Till We Are – Kolejna szansa

Wsłuchując się w dźwięki dochodzące zza drzwi, Aaron uśmiechnął się skromnie i otarł wierzchem dłoni czoło.
– Hej, Szefie – usłyszał za sobą głos swojej pomocnicy i obejrzał się na nią krótko. – To będzie już wszystko – dodała i podeszła do niego.
Mężczyzna skinął głową i przesunął wzrokiem po kuchni.
– Świetnie. Trzeba tu nieco posprzątać – rzucił jeszcze, lecz widząc spojrzenie pomocnicy uśmiechnął się krzywo i wzruszył ramionami. – Okej, okej. Nic już nie mówię – dodał cicho i oparł się tyłem o blat szafki.
– Przecież jest czysto. Było by dziwnie, gdyby u szefa podczas pracy panował jakikolwiek nieporządek – zaśmiała się Mia, a on opuścił ręce po sobie. – Gary wstawiłam do zmywarek, więc jutro będą już mogli sobie wyjąć czyściutkie i błyszczące, jakby zupełnie nikt z nich nie korzystał – zaznaczyła i szturchnęła go łokciem. – To co, zostawiłeś coś dla nas? – Zaśmiała się jeszcze, a on z lekkim uśmiechem podszedł do lodówki i wyjął z niej mały okrągły serniczek z owocami, zalanymi wiśniową galaretką.
– Pewnie. Zasłużyliśmy – Uśmiechnął się tylko i postawił talerzyk na środku blatu. Szybko sięgnął po łyżeczki do lodów i podał jedną Mii.
– To za dobrze wykonaną robotę, co? – rzucił, a ona wyszczerzyła się i zaraz przebiegła do lodówki skąd wyjęła puszkę z bitą śmietaną.
– Oj mała, grzeszysz. – zauważył Aaron i skrzywił się, gdy dziewczyna wycisnęła na wierzch dużo lekkiej pianki.
– Nie przesadzaj, Szefie. Chyba, że chcesz jeszcze spędzić tu godziny na ubijaniu piany i zmywaniu po tym naczyń? – Dodała i jako pierwsza odkroiła sobie spory kawałek słodyczy. – Ja nie zamierzam. Padam już na twarz – podkreśliła i szybko wepchnęła do ust ciastko.
Aaron pokręcił głową i sam spróbował serniczka.
– No, no… gdyby nie ta obrzydliwa śmietana, na pewno byłby pyszny – uśmiechnął się lekko, a Mia roześmiała się głośno.
– I tak jest – rzuciła i zaraz sięgnęła po kolejną porcję. – Myśli Szef, że to okej? – zapytała po chwili, a on spojrzał na nią bez zrozumienia. – No wie Szef… ten cały… ślub? – sprecyzowała i przygryzła wargę.
Aaron speszył się nieznacznie i odetchnął płycej.
– Mia, my jesteśmy tu tylko od cateringu, tak? To zupełnie nie nasza sprawa. Nie komentuj tego teraz, to nie jest w dobrym tonie. Są naszymi pracodawcami i nie powinno nas obchodzić… nic więcej prócz tego, by dobrze wykonać swoją pracę – dodał nieco sztywnym tonem i skrzywił się w duchu.
Dziewczyna przegarnęła ręka długi blond kucyk i skinęła głową.
– No wiem, wiem – sapnęła i wsunęła do ust kolejny kawałeczek serniczka. – Ale dla mnie… dla mnie to trochę takie… Dziwne?  – Wzruszyła ramionami. – W ogóle, widziałam jak się całują – powiedziała po chwili i podpierając się na rękach podskoczyła, by usiąść na lśniącym blacie. – To było takie… Wie Szef… dziwne uczucie.
Aaron odetchnął ciężko i oblizał usta z resztek masy. W końcu pokręcił głową i machnął ręką.
– To nie nasza sprawa. Daj spokój – dodał, a widząc, że talerzyk jest już pusty, wziął go z blatu i po odebraniu łyżki od swojej pomocnicy, przeszedł z nim do zlewozmywaka.
– A co Szef taki dyplomatyczny, co? – zaśmiała się, a Aaron odkręcił wodę i zaczął zmywać. – W sumie to… jest Szef gejem? Bo jakoś trudno mi uwierzyć, że żadna dama nie chce faceta, który tak gotuje – dodała, a on cały zesztywniał.
Po chwili jednak westchnął ciężko i pochylił się niżej nad strumieniem wody.
– Nie jestem – powiedział spokojnym głosem i odłożył talerzyk na suszarkę. – Po prostu nie rozumiem, po co to komentujesz. To nie jest nasza sprawa. Jesteśmy tu w pracy, a nie po to by ich oceniać. Jeżeli chcesz być dobra w tym fachu powinnaś się tego nauczyć – dodał i po umyciu łyżeczek ułożył je przy talerzyku.
Zaraz odwrócił się w stronę Mii i otarł ręce o fartuch.
– Nie raz będziesz obsługiwała przyjęcia, które nie będą ci się podobały. Ale to nie tobie mają się podobać. Nie jesteś od tego, by komentować wystrój sali, sukienkę panny młodej czy kwiaty w butonierce pana młodego. Rozumiesz? Jesteś tu tylko od gotowania – podkreślił, a Mia zrobiła obruszoną minkę i wzruszyła ramionami.
– Jasne – sapnęła w końcu i zeskoczyła z blatu. – To ja spadam do domu – dodała nieco obrażonym tonem, a on tylko odetchnął.
– I przestań stroić fochy.  Jeżeli chcesz ze mną pracować, masz być profesjonalistką i powstrzymywać się od żenujących uwag na temat naszych klientów – dodał.
Dziewczyna uśmiechnęła się wymuszenie i w końcu skinęła głową.
– Dobrze. Przepraszam. Już nie będę – obiecała i przygryzła znowu wargę.
Aaron już otwierał usta, kiedy nagle do kuchni wpadł jeden z kelnerów, pracujących w restauracji wynajmowanej przez nowożeńców na tę okazję i spojrzał na nich z uśmiechem.
– Szefie! Wzywają was na salę – powiedział podekscytowany, a Aaron wyprostował się tylko i skinął głową.
– Pewnie, już idę – westchnął tylko i spojrzał dłużej na Mię. – Zmień fartuch i chodź. – Dodał, a dziewczyna bezzwłocznie ruszyła w kierunku szafki z czystymi ścierkami i fartuchami.
Kiedy się przebierała, Aaron zsunął z głowy czepek i przegarnął ręką włosy. Sprawdził jeszcze stan swojego ubioru, by upewnić się, że nie ma na nim najmniejszej plamki po czym ruszył ku drzwiom.
Naprawdę nie lubił tego w Mii. Choć była uzdolniona, była też straszną plotkarą, a on nie chciał być kojarzony z czymś takim. Ich szef też pewnie nie. I na pewno wysłał ich licząc właśnie na profesjonalną, dobrą robotę, a nie na takie rzeczy mogące odbić się czkawką na wizerunku ich usług.
Kiedy Mia dołączyła do niego, przybrał uprzejmy wyraz twarzy i zaraz oboje ruszyli za kelnerem ku wyjściu na salę.
Po przejściu kilku pomieszczeń w końcu na niej się znaleźli i Aaron nieco zaskoczony stłumił uśmiech rozciągający mu wargi, kiedy niemal od razu na rozbrzmiał gromki aplauz.
Kelner podprowadził ich do stojących na środku sali panów młodych, z których wyższy wskazywał jego i Mię ręką.
– Moi kochani, sami przyznacie, że nasz szef kuchni przyczynił się do tego, że ten wieczór rozpoczął się naprawdę magicznie! – zawołał wysoki blondyn, a obecni goście jeszcze huczniej zaczęli bić brawa.
Aron zerknął kątem oka na swoją pomocnicę, która zarumieniona na twarzy uśmiechała się szeroko.
– Jeszcze raz wielkie dzięki – zaśmiał się mężczyzna i uścisnął mu mocno dłoń. – Wszystko było przepyszne i nie mógłbym sobie wyobrazić by ten wieczór był lepszy prawda, kochanie? – zaśmiał się, a drugi pan młody szybko pokiwał głową i również wymienił z nim uścisk ręki.
– Oczywiście. Przyznaję, że byłem nieco niepewny, bo jednak jest was tylko dwójka, ale… główne danie… chciałbym by mi na co dzień tak gotowano – zaśmiał się szczerze, a Aaron skinął głową.
– To tylko nasza praca. Ale cieszymy się, że są państwo zadowoleni i że mogliśmy uświetnić tak ważny dla państwa dzień – zapewnił wystudiowanym tonem.
Blondyn roześmiał się i pokiwał głową.
– Super! W ogóle, jesteście już w sumie po pracy, więc jeżeli chcielibyście dołączyć do zabawy to byłoby fajnie – powiedział szybko i objął swojego partnera ramieniem.
– Niestety, ale mamy jeszcze wiele obowiązków – odparł od razu Aaron, a mężczyźni pokiwał głowami.
– Jasne – zawołał niższy z nich. – Na pewno jeszcze wpadniemy do waszego szefa by przekazać mu jak bardzo się dzisiaj spisaliście – zapewnił cały aż rumiany na policzkach.
Aaron z uśmiechem skinął głową i zaraz pożegnał się z mężczyznami. Po prawdzie lubił takie sytuacje, bo te brawa i te słowa były naprawdę motywujące. Choć z początku nieco się krępował, teraz już bardziej obyty z takimi sytuacjami umiał czerpać z nich radość. W ogóle chyba zmienił się  na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy. W każdym razie miał taką nadzieję.
Kiedy szedł z Mią w kierunku wyjścia na zaplecze widział, że dziewczynę aż korci by skomentować to, co stało się przed chwilą. Oczywiście za to już nie zamierzał jej ganić. To był jej pierwszy raz, więc nie mógł być zły.
Byli już niedaleko drzwi, kiedy tknięty impulsem obejrzał się w stronę stolików, przy których siedzieli goście. Nagle zamarł dostrzegając między nimi Danny’ego.
Lekarz widząc jego spojrzenie uśmiechnął się szeroko i skinął głową, a w Aaronie aż serce stanęło. Zatrzymał się nagle i odetchnął płycej. Boże, ile już czasu minęło gdy widzieli się po raz ostatni? I teraz, gdy ich spojrzenia się spotkały na pewno nie mógł powiedzieć, że to, co do niego czuł zgasło.
Pewnie, że przez pewien czas łudził się, że to w porządku, że się rozstali. Ale wtedy był inny. Zagubiony, zamknięty w sobie bardziej niż teraz. Kiedy był zły na Dana tłumaczył sobie, że to nic, że i tak byli ze sobą tylko dlatego, że tak było wygodniej. Nie mógł wiedzieć, że po kilku kolejnych tygodniach zacznie tęsknić za jego uśmiechem, za jego obecnością i zwykłą bliskością. Nie tylko za seksem, ale i za tymi jego oczami, zawsze tak uważnie w niego wpatrzonymi, za tym jak jadali razem, a Danny zawsze chwalił jego dania mówiąc, że chciałby jadać tak do końca życia. Z nim. W jego kuchni, w jego domu.
– Szefie? – szturchnęła go Mia, a on przeniósł na nią rozkojarzony wzrok.
Kiedy ponownie zerknął w stronę lekarza ten rozmawiał z jakąś kobietą siedzącą przy tym samym stoliku. Śledząc wzrokiem pozostałych gości, Aaron starał się wybadać który z mężczyzn jest tym nowym, lepszym partnerem Dana. A kiedy zdał sobie sprawę, że przy stoliku siedzi nieparzysta ilość osób jakoś tak od razu uśmiechnął się do siebie, bo nagle pojawiła się w nim nadzieja, że może… że jednak tamto to już nieaktualne.
– Szefie, no? – sapnęła Mia, a on pokręcił głową i zaraz ruszył za nią.
– Ach, dzieciaku – burknął tylko i zaraz ruszyli z powrotem do kuchni.
Kiedy Aaron upewnił się, że wszystko zostało uprzątnięte, i że kelnerzy wiedzą na pewno co zrobić z resztą przekąsek, które teraz, gdy zakończono główną część wieczoru powinny trafić na salę, sam ruszył do pomieszczenia socjalnego by przebrać się i podobnie jak Mia udać się do domu.
Nagle jednak miał ochotę skorzystać z zaproszenia ich klientów i wcale nie dlatego, że miał ochotę na zabawę, a dlatego, że chciał pomówić z Dannym. Cholera! To przecież nie mógł być przypadek, że spotykają się właśnie tu. Że teraz, kiedy on tęskni, mają okazję się widzieć.
Pewnie, że będzie mu głupio, ale cholera! Pal to licho, może nie zwróci na siebie aż takiej uwagi? Wyjdzie tam i po prosi go na zewnątrz, gdzie będą mogli porozmawiać.
Nieco drżąc ze zdenerwowania, przebrał się i po kolejnych minutach wątpliwości ruszył ponownie na salę. Poprawiając na sobie marynarkę i mankiety jasnej koszuli, w głowie już układał przebieg ich rozmowy, a przed oczyma miał uśmiech Dana ten sprzed kilkunastu minut, kiedy to ich spojrzenia się skrzyżowały.
Przed wejściem na salę zatrzymał się i przegarnął włosy ręką, ale ostatecznie uśmiechnął się do siebie i pchnął skrzydło drzwi.
Na sali, która teraz już była skryta w półmroku, większość gości tańczyła na parkiecie, a kolorowe światła wolno przesuwały się po ich sylwetkach.
Aaron odetchnął głębiej i bokiem przeszedł w kierunku stolika, gdzie wcześniej dostrzegł byłego kochanka. Zobaczył go już z daleka i kiedy w końcu stanął przy nim delikatnie wsunął dłoń na jego ramię.
– Przepraszam – rzucił głośniej w kierunku gości i pochylił się do mężczyzny. – Danny… – zaczął, a lekarz spojrzał na niego nieco zaskoczony, ale szybko uniósł się i uśmiechnął w ten uroczy sposób.
– Aaron… – rzucił i przesunął wzrokiem po jego sylwetce. – No cześć. Co za spotkanie, co? – zaśmiał się szczerze i spojrzał na niego błyszczącymi oczyma.
Kucharz skinął głową, a gdy zerknął na jego usta, po plecach przebiegł mu dreszcz.
– Nhm… pewnie – skinął głową. – Możemy porozmawiać gdzieś… w spokojniejszym miejscu? – zapytał, a Danny obejrzał się na stolik i wzruszył ramionami.
– Pewnie – odparł i zaraz omiótł wzrokiem parkiet, po czym zaśmiał się cicho. – Może wyjdziemy na zewnątrz? – zaproponował, a Aaron szybko się zgodził.
Nim nie wyszli na taras przed lokalem, nie odezwał się ani słowem, nie chcąc przekrzykiwać muzyki.
Lecz gdy byli już na zewnątrz, gdzie nieliczni goście palili papierosy, z racji tego, że Dan szedł za nim, podprowadził go nieco na ubocze i odetchnął ciężej odwracając się ku niemu.
– Dobrze cię widzieć – powiedział szybko i przygryzł wargę zerkając mu w oczy i chcąc go wybadać.
Danny zaśmiał się i pokiwał głową.
– Ciebie też. Tak dużo już czasu minęło… – powiedział i spoważniał nieco. – Czasami zastanawiałem się co u ciebie – dodał i uśmiechnął się ciepło.
– Masz mój numer… Wiesz, nie zmieniałem go – odparł szybko Aaron wpatrując się w niego mocno. Kiedy Dan odwrócił wzrok, zbliżył się do niego o kilka centymetrów i złapał dłonią za barierkę, której trzymał się lekarz.
– To znasz młodą parę? – zapytał niby od niechcenia, a on skinął głową.
– No tak. Brad, ten blondyn, to mój przyjaciel ze studiów. I jakoś tak wyszło, że mnie zaprosił – zaśmiał się i spojrzał na niego bardziej otwarcie. – A wiesz, naprawdę dzisiejsza kolacja to było mistrzostwo – zawołał ożywiony i uśmiechnął się szeroko. – Dawno już nie jadłem czegoś tak dobrego – dodał, a kucharz uśmiechnął się lekko i przechylił głowę, wpatrując się ciepło w niższego mężczyznę.
– Wiesz… nic się nie zmieniłeś – powiedział po chwili nie mogą napatrzeć się na jego  gesty.
Lekarz roześmiał się głośno i oparł tyłem o barierkę.
– Zmieniłem – zapewnił i wzruszył ramionami. – W ogóle, nie wiedziałem, że szef wypożycza was innym restauracjom. Pewnie czułeś się dziwnie gotując w obcej kuchni. – Dodał wspominając, jak Aaron nigdy nie lubił gotować u niego, czy gdziekolwiek indziej poza swoją kuchnią czy kuchnią w restauracji, w której był głównym szefem.
– To dawne czasy. Już trochę przywykłem – powiedział mężczyzna i pochylił się lekko nad nim. – A jak u ciebie w pracy?
– A super – zapewnił Dan. – W ogóle, ostatnio dostałem awans i jestem zastępcą ordynatora – dodał przybierając dumną minę. Kucharz odetchnął tylko i po chwili wahania wsunął mu dłoń na ramię.
– To wspaniale. Gratuluję – powiedział niższym tonem i rozejrzał się dyskretnie. Kilka osób stojących nieopodal zupełnie nie zwracało na nich uwagi więc ośmielony pochylił się bardziej, by być jeszcze bliżej. – Wiesz, Dan… ja… naprawdę tęskni… – zaczął lecz Danny szybko odsunął się od niego i zmarszczył lekko brwi.
– Aaron… co ty robisz? – sapnął i cofnął się o krok .
– Pomyślałem tylko, że skoro jesteś sam to…
– Nie jestem sam – zaprzeczył szybko lekarz i zabrał dłoń z barierki, kiedy kucharz położył na niej swoją rękę. Kiedy dostrzegł minę mężczyzny, szybko przystąpił ku niemu i spojrzał na niego przepraszająco. – Daj spokój… tyle czasu już minęło – powiedział po chwili i odetchnął ciężej.
Aaron uśmiechnął się krzywo i pokręcił głową.
– Ale nie… – zaczął i zacisnął usta. – Posłuchaj, ja nie umiem ot tak zapomnieć. O tym, co było między nami – dodał i spojrzał na niego mocno.
– Nie każę ci zapominać, ale – wydusił Dan i cofnął się ponownie. – Między nami to już skończone. Dawno skończone – podkreślił nieco ostrym tonem, ale zaraz spojrzał na niego łagodniej. – Czas pójść dalej, a ja… jestem szczęśliwy teraz.
Kucharz posłał mu zgaszone spojrzenie i oblizał usta. Nie wierzył, że Dan już zapomniał. A najgorsze było to, że on nadal był gotów mu to wszystko wybaczyć. Ten romans, zdradę, wszystko, co się między nimi złego stało.
Widząc jednak minę mężczyzny, pokręcił głową rozczarowany przebiegiem tej rozmowy.
– Aaron… cholera… obudź się. Żyj dalej – rzucił nagle Danny, a on zmarszczył brwi jeszcze mocniej.
Kilka minut zbierał się w sobie, by odpowiedzieć coś mężczyźnie lecz w chwili gdy otwierał usta i spojrzał na byłego kochanka, ten nagle ożywił się bardziej. Idąc wzrokiem za jego spojrzeniem natrafił na mężczyznę, który najpierw zmierzył go ostrym spojrzeniem, a w końcu stanął przy nich i objął lekarza w pasie dość zaborczym gestem.
– Cześć – rzucił mrużąc oczy, a Danny szybko wsunął dłoń na jego pierś opiętą jasną białą, rozpiętą na kilka guzików koszulą, która tylko podkreślała jego latynoską urodę. – Jestem Jake. Facet Danny’ego – podkreślił niemal wyzywająco i wyciągnął ku niemu dłoń.
Aaron po chwili wahania uścisnął ją i uśmiechnął się krzywo.
– Cóż… Ja chyba nie muszę się przedstawiać – powiedział, nie wiedząc do końca, jak się czuje z tym, że ktoś wiedział, że byli razem. Że jest homo. Uśmiechnął się nieco nerwowo i zerknął na dłoń tego całego Jake’a zaciskającą się w pasie Dana.
– No nie – prychnął Latynos, a on spojrzał na niego zaskoczony.
– Jake… proszę cię – szepnął tylko lekarz i odsunął się lekko od mężczyzny. – Aaron… – zaczął miękko, ale on wcale chyba nie chciał tego słuchać. A już na pewno nie przy tym całym Jake’u.
Zaraz wsunął dłonie w kieszenie spodni i wzruszył ramionami.
– Dobra już… rozumiem – powiedział zrezygnowany i zerknął ponownie na Latynosa. Kto by nie uległ takiemu macho, przeszło mu przez myśl i przesunął wzrokiem po jego szorstkich policzkach i oliwkowej skórze.
Widząc jego wrogie spojrzenie pokręcił głową i odetchnął ciężej.
– Pójdę już. Miłego wieczoru – dodał nim odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wejścia do restauracji. Chciał tylko zabrać swoje rzeczy i wrócić do domu. No i zapomnieć o tym całym zajściu. W pewnie sposób czuł się upokorzony, ale tak po prawdzie nie miał pojęcia, na co liczył. Nie mógł być zły na Danny’ego, ale nie rozumiał jak mógł od tak sobie być z kimś innym podczas gdy jego życie nadal było tak samo puste.
Cholera. Gdyby tylko tak nie tęsknił!

Kolejny dzień zaczął się jak każdy poprzedni. Aaron już od rana stał w kuchni, tym razem jednak zamierzając zostać w niej aż do samego wieczora.
Całe szczęście ten nadszedł bardzo szybko wraz z większym napływem gości do restauracji. Aaron lubił te chwile tak zwanej ‘mobilizacji’, kiedy nie miał czasu na zbędne myślenie, a całą swoją uwagę skupiał jedynie na gotowaniu. Czasami też na opieprzaniu pomocników, którym niemal jak co wieczór zdarzyło się coś przypalić.
– Hej, Szefie – usłyszał nagle za sobą i odwrócił się w stronę jednego z kucharzy. Niewysoki chłopak uśmiechnął się szeroko i trzymając w dłoniach duży bukiet kolorowych kwiatów, sprawiał wrażenie strasznie z siebie zadowolonego. – Powiedziałem jak zawsze, że Szef ma dużo roboty – dodał i szybko podszedł do niego z bukietem.
Aaron zerknął na niego krótko i skinął głową.
– To dobrze. Wstaw je do wody i wynieś na zaplecze. Nie powinieneś ich tu w ogóle zbierać. To kuchnia, nie salonik na trofea – burknął nieco zażenowany.
Chłopak zaśmiał się tylko i wzruszył ramionami.
– Myślałem, że chce Szef zobaczyć – westchnął tylko i przegarnął kwiaty ręką. – Tu jest nawet liścik – dodał znaczącym tonem, a Aaron odsunął się w końcu od garnka i otarł dłonie o ścierkę przewieszoną przez ramię.
Szybko odebrał kelnerowi niewielką kopertę i wyjął z niej mały kartonik.
– Pańskie dania poruszają we mnie to, co najlepsze – przeczytał nad jego ramieniem jeden ze starszych pomocników, a on zerknął na niego krótko i przewrócił ponownie oczyma – Henri – przeczytał płasko.
– Henri – poprawił go szybko Aaron z wyraźniejszym francuskim akcentem  i wzruszył ramionami. – To francuskie imię – dodał i zaraz schował karteczkę do małej koperty. – Dobrze, wracajcie do pracy, a ty Pete, wynieś stąd te kwiaty.
– Może Szef niech pójdzie do tego gościa. Jeszcze jest – zauważył chłopak, a on posłał mu sceptyczne spojrzenie. – Może się w Szefie zakochał? – zaśmiał się, wzbudzając tą uwagą ogólną wesołość w kuchni.
– Być może – rzucił oschle Aaron i pochylił się nad garnkiem. Wiedział, że gdyby zaczął zaprzeczać, wszyscy komentowaliby to jeszcze mocniej. Sam przez wczorajsze zajście zapomniał już, że co sobotę bywał u nich ten mężczyzna, tak uparcie przynoszący kwiaty dla Szefa kuchni. Na początku było to całkiem miłe, ale z tygodnia na tydzień, Aaron miał ochotę naprawdę wyjść do tego mężczyzny i mu nawrzucać za to jak ośmiesza go przed współpracownikami.
Wzdychając ciężko, machnął w końcu ręką na rozbawionego kelnera i sięgnął po łyżkę, by zamieszać nią sos i starając się skupić na czymś innym niż Danny, i szansa na dobre życie, którą wczoraj stracił.

3 uwagi do wpisu “Till We Are – Kolejna szansa

  1. Witam,
    wspaniale wyszło to spotkanie, ale Araron wciąż pozostaje w tej swojej „skorupie” choć jestem bardzo pod wrażeniem, że chciał pocałować Dannego jak widać jednak się stara, i trochę mi go szkoda, ale z drugiej strony ten Herdi to może szansa dla niego…
    Dużo weny życzę Tobie…
    Pozdrawiam serdecznie

  2. W jakiś sposób ja Arka rozumiem – to taki typ. Czuje się związany z Danem, ale nie wierzę, że on go nadal kocha, w ogóle jego uczucia są takie nmm… trochę trudne. Myślę, że tęskni, że wspomina tylko ich dobre chwile, zapominając o tych słabszych, ale kurdeee! Areg, obudź się :I! Tak bardzo mi się ten tytuł podoba – dobrze wiesz! Chciałabym, żeby on sięgnął po tę szansę, bo mimo że podczas czytania TWA nie zyskał mojej sympatii, nawet jeśli złym panem nie był, to jakoś tak o… na pewno zasługuje na szczęście.

    1. Myślę, że tak, w końcu zawsze, ale to zawsze jak się z Danem kłócili to później gdy już ‚się godzili’, było między nimi tak jakby nic złego nie zaszło. Takie coś chyba nie jest zdrowe. A Aaron ech…
      Też chciałabym by sięgnął bo nową szansę, ale jak widać… dla niego szansą było to spotkanie z byłym. Gdyby tylko w końcu otworzył oczy i się wychylił z tej skorupki…! Pewnie byś go nawet pokochała! xDDD

Dodaj komentarz