zdaje się akceptować swoje uczucia do chłopaka i godzić je z pamięcią zmarłej żony. Ethan z kolei zrzuca przy rzeźbiarzu część noszonych na co dzień masek i wydaje się być sobą. Ciekawa jestem dokąd zaprowadzi ich ta mała fascynacja. Szczerze polubiłam tę parkę , więc mam nadzieję, że dalej niż do łóżka ;].
    Pozdrawiam i życzę weny
    kot_w_butach

    1. Taki długi i miły komentarz, a w nim tyle motywacji do dalszego pisania~~~
      Witaj kocie_w_butach, miło, że dajesz o sobie znać. C:
      Zawsze staram się, by każdy rozdział miał w sobie coś ważnego dla fabuły i skoro są wciągające i szybko się czytają, to znaczy, że mi wychodzi. Sama nie lubię czytać fillerów, obojętnie jak słodkie i rozkoszne by nie były, więc oszczędzam tez ludzi, którzy czytają moje opowiadanie. Super, że pomimo tego, że gustujesz w innych gatunkach, Till We Are zaintrygowało Cię na tyle byś, jak piszesz, wciągnęła się bez reszty w czytanie. To bardzo, bardzo wielki komplement! Dziękuję!
      Co do postaci, fajnie, ze tak je odbierasz. Nie ukrywam, że kilka razy poprawiałam rozdziały i w porównaniu do pierwszej wersji opowiadania, teraz jest zupełnie inaczej, lepiej. Zawsze obawiałam się, że ludziom nie będzie się chciało czytać o rozterkach Theo, bo w końcu to takie oczywiste, że po jego przejściach jest mu ciężko zaakceptować siebie i swoją orientację. Ale doszłam do wniosku, że tak musi być i tyle, chciałam by był prawdopodobną postacią, a nie sadzę by po czymś takim ktoś z łatwością poszedł do łóżka z kimś innym i szybko o wszystkim zapomniał.
      Keith pojawił się zupełnie z kosmosu. Naprawdę. Początkowo nie chciałam wprowadzać innej pary do opowiadania oprócz Theo i Anthonego, a sam Ethan miał być tylko epizodyczną postacią w trzecim rozdziale i odgrywać rolę rozpuszczonego, małego gejka przystawiającego się do architekta. Później pomyślałam, że w sumie mogę rozwinąć jego historię i czasami mam wrażenie, że to z Ethanem, a nie jakby się wydawało z Theo, utożsamiam się najbardziej (tak wiem, te pierwsze opowiadania i charaktery bazujące na przeżyciach i osobowościach autorów). Ethan po prostu jest jeszcze niedojrzały. Theo, po porządnej lekcji życia, musiał dorosnąć szybko, a Ethan? Ethanowi nigdy niczego nie brakowało, może oprócz rodziców, i wpadł chyba w ten syndrom ‚bogatego paniczyka’. Może mu się tylko wydaje, że tak bardzo kocha Anthonego, skoro potrafi sypiać z innymi? A może po prostu jest taki wyrachowany? Myślę, że sam jeszcze nie do końca wie kim jest, bo z jednej strony wymagania rodziców i z drugiej rówieśnicy i ‚prawa młodości’, i mam nadzieję, ze Keith mu pomoże to odkryć. Ale, ale… to miał być akapit o rzeźbiarzu…
      Zarówno Keith jak i Ethan nie są chyba do końca fair wobec siebie. Jednak jak zauważyłaś, Keith zdaje się radzić sobie lepiej ze stratą żony i akceptować nagłe zafascynowanie studentem, niż sam Ethan odrzucenie przez architekta. Może to kwestia wieku? Rzeźbiarz jest w końcu dziesięć lat starszy niż chłopak i może też przez tę różnicę tak bardzo rzuca się w oczy to, jak miota się chłopak i jak bardzo dziecinny bywa w swoich zachowaniach. Wygląda na to, że Keith ma już ukształtowany charakter, a Ethan dopiero poznaje siebie, jest jeszcze studentem, któremu w głowie do tej pory naprawdę kwitły tylko imprezy.

      Super, że rozdziały Ci się podobają i ten dzisiejszy również. Sama byłam nieco wkręcona pisząc scenkę przy drzwiach i później w fotelu, i zastanawiałam się czy to nie za wcześnie, nie za szybko? Keith odkrywa karty w zawrotnym tempie, a Ethan nie wydaje się opierać za bardzo. Fascynacja fascynacją, ale jak długo tak pociągną? W końcu nie samym seksem człowiek żyje… Ciekawe tylko czy Keith to wie i ile czasu minie nim uświadomi to sobie Ethan…

      Dziękuję i również pozdrawiam.
      A wena przychodzi z takim właśnie komentarzami jak Twój. C:

  4. Ciekawe rozwija się akcja.Mam tylko wielką nadzieję że nie pójdziesz stereotypowo czyli jest sielanka,Ethan dowiaduję się o planie matki ,wielki foch na Keitha ,pogodzenie i znowu sielanka.Nie zniosłabym tego

    1. marta696, fajnie Cię widzieć i przeczytać coś od Ciebie!
      Ja za to mam nadzieję, że Cię nie zawiodę i akcja potoczy się tak, byś nie żałowała czasu poświęconego na czytanie. C:
      Już ja się o to postaram. C:
      Pozdrawiam!

  5. Powiedział mu o żonie… I to nawet więcej niż się spodziewałam. Może to i lepiej, jak nie mają przed sobą tajemnic. Można powiedzieć, że oboje myśleli o kim innym i każdy z nich stanowi swego rodzaju substytut… To nie jest dobre. Ale może po jakimś czasie nie będą w stanie myśleć o nikim innym, tylko o sobie nawzajem. Nie spodziewam się, że to będzie jakiś szczególnie krótki czas tylko raczej jakiś dłuższy, ale jednak liczę na to, że będzie między nimi coś więcej.
    Jak Ethan się na Keitha wydarł za to, co powiedział o jego matce (a raczej o jej niecnych planach wysłania go na terapię) to się wystraszyłam, że się między nimi popsuje. Ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze (albo nawet lepiej, jeśli wiesz, o co mi chodzi xD) Nie mogę uwierzyć, że mimo całej nienormalności Catherine nie uwierzył Keithowi. Może to i lepiej, że Keith nie powiedział mu o propozycji, którą mu złożyła. No ale w końcu to jego matka, którą kocha i może nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłaby zrobić mu coś takiego. Rozumiem, że w następnym rozdziale rozmowa z matką?
    Kocham Ethana i Keitha i chcę ich więcej xD
    Czyżby Ethan przejawiał skłonności masochistyczne?… Dobra, żart :) Chociaż… :D

    A teraz trochę literówek :)
    „- Ale chyba nie zrobiłem nic głupiego…? – zapytał chłopak, patrząc jak blondyn i włącza robota, by zmiksować warzywa i po chwili przelewa brudno zieloną papkę do szklanki, podstawiając ją chłopakowi.”- „i” przed „włącza” niepotrzebne
    „Keith oblizał wargi i wypatrzył się w jego oczy.”- „wpatrzył”
    „Ethan zachowywał się jak rozpuszczony bachor i Keith z chęcią dałby mu porządnego klapsa, w tej jego zarozumiały, jędrny tyłek.”- „ten”
    „- Tak wulgarne słowa i ust młodego panicza… – zakpił – Co powiedziałby szanowna rodzicielka, gdyby to… widziała… „- „z” i „powiedziałaby”

    Pozdrawiam i życzę weny :)

    1. Wydaje mi się, że Ethanowi bardzo zależy na rodzicach, jak większości ludzi, dlatego ciężko mu uwierzyć, że matka chce go wysłać na terapię. Wiadomo jakie opinie krążą o takich ‚programach naprawczych’, więc chłopak tym bardziej nie może uwierzyć, że matka chciałaby mu zaszkodzić.
      Mam wrażenie, że Ethan czasami zachowuję się jak niedojrzały, rozpuszczony gówniarz, nie sądzisz? Ten pomysł, by Keith udawał jego faceta, skoro i tak niby kocha Anthonego? A może mu się tylko wydaje, że go kocha, skoro może tak bez skrupułów sypiać z innymi? Zobaczymy. C:
      I tak, sądzę, że ma skłonności masochistyczne. Ewidentnie. xD

      Jeju, jesteś nieoceniona z tymi literówkami. xD Jak ja Ci się mogę za to odwdzięczyć? XD
      Dzięki! C:

Dodaj komentarz