Till We Are Vol. 3 Ch.08

Ethan przesunął wzrokiem po zastawionej kartonami klitce i odstawił na ziemię ostatnie pudełko z rzeczami. Po chwili przeszedł do brudnego okna i wyjrzał przez nie na ulicę, po której przejeżdżały wolno samochody. Kiedy wzrokiem zsunął się na stojący naprzeciw budynek, na parterze którego znajdowała się obskurna kawiarenka, pokręcił z rozbawieniem głową. Przecierając szybę ręką, jeszcze bardziej rozmazał na niej kurz i tylko odetchnął głośniej odwracając się do wnętrza niezbyt jasnego i przestrzennego pomieszczenia.
Nowe mieszkanie, które udało mu się wynająć za naprawdę niewielką kwotę znajdowało się w jednej z biedniejszych dzielnic Denver. Wcześniej nawet tu nie bywał, a teraz okazywało się, że zabawi tu na długo, tym bardziej że kilka przecznic dalej znajdowała się myjnia samochodowa, w której znalazł pracę. Nie oczekiwał zresztą niczego wielkiego, a ze swoich obliczeń ustalił, że pensja starczy mu akurat na czynsz i jedzenie, a nawet zostanie mu kilka groszy na coś ekstra.
Przechodząc przez pomieszczenie, które jednocześnie było salonem i sypialną z wydzielonym malutkim aneksem kuchennym, skierował się do łazienki i po nabraniu do miski wody, wrócił do półek, które umocował wcześniej na jednej ze ścian i przetarł je szybko, po czym zaczął wypakowywać książki z kartonów. Właściwie tylko je zabrał ze starego mieszkania. Wszystkie meble chociaż należały do niego, zostawił tam, bo przecież nie kupił ich za własne pieniądze. Ubrań też nie zachował, bo czuł się w nich jak rasowy przebieraniec. Spakował jeszcze tylko niektóre drobiazgi i trochę naczyń, i naprawdę uważał, że nie potrzebuje niczego więcej.
Kiedy skończył z książkami, przesunął wzrokiem po swoim dziele i odetchnął zadowolony. Później wyciągając jeszcze z innego kartonu pościel, zaścielił nią stare, niewielkie łóżko stojące nieopodal okna i po podsunięciu go nieco bardziej do ściany z oknem, wywiesił kilka ciuchów na zamontowany na ścianie drążek.
Naprzeciw wnęki z łóżkiem znajdowała się kuchnia, oddzielona od reszty pomieszczenia wysokim blatem przy którym stały sfatygowane już stołki. Przechodząc tam, Ethan, ponownie powycierał kurz i wstawił do szafek kilka naczyń. Gdy uporał się ze wszystkim, usiadł przy małym stoliku pomiędzy drzwiami, a oknem i zerknął na zawalony książkami regał, zastanawiając się w jakim czasie zarobi na jakiś wygodny fotel, który będzie mógł upchnąć obok i wylegiwać się w nim z książką.
Kiedy doprowadził mieszkanie do porządku, stanął przy drzwiach  i wysłużonym telefonem zrobił zdjęcie, które zaraz wysłał Keithowi. Oczywiście nie zamierzał mu odpuścić i dać o sobie zapomnieć, toteż dzwonił czasami do niego, bądź wysyłał mu smsy. I chociaż stanowisko mężczyzny nie zmieniło się ani trochę od momentu, w którym wrócił do Denver on wierzył, że jednak rzeźbiarz nadal go kocha.
W końcu jak można przestać kogoś kochać tak po prostu? To nie było możliwe i nawet gdy blondyn mówił mu, że to koniec, żeby więcej nie dzwonił, ani nie przychodził do niego on w to po prostu nie wierzył. Starał się być na to zupełnie ślepy i skupiać się na tym, by w jakiś sposób odzyskać jego zaufanie. Nie zrażał się tym, że Keith zawsze odmawiał mu spotkania i szybko kończył te rozmowy, które on z trudem przedłużał. I tak już od niemal dwóch tygodni, chociaż Ethan był pewien, że mógłby zabiegać o niego znacznie dłużej.
Po wysłaniu wiadomości wpatrywał się przez chwilę w wyświetlacz telefonu, jednak Keith jak zwykle nie odpisał mu. Pomimo wszystko, Ethan zgarniając torbę ruszył na zakupy, by przygotować się na wieczór.
Zaprosił go w końcu i może mężczyzna jednak tym razem przyjdzie?

Widząc w otwartych drzwiach garażu Ginę, Keith podniósł się znad płyty i wyłączył szlifierkę.
– Hej, Keith! – zawołała dziewczyna wchodząc na szpilkach do wnętrza, a rzeźbiarz ściągając z twarzy maskę ruszył w jej kierunku.
Uśmiechając się krzywo podszedł do niej i pochylił się by pocałować w policzek.
– Dzień dobry, Gino. – rzucił, przesuwając wzrokiem po jej twarzy i cofnął rękę w ostatniej chwili, by nie ubrudzić jej garsonki. Widząc w jej dłoniach dwa kubki, zmarszczył brwi – Mmm… od kiedy przychodzisz do mnie ze swoją kawą? W końcu to ja robię najlepszą, mmm?
Dziewczyna pokręciła tylko głową i wcisnęła Keithowi kubek z jagodowym shake’m, po który zajechała specjalnie do ulubionego baru mlecznego mężczyzny.
– Zaraz ci wytłumaczę… – westchnęła wchodząc głębiej i zatrzymała się z nim przy blacie pod ścianą.
Keith upił trochę napoju przez słomkę i od razu czujniej zerknął na Ginę.
– Wszystko jasne, – zaśmiał się cicho – W czym więc mogę ci pomóc?
Kobieta zerknęła na niego i zaśmiała się cicho, upijając nieco ze swojego kubka.
– Otóż to nawet nie jest prośba… to propozycja. – powiedziała szybko i poprawiła lekko włosy – Wiesz… bo w galerii promujemy młodych artystów, no i hm… ja zazwyczaj zajmuję się tylko przygotowaniami do wernisażu, kompozycją i te sprawy, a talentów szukają ci o wyższym stanowisku… No, a ostateczną decyzję podejmuje i tak dyrektor…
Keith pokiwał głową. Doskonale znał charakter pracy Giny jednak zupełnie nie miał pojęcia o co jej tak naprawdę chodzi.
– Masz jakieś problemy z instalacją kolejnej wystawy? – zapytał, gdy dziewczyna zamilkła, wpatrując się w niego z prośbą w oczach.
– Nawet nie… – wzruszyła ramionami Gina i przygryzła wargę – Chodzi o to, że dyrektor szykował mi awans… Znaczy podczas ostatniej rozmowy dał mi do zrozumienia, że jeżeli wszystko pójdzie dobrze i się wykażę to mam go w  kieszeni. – powiedziała zerkając na Keitha – No kochany, znalazłam wprost idealną artystkę na mój debiut! No i jej oczywiście. – dodała zaraz – I złożyłam jej propozycję już jakieś trzy miesiące temu. A prace ma naprawdę wspaniałe…
– Tylko…?
– Tylko zapał słomiany strasznie. – jęknęła Gina – Wyobrażasz sobie? Wtedy miała już wiele dobrych prac i uch… gdyby tylko jeszcze coś domalowała…! A ja zachodzę do niej tydzień temu, a ona zabeczana, mówi mi że wszystko to marność i że nie bierze udziału w żadnej wystawie! – dodała oburzona, a  Keith rozbawiony tylko pokręcił głową.
– Może to tylko taki chwilowy… spadek formy? – zauważył w środku trzęsąc się ze śmiechu.
Gina spojrzała na niego zrezygnowanym wzrokiem i pokręciła głową.
– Też tak myślałam, w końcu każdy z artystów miewa swoje fanaberie… Ale byłam u niej wczoraj… Pocięła większość płócien, nie namalowała nic przez ten czas, ani jednej kreski! – jęknęła – A ja już złożyłam foldery, miałam dzisiaj jechać do drukarni… Dyrektor też był pod wrażeniem jej warsztatu…
Keith poklepał dziewczynę po ramieniu i chociaż jej współczuł, bawiła go ta historia. Popijając przez słomkę, zerknął jeszcze na Ginę.
– Nie rozumiem jednak, jak ja mogę ci pomóc w tej sytuacji… Chcesz, żebym ją postraszył? – zażartował chcąc rozluźnić widocznie przybitą dziewczynę.
Gina nabrała powietrza w płuca i spojrzała na niego błagalnie.
– Wiesz… ona nie wyrobi się ze wszystkim w trzy tygodnie…
– No raczej, skoro jak mówisz zniszczyła to, co stwo…. Zaraz, chyba nie chcesz…? – zaczął patrząc na nią ze zmarszczonymi brwiami i zabrał rękę z jej ramienia. – Nie wierzę, że wpadłaś na coś takiego… – dodał szybko.
– Ale dlaczego nie? Jesteś artystą. Nie poratujesz mnie? – rzuciła od razu Gina, przypadając do jego ramienia.
– Nawet gdybym chciał, to… Gina, ja rzeźbię kamienne klocki stawiane na cmentarzu.
– No tak, ale… nawet nie chodzi o to, żeby to były rzeźby, chociaż myślałam nad tym i to byłoby coś… Wystawa sztuki nagrobnej! – dodała z błyskiem w oku, na widok którego rzeźbiarz aż pokręcił głową – Przecież na studiach miałeś malarstwo…
– To było wieki temu, Gina. – westchnął – Teraz nie robię nic prócz rzeźb. Zresztą to już nawet bardziej wychodzi mi automatycznie, bo od lat robię niemal to samo.
– Och nie zgodzę się z tym. – westchnęła – Dyrektor był zadowolony z tamtych fotografii….
– Nie ja je robiłem. – westchnął, zdając sobie sprawę, że fotograf nadał jego pracom wiele waloru – Poza tym to był tylko wypełniacz w waszym programie, a nie główna wystawa. – powiedział od razu.
– Nie musisz być taki skromny. – rzuciła od razu dziewczyna – Jesteś moją ostatnią deską ratunku. – jęknęła.
– Gina, nie jestem skromny. Mówię ci jak jest. – powiedział, odstawiając kubek na blat i przecierając twarz ręką – Nawet gdybym chciał ci pomóc… Wszystkie gotowe rzeźby oddaję klientom od razu, nie mam tutaj żadnych skończonych, a w trzy tygodnie… Naprawdę nie zrobię aż tylu, a mam też swoje zobowiązania.
Dziewczyna pokiwała żywo głową. I wsunęła się na blat.
– Ale ja to wszystko przemyślałam. – rzuciła od razu i zakładając włosy za ucho, uśmiechnęła się pewnie – Dawno temu pokazywałeś mi swoje prace ze studiów, wtedy dużo malowałeś… – powiedziała, a rzeźbiarz pokiwał głową – Poza tym masz miliony różnych szkiców, które same w sobie można uznać za dzieła sztuki. I gdybyś tak domalował kilka świeżych obrazów, udałoby się na pewno.
Keith pogłaskał ją po głowie i odetchnął ciężej. W zasadzie nie zależało mu na tym aż tak i mógłby oddać stare schowane na strychu obrazy Ginie, jednak szczerze wątpił by zdało to egzamin. Dziewczyna wydawała się być tak zdesperowana, że pewnie nawet najgorszy chłam uznałaby w tej chwili za dzieło sztuki.
– Cieszy mnie twój optymizm… – westchnął tylko nie do końca przekonany i odetchnął głęboko.
– No proszę Keith… zgódź się, mmm?
Mężczyzna wzruszył ramionami i zmarszczył brwi w wyrazie zastanowienia.
– Może w ogóle wrócisz do malowania? – zasugerowała dziewczyna – Pamiętam, że swego czasu to lubiłeś.
Keith pokiwał głową i sięgnął po napój.
– Domyślam się, że skoro już go wypiłem…
– Tak, tym podpisałeś zgodę i nie ma odwrotu. – zaśmiała się Gina machając lekko nogami.
Przesunęła wzrokiem po twarzy szwagra i odetchnęła cicho. Starała się doprowadzić do porządku ze swoimi uczuciami, chociaż nadal gdy na niego patrzyła robiło jej się goręcej. Ale nie chciała stracić jego przyjaźni, co na pewno by się stało, gdyby wtedy pozwoliła mu się od siebie odsunąć. A przecież nie chodziło jej tylko o to, by z nim sypiać i skoro tego nie mogła mieć, cieszyła się, że nadal pomimo wszystko między nimi jest tak jak dawniej. A czasami miała nawet wrażenie, że lepiej niż wcześniej.
– Zabłyśniesz w moim świecie. – zachichotała jeszcze, czując że Keith nawet jeżeli nie byłby pewny swoich prac, nie zostawiłby jej na lodzie.
Mężczyzna skrzywił się lekko i pokiwał głową powątpiewająco.
– Ależ oczywiście! Między nami mówiąc, większość śmietanki towarzyskiej nie zna się na sztuce, a zdaniem krytyków nie musisz się przejmować.
– Mówisz tak, jakbyś już założyła, że nie olśnię ich swoim artyzmem. – zaśmiał się puszczając do niej oczko i zaraz usiadł na blacie obok niej. – Okej, Gina. Ściągnę stare płótna i je przejrzymy. Szkice też postaram się znaleźć, ale robię to tylko dlatego, że…
– Wiem, wiem… – uśmiechnęła się szczerze dziewczyna i objęła go za szyję – Że jesteśmy rodziną, a ty jesteś dżentelmenem i nie pozwoliłbyś mi skompromitować się przed szefem.
– O ile moje prace cię nie skompromitują, to tak, jestem dżentelmenem. – zażartował, uśmiechając się krzywo i odbierając całusa od szatynki.
Gina zaśmiała się ponownie i odsunęła od niego. Odetchnęła ciężko i Keith zwracając na to uwagę, przyjrzał się jej pytająco. Od razu też wyczuł, że to nie koniec i nie tylko po to zjawiła się u niego dziewczyna.
– No bo… hm, wiesz jak to w towarzystwie. – zaczęła nieco skrępowana i spuściła w końcu wzrok – Nie wiem czy mogę się wtrącać i w ogóle… Ale według najświeższych ploteczek, jakiś czas temu do Denver wrócił Ethan Linwood. – powiedziała, zerkając na niego niepewnie.
Chociaż nie rozmawiali o tym zbyt wiele, doskonale zdawała sobie sprawę jak ciężko było mu przez te miesiące, kiedy chłopak bez słowa wyjechał. Wiedziała, że Keith nie poruszał z nią tego tematu ze względu na jej zadurzenie, ale musiała przyznać, że po tym czasie, upewniła się że ze strony szwagra nie był to tylko wybryk i że mężczyzna naprawdę coś czuł do młodego Linwooda. I chociaż była zła na tego chłopaka o to, że tak potraktował mężczyznę, którego kochała, to jednak miała nadzieję, że jego powrót podniesie na duchu Keitha. Zresztą sama nie wiedziała do końca czego może się spodziewać po Ethanie, ani czy sam rzeźbiarz chciał by chłopak do niego wrócił. Chciała tylko w  końcu z nim o tym pogadać, bo doskonale wiedziała, jakim jest odludkiem i że raczej nie ma komu powierzyć swoich zmartwień.
Teraz dostrzegając dziwny grymas na jego twarzy odetchnęła ciężko.
– Tak, wiem… – wzruszył ramionami mężczyzna  i spochmurniał nieco – Nie wiedziałem, że to aż takie wydarzenie, ten jego powrót.
Gina skinęła głową.
– Cóż… Jego rodzina jest jedną z najbardziej wpływowych w Denver, więc nie jest dziwne, że jest na widelcu. Tym bardziej, że od zawsze wzbudzał kontrowersje. – zauważyła – No a ‘towarzystwo’ musi mieć o czym plotkować.
Rzeźbiarz pokręcił głową i przetarł twarz dłonią.
Sam nie wiedział czemu Gina nagle zechciała z nim o tym rozmawiać, jednak on już naprawdę miał dość Ethana. A ściślej tego, że bez przerwy o nim myśli, chociaż przecież sam dobitnie powiedział mu, że to koniec i że nic już z nich nie będzie. Ale to oczywiście nie przeszkadzało mu w rozglądaniu się po dalszych znajomych, czy nie mają do wynajęcia żadnego mieszkania dla chłopaka. Zresztą nawet dzisiaj odebrał od niego mmsa ze zdjęciem jego nowego gniazdka i zaproszeniem go na parapetówkę. I jak w takim układzie mógł o nim zapomnieć?
– Zamierzasz się z nim zobaczyć? – zapytała ostrożnie Gina.
– Już się  z nim widziałem. – westchnął Keith i zeskoczył z blatu – Nie ma o czym gadać zresztą.
– Jak nie ma, skoro cię to męczy? – rzuciła od razu dziewczyna i złapała go za ramię – Od tylu miesięcy widzę jak się przez niego gryziesz i… tęsknisz za nim, a jak teraz wrócił, to co zamierzasz? Zupełnie to zignorować?
Mężczyzna spojrzał na nią nieco ostro i przygryzł wargę.
– Gina, to nie jest takie proste. – westchnął w końcu i spojrzał na nią bezradnie.
– Mmmm…. Chcesz przez to powiedzieć, że on nie chce już być z tobą?
– Chce, ale to… ja nie chcę. – powiedział szybko Keith i zaliczył niedowierzające spojrzenie Giny.
Dziewczyna teatralnie przechyliła głowę w bok i  spojrzała na niego jak na wariata.
– Co? – zapytała bezmyślnie i zamrugała powiekami – Chyba cholera, żartujesz. Przez pięć miesięcy wariujesz przez tego chłopaka i… I teraz gdy wrócił dałeś mu kosza?
– A miałem rzucić się w jego ramiona i udawać, że wszystko jest okej? – prychnął i założył ramiona na piersi.
Gina pokiwał głową i poklepała go po ramieniu.
– Słuchaj… gdybym ja była na twoim miejscu, nie zastanawiałabym się w ogóle – powiedziała w końcu zdając sobie sprawę z tego, że właśnie wpycha faceta, którego kocha w ramiona innego. To było chore, ale przez ten czas przekonała już się, że nie ma szans z Ethanem, a zależało jej na szczęściu Keitha.
– Jesteś głuptasem, to dlatego. – powiedział blondyn chcąc ją odciągnąć od tego tematu.
Naprawdę wydawało mu się, że Gina jest ostatnią osobą, z którą wypada mu gadać o chłopaku.
Dziewczyna roześmiała się i upiła z kubka.
– Przemyśl czy warto… Sam dobrze wiesz jak życie jest krótkie i że należy pełnymi garściami czerpać z tego, co się ma. – dodała i zeskoczyła z biurka. – Zadzwoń do mnie jak odnajdziesz te obrazy. W ogóle, jesteś moim najukochańszym szwagrem.
– Jedynym…
– Mhm… jedynym. – westchnęła i posyłając mu uśmiech ruszyła ku wyjściu.
Rzeźbiarz odetchnął ciężko i podrapał się z jękiem po karku. Dopiero po chwili sięgnął do telefonu i otworzył zdjęcie, które wysłał mu Ethan. W końcu z jękiem ruszył w kierunku mieszkania i przeklinając swoją naiwność, ruszył pod prysznic.

Szczerząc się do siebie, Ethan wyskoczył spod prysznica i otarł się byle jak, po czym wciągnął na siebie ubranie.
Na stole w pokoju stały już talerze i nawet na pół zwiędły kwiatek, który kupił w przypływie chwili. Podchodząc do piekarnika zajrzał do niego, by sprawdzić czy zapiekanka jest już dobra i po krótkim namyśle, oceniając ją na gotową wyłączył go. Kiedy już się ogarnął, usiadł na wąskim łóżku i czując jak cały drży z niezdrowego podekscytowania, oczekiwał na dzwonek do drzwi, licząc że Keith zmienił zdanie.
Zawsze tak było. Ilekroć umawiał się Keithem i czekał na niego, czy jednak nie przyjdzie drżał jak jakaś nastolatka. W kinie, czy w parku zawsze podniecał się tak samo i czekał około godziny. Ale tym razem będzie chyba czekał tak całą noc, przemknęło mu przez myśl nim przechylił się do tyłu i opadł na pościel.
Przygryzając nieco wargę, uśmiechnął się jak zwykle wracając do dawnych spotkań z blondynem i odetchnął głęboko.
Nie miał pojęcia ile tak leżał, lecz nagle wyrwany jakby ze snu uchylił powieki. Siadając na łóżku z bijącym mocno sercem, wychylił się lekko i zerknął na drzwi, jakby to pomogło mu się upewnić czy to co słyszy to na pewno pukanie. Kiedy dźwięk się powtórzył podskoczył jak oparzony i w kilku dużych krokach przemierzając pomieszczenie złapał za klamkę.
– Keith! – zawołał i powstrzymał się przed ochotą rzucenia mu się na szyję.
Rzeźbiarz skinął mu głową i łapiąc większy oddech wszedł do pomieszczenia.
– Cześć. – rzucił tylko  i po chwili wepchnął w ręce chłopaka niewielką paczkę oraz butelkę wina, które ten pijał.
Ethan podekscytowany wyszczerzył się do niego mocniej.
– Co to takiego? – zapytał prowadząc go w stronę stołu i wskazując mu miejsce.
– Prezent na nowe mieszkanie. – powiedział rzeźbiarz siląc się na to, by jego głos brzmiał w miarę normalnie. – Mmm… spodziewałem się większej imprezy. – dodał czując, że sam na sam z Ethanem będzie bardzo trudne, zwłaszcza w tak małym pomieszczeniu.
Chłopak zerknął na niego i przerwał rozrywanie pudełka.
– Większej? Czy ja wiem… – zaśmiał się lekko – W sumie dopiero się tu zadomawiam, więc nie mam zbyt wielu znajomych. – dodał bez większego żalu na myśl, że wszyscy jego dawni znajomi jakoś nie wydawali się być z nim bardzo związani. – Chciałem zaprosić kilkoro znajomych z wolontariatu, ale okazuje się, że już wyjechali z Denver. – westchnął i zachichotał na widok lśniącego tostera. – Toster?
Blondyn wzruszył ramionami.
– To zły prezent? – zapytał marszcząc brwi i przygryzając wargę.
W zasadzie nawet się nad nimi nie zastanowił tak do końca, ale toster, zwłaszcza że chłopak zazwyczaj na śniadanie jadał tosty, wydawał mu się być okej. Zresztą nawet nie miał zbyt wiele czasu na myślenie, bo gdyby nie Gina w ogóle by go tu nie było.
– Nie! – zawołał od razu chłopak – Jest piękny. Idealny wręcz do mojej kuchni. – rzucił i szybko podszedł do aneksu – Sam zobacz jak się zgrywa z tymi jasnymi szafkami. – rzucił, stawiając go na jednej z nich, po czym po chwili wahania podszedł do blondyna i z cichym westchnieniem pocałował go w  policzek – Dziękuję. – szepnął.
Keith zadrżał i odsunął od chłopaka.
– Nie ma sprawy. Nie wypada przyjść na parapetówkę z pustymi rękoma. – dodał i wstając z miejsca rozejrzał się po mieszkanku.
Było bardzo małe i aż się dziwił że chłopak w nim zamieszkał. W końcu bardzo odbiegało od jego wcześniejszych standardów.
– Malutkie… – powiedział w  końcu, chcąc przerwać ciszę, a Ethan poprawił tylko włosy i przeszedł do piekarnika.
– Mhm, ale po co mi większe? – rzucił retorycznie i wyjął z pieca zapiekankę – Poza tym jest bardzo przytulne i fajnie się w nim czuję. Jak na razie. – dodał wyciągając talerze.
– A tamto już sprzedałeś? – zapytał rzeźbiarz. Był zaskoczony, jak szybko chłopak poradził sobie z przeprowadzką i znalezieniem pracy. Oczywiście dostawał informacje o prawie wszystkim w smsach, na które konsekwentnie nie odpisywał.
– Tak. Było w dobrej lokalizacji i w ogóle, od razu znalazło się kilku chętnych. – rzucił chłopak odwracając się na chwilę do niego i przesuwając po nim wzrokiem – Meble też wyprzedałem, zresztą te są całkiem ładne. No a kasę oczywiście odesłałem rodzicom, jakoś heh… Mam awersję do ich pieniędzy.
Keith podszedł do okna i wyjrzał za nie, po czym przesunął dłonią po metalowej barierce łóżka.
Naprawdę był chyba pod wrażeniem. W dodatku sam fakt, że Ethan pracował teraz w myjni napawał go mieszanymi uczuciami. W końcu był Linwoodem, pomyślał, jakby to wszystko tłumaczyło.
W końcu widząc, że Ethan zastawia stół podszedł do niego i zajął miejsce. Zerkając niepewnie na przyrządzoną przez niego zapiekankę, zacisnął wargi już chyba bardziej rozbawiony tą sytuacją niż zdenerwowany.
– Otworzę jeszcze wino. – rzucił chłopak i wrócił się po korkociąg.
Kiedy otworzył butelkę nalał alkoholu do szklanek i spojrzał na blondyna. Widząc jego niepewny wzrok uniósł szklankę chcąc wznieść toast.
– To za… moje nowe mieszkanie? – uśmiechnął się, przesuwając podekscytowanym wzrokiem po jego twarzy.
– Okej, – westchnął blondyn unosząc szklankę – Za mieszkanie. – dodał i stuknął o jego szklankę po czym upił spory łyk, dochodząc do wniosku, że na trzeźwo chyba oszaleje przy tym chłopaku. Cały czas jego oczy lgnęły do jego uśmiechu i ramion, które chciałby poczuć wokół swojego ciała. Szybko sięgnął po widelec i z lekkim wahaniem włożył do ust kawałek zapiekanki. Tak, jak się spodziewał nie była zbyt dobra, bo przecież Ethan nigdy do tej pory nie gotował sam. Widząc jednak jego wyczekujące spojrzenie, uśmiechnął się do niego lekko i pokiwał głową.
– No… całkiem dobra. – powiedział i jęknął aż na widok jego uśmiechu, żałując, że nie wychwalił jej pod niebiosa. Zaraz jednak karcąc się w myślach, że przecież nie tak miała wyglądać ta jego wizyta, spuścił wzrok na talerz.
–  A jak ci się pracuje? – zapytał po chwili, chcąc przerwać ciszę, w której Ethan niemal nie spuszczał z niego tego dziwnego spojrzenia.
– Nie narzekam. Nie jest ciężko. – wzruszył ramionami i uśmiechnął się delikatnie – Ale dopiero zaczynam, więc nie będę chwalił. Mam fajnego szefa. – zaśmiał się cicho dłubiąc w talerzu – Ma tak luźne podejście do wszystkiego, że czasami mam wrażenie, że to pracownicy trzymają go w ryzach bardziej niż on nas.
Keith pokiwał głową i popił jeszcze wina, starając się skupić na jego słowach. Denerwując się na siebie, że praktycznie myśli tylko o jednym, zacisnął rękę na widelcu. Kiedy po kilkunastu minutach skończył jeść zdał sobie sprawę, że wcale nie słuchał chłopaka i nawet teraz, gdy ten coś mówił, on po prostu wgapiał się w jego pełne usta. Zażenowany swoim zachowaniem, uśmiechnął się do niego przepraszająco.
– Mogę do łazienki? – zapytał, ocierając usta papierową serwetką.
– Pewnie. To te drzwi po twojej lewej. – rzucił chłopak i oddychając ciężej wpatrywał się w niego aż zniknął we drzwiach. Po chwili wychylił do dna wino i wstał, by zebrać talerze ze stołu. Przygryzając nieco wargę oparł się o blat szafki i jęknął gdy tylko jego spojrzenie padło na łóżko, stojące niedaleko.
Oczywiście zawsze był napalonym gówniarzem, ale tym razem wolał się jednak opanować. Wiedział, że Keith wcale nie uznałby go za dojrzałego, gdyby się na niego rzucił. A przecież zależało mu na tym, by mężczyzna zmienił o nim zdanie, nie uważał za puszczalskiego gnojka.
Zresztą i tak dzisiaj był w stosunku do niego jakiś bardziej…ciepły? Zawsze, nawet gdy rozmawiali przez telefon brzmiał tak, jakby irytowały go te telefony i cała jego osoba, a dzisiaj? Dzisiaj nie. Uśmiechał się tak delikatnie, prawie tak, jak kiedyś, gdy czasami udało mu się go przyłapać na tym, że obserwuje go spod półprzymkniętych powiek. No i chyba myślami był też zupełnie gdzie indziej niż przy nim, bo wydawał się być zupełnie oderwany od rzeczywistości. A co jeżeli mężczyzna ponownie się w kimś zakochał? Jeżeli jednak znalazł sobie kogoś przez te pięć miesięcy? Owszem, wtedy mówił mu że nie, że nadal jest sam, ale w końcu Ethan nie mógłby go o to winić.
Zastanawiając się czy może o to go zapytać i licząc się z tym, że pewnie zepsuje tym pytaniem cały nastrój, chłopak podrapał się po karku. Kiedy Keith wyszedł z łazienki spojrzał na niego z krzywym uśmiechem.
– Masz kogoś? – rzucił nim zdołał ugryźć się w język i od razu tego pożałował, gdy dostrzegł jak blondyn marszczy brwi.
Rzeźbiarz, który ochłonął nieco i postanowił, że odsunie od siebie wszystkie niewłaściwe myśli, zatrzymał się w pół kroku słysząc pytanie chłopaka. Oddychając płycej pokręcił tylko głową.
– Już chyba odpowiadałem raz na to pytanie. – powiedział powoli, czując jak wszystko co do tej pory czuł z niego uchodzi. Czy Ethan zawsze musiał wszystko psuć?
– Jeżeli masz, to po prostu powiedz. – dodał chłopak, dochodząc do wniosku, że teraz skoro i tak zniszczył chwilę nie zaszkodzi mu pogadać o tym z mężczyzną – W sumie nie mógłbym mieć o to pretensji…
– Właśnie. Skoro tak, to po co w ogóle się tym interesujesz? – rzucił chłodno Keith i pokręcił głową.
Ethan wzruszył ramionami.
– Przecież wiesz… – szepnął i odwrócił od niego wzrok.
Keith tylko zmarszczył mocniej brwi. Widząc jego reakcję, Ethan skrzywił się bardziej i zacisnął zęby dochodząc do wniosku, że nawet gdyby mężczyzna miał kogoś nie skreśla to jego szans.
– Cholera… nie mogłeś się powstrzymać, co? – rzucił rzeźbiarz i zrezygnowany, opuścił ręce po sobie.
– Ciężko jest mi to robić, skoro nasze relacje dawniej były już na innym poziomie niż te teraz… – westchnął szatyn i wykrzywił usta w uśmiechu – Może ty to potrafisz, ale ja nie umiem… o tym nie myśleć. – dodał.
Keith odetchnął ciężko. Oczywiście chciał do niego podejść i wcałować się w jego usta, ale czy nie mogli trochę zwolnić? Tym razem zrobić wszystko tak, jak należy? Poznać się lepiej i dopiero później czegokolwiek od siebie oczekiwać, sypiać ze sobą? Ale Ethan nigdy nie potrafił czekać i zawsze musiał wszystko mieć na już.
– Myślałem, że… nie wiem sam. – westchnął w końcu blondyn, czując, że gdyby chłopak nie zaczął tego tematu ten wieczór mógłby potoczyć się zupełnie inaczej.
– Nie wierzę ci, Keith. – powiedział w końcu Ethan – Nie mogłeś tak po prostu się odkochać. Nie ty. – uśmiechnął się krzywo i podszedł do stołu – Skoro przyszedłeś nadal coś do mnie czujesz i przecież widzę jak na mnie patrzysz. – zaryzykował widząc jednak, że mężczyzna ma już dosyć tej rozmowy. – Nie musisz udawać bo przecież wiesz, że… – dodał, lecz po chwili odetchnął ciężko słysząc dźwięk zamykanych drzwi.
Przesadził? Być może, ale w pewien sposób wiedział, że taka jest prawda.
Wzdychając ciężko, podparł głowę na ręce i przymknął oczy.
Wychodząc na klatkę schodową Keith sięgnął po papierosy i podpalił szybko jednego, zbiegając na niższe piętro.
Czy Ethanowi nie wystarczało to, co i tak z nim robił? Musiał jeszcze używać takich słów, które doprowadzały go do pasji? Może i faktycznie był oczywisty w tym jak patrzył na niego i co czuł, ale do cholery, Ethan chyba mógł się domyślić, że gdyby chciał się z nim ot tak przespać zrobiłby to! W dodatku tak bardzo irytowało go to, że chłopak był tak pewny jego stanowiska. A przecież Keith nie chciał mu dawać tej pewności, chciał dać mu nauczkę, by poczuł jak to jest, gdy ktoś bawi się czyimiś uczuciami. By doświadczył niepewności i by poczuł jak to jest mieć złamane serce.
Po kilkunastu minutach i kilku wypalonych papierosach powoli wrócił na górę.
Był naprawdę zły na chłopaka, a jeszcze bardziej na siebie, że wpadł na coś takiego. Ale gdy złapał za klamkę, a drzwi uchyliły się z cichym skrzypieniem, nie mógł powstrzymać fali podniecenia. Widząc siedzącego chłopaka przy stole, spojrzał na niego przenikliwie.
– Więc chcesz się pieprzyć? – rzucił, zamykając za sobą drzwi i opierając o nie.
Często zastanawiał się czy Ethan zmienił się także  w tych sprawach. Czy nadal podniecałby się, gdyby go zwyzywał lub uderzył. A może słysząc wyzwiska odsunąłby się od niego zgaszony?  No i jak smakowałoby jego ciało, po tym czasie? Na pewno jego skóra byłaby dużo cieplejsza, bo przecież była tak przyjemnie opalona.
Widząc już przed oczyma jego ciało, oblizał usta i spojrzał na niego stanowczym spojrzeniem.
W końcu chciał się z nim przespać. W końcu między innymi to za tym tak bardzo tęsknił i może faktycznie było tak, jak mówiła Gina? Może powinien brać póki może, bo nie wiedział kiedy Ethanowi odwidzi się bycie takim.
Odpychając na bok myśli o tym, że spędzenie z nim nocy wcale nie pomoże mu w odkochaniu się i zapomnieniu o chłopaku, i że prawdopodobnie gdy tylko dojdzie zacznie żałować tej decyzji, podszedł do stołu.
Ethan odetchnął głośno i przyjrzał się żywo jego zdeterminowanej twarzy.
– Pieprzyć? – powtórzył i nim w ogóle zastanowił się nad znaczeniem tej propozycji skinął lekko głową.

13 uwag do wpisu “Till We Are Vol. 3 Ch.08

  1. Witam,
    no pięknie, pięknie, Ethan już się urządził, no a Keith całkowicie wymiękł…
    Dużo weny życzę Tobie…
    Pozdrawiam serdecznie

  2. O rany, nie byłam na tym blogu od tak daaawna, aż zapomniałam, że w ogóle istnieje… Ale jestem i… muszę się cofnąć tak wiele rozdziałów żeby nadrobić zaległości i wtedy może odezwę się znów xD
    Pozdrawiaam, cookeee.

  3. AWWW, ETHAN I KEITH SĄ NIEZIEMSCY! *__*
    Jednak Keith wymiękł i nie jest już w stanie dłużej opierać się paniczowi Linwood’owi :D
    A w następnym rozdziale to muszą być seksy ^^

    Pozdrawiam i życzę weny :)

  4. i w końcu się doczekałam rozdziału o moim ukochanym rzeźbiarzu i jego nieokrzesanym kochanku! ^.^ zgadzam się z przedmówczynią, że ta para ma w sobie coś takiego dziwnego, wyjątkowego, pozytywnego co czyni ją lepszą od pozostałych. są tacy mrraśni, robią sobie na złość, a tak naprawdę łączy ich coś wyjątkowego. najbardziej mnie cieszy to, że ich miłość nie zrodziła się od razu jak to było z Antośkiem kiedy zobaczył Theo i pierwsze co to chciał go przelecieć, bo mu się spodobał pod względem wyglądu zewnętrznego. tutaj był najpierw niby to niezobowiązujący seks, a dopiero potem miłość. koooooocham ich <3 no i ja tak samo, jak pozostali czytelnicy mam nadzieję, że nie pominiesz ich zbliżenia, bo chyba bym tego nie przeżyła. tak dłuuuugo czekamy na tą chwilę. ajć, Keith i Ethan w końcu razem <3 najlepszy rozdział od dobrego półtora miesiąca. pozdrawiam :-)

    1. Taaak, Tosiek chciał go przelecieć od razu, ale tylko przelecieć. Miłość między nimi pojawiła się później, razem z tym jak Antek się opiekował chłopakiem. I podobnie w sumie było z Ethanem i Keithem. I o ile rzeźbiarzowi na pierwszym spotkaniu nie chciało się wziąć panicza, tak później… wiadomo :D
      Heee…. najlepszy? TuT No w porządku. Cieszę się.
      Trzymaj się i do przeczytania! C:

  5. Zauważyłam, że jeśli rozdział zaczyna się imieniem Ethana lub Keitha, to cieszę się jak dziecko z tabliczki czekolady xD
    Muszę sobie trochę ponarzekać, że skończyłaś w takim momencie :C Ranisz ; – ;
    Chociaż nie powinnam marudzić, bo rozdział był bardzo ładny i może nie jakoś wybitnie długi, ale też nie krótki ;3
    Keith… Ja tego człowieka chyba nigdy do końca nie zrozumiem o.O Teraz już nie wiem, czy on od początku próbuje tylko dać Ethanowi nauczkę, żeby wreszcie i tak się z nim zejść, czy może jednak nie… I czy jeśli tak, to czy robi to świadomie? o.O
    Swoją drogą to najpierw czytam, że tym razem chce rozegrać wszystko jak należy, najpierw wzajemnie poznać się z Linwoodem itp., itd., a zaraz wyskakuje z propozycją seksu! xD Niezdecydowany… ;>

    Mam nadzieję, że na najbliższy piątek napiszesz kontynuację tego rozdziału, a nie przeskoczysz na inną parę :D
    Pozdrawiam i życzę weny ^.^

    1. No, bardzo mi miło. :D
      Nieee… myślę, że wydaje Ci się, ze był krótki bo poprzedni był mega długi. C:
      Nie wiem czy to Cię pocieszy, ale on tylko tak sobie rozkminia jaki powinien być wobec panicza, a tak naprawdę wiadomo co do niego czuje.
      Myślę że nie tyle jest niezdecydowany o ile po prostu ma takie ciśnienie na Ethana, że ciężko mu wytrzymać. Tym bardziej gdy go widzi…
      Pozdrawiam!

  6. Oookej. Szczerze przyznam i proszę bez bicia, że tak. Zdecydowanie. Definitywnie. Tak.
    Uwielbiam tę parę. Naprawdę. Jak Theoś i Antoś są przesłodcy, to tutaj jest… coś takiego… mrr.. Po prostu lubię ten dreszczyk(?). Keith ma coś w sobie co przyciąga, a szczególnie dotychczas niegrzecznego Ethana. Są nieprzewidywalni, szurnięci i każdy na swój sposób męski. I nie ukrywam, że ten (sposób) Keitha jest naprawdę zniewalający, ta pewność siebie i stanowczość okazywana w niektórych sytuacjach…raj dla mej duszy. ^^
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! ;)

    1. Bardzo się cieszę. I tak z tymi chłopcami nigdy nic nie wiadomo. Z jednej strony tyle jest między nimi napięcia, że och…. ale z drugiej to samo napięcie powoduje, że jakoś nie mogą się na razie złapać. :I
      Tak, tez właśnie to lubię w Keithcie, chociaż uważam że za bardzo daje sobą podrywać Ethanowi… :I

      Trzymaj się! <33

  7. Ethaaaaaaaaaaaaaan <333 I Keith. Jak ja się za nimi stęskniłam. Czy tylko mi się wydaje, że Ethan się zrobił strasznie słodki? Jak można przerwać w takim momencie??? Toż to okrucieństwo. Teraz muszę czekać tydzień, żeby przeczytać kontynuację (nie dopuszczam do wiadomości, że mogłabyś to pominąć i zacząć akcję w innym czasie a nawet miejscu. To po prostu musi mieć dalszy ciąg).
    Niezbyt konstruktywny komentarz mi wyszedł, ale co tam. Następnym razem postaram się coś bardziej sensownego z siebie wykrzesać. Ethaaaan <333

    "– Poza tym to było tylko wypełniacz w waszym programie, a nie główna wystawa." – "był".
    "Zerkając niepewnie na przyrządzoną prze niego zapiekankę, zacisnął wargi już chyba bardziej rozbawiony tą sytuacją niż zdenerwowany." – "przez".
    "Keith tylko zmarszczył mocniej bardziej brwi." – albo mocniej", albo "bardziej".
    "A przecież Keith nie chciał u dawać tej pewności, chciał dać mu nauczkę, by poczuł jak to jest, gdy ktoś bawi się czyimiś uczuciami." – "mu".

    Pozdrawiam i życzę weny :)

    Ps: dawno Cię nie było u mnie na blogu. Mam nadzieję, że mnie nie opuściłaś :)

    1. Ha… chyba masz rację, zrobił się bardziej słodki. C: Przepraszam. QuQ
      I dziękuję za literówki!

      Nie, nie opuściłam, w wolnej chwili na pewno zajrzę! <33

  8. darowanej zapiekance nie zagląda się w składniki, Keith, mamusia nie nauczyła? XD
    jak mogłaś przerwać w takim momencie? ;(

Dodaj komentarz